MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dzięki Bogu, już piątek?

ewa czarnowska-woźniak
Dzięki zdecydowanej postawie przyjaciół, dałam się kilka dni temu namówić na oczywisty z pozoru spacer po bydgoskim Starym Mieście. Oczywisty dla tubylców, którzy trasę Stary Rynek - Wyspa Młyńska - Opera Nova pokonują czasami już tylko po to, by turystyczne symbole Bydgoszczy pokazać komuś, kto trafił tu pierwszy raz (i nieodmiennie wydaje wtedy okrzyki zachwytu, że nigdy by się nie spodziewał po nas takich klimatów).

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/czarnowska_ewa.jpg" >Dzięki zdecydowanej postawie przyjaciół, dałam się kilka dni temu namówić na oczywisty z pozoru spacer po bydgoskim Starym Mieście. Oczywisty dla tubylców, którzy trasę Stary Rynek - Wyspa Młyńska - Opera Nova pokonują czasami już tylko po to, by turystyczne symbole Bydgoszczy pokazać komuś, kto trafił tu pierwszy raz (i nieodmiennie wydaje wtedy okrzyki zachwytu, że nigdy by się nie spodziewał po nas takich klimatów). Pierwsza refleksja estetyczna wlazła do oczu podczas przeciskania się między ogródkowymi stolikami na płycie Starego Rynku a ograniczoną powierzchnią tymczasowego boiska. Od razu stanęłam po stronie tych, którym to się nie podoba. Już nie podoba, bo wraz z zakończeniem Euro podniosły się wątpliwości, czy dość brzydki twór rekreacyjny powinien tu jeszcze pozostać (że nie zostanie na olimpiadę, już nie ma dyskusji). Wygląda dziwacznie, szpeci zakątek, ale... To na tym boisku zauważyłam największy ruch w okolicy. W żadnym z kawiarnianych miejsc nie działo się tyle, co tam. Dzieciaki biegały jak szalone, za nic mając dylematy nie tylko estetyczne. Więc jeśli się zastanowić...<!** reklama>

Bo właśnie tak zwany ruch w interesie, a raczej jego brak, zastanowił mnie najbardziej, gdy znów ruszyłam na banalny spacer śródmiejskimi uliczkami. Towarzystwo miałam przednie, bydgoszczaków bywałych w kraju i w świecie, a jednocześnie mocno, emocjonalnie zainteresowanych tym, by to tu, nad Brdą, działo się jak najpiękniej (zatem przyjaciele są głosem prawdziwego ludu, bo takich jak oni i ja jest w Bydgoszczy większość). Ruszyliśmy, jak sporo statecznych mieszczan, po kawie u Sowy, na Wyspę Młyńską. Ciepło, jak to ostatnio zwykle, za bardzo nie było, więc i dzieci na tamtejszym placu zabaw (swoją drogą, też nie przez wszystkich akceptowanym) niezbyt dużo. Zatrzymaliśmy się na dłuższą chwilę przy marinie - jaka przyjemna niespodzianka! Wyrósł oryginalny obiekt, który nie tylko ma szansę zdobyć nam w pewnej perspektywie uznanie zachodnich turystów-żeglarzy, ale jeszcze pomysłowo służyć bydgoszczanom, choćby przez udostępnienie sprzętu pływającego. Jak zazdrościłam niedawno prażanom, którzy sobie spędzali czas na śródmiejskim odcinku Wełtawy, pływając na chlapacich kolach (rowerach wodnych), za nic mając to, że po pobliskim moście Karola przewalają się tłumy turystów! Nieopodal im przybysze z całego świata zadeptywali starówkę, a to było ich własne miejsce rekreacji. Nam tłok na Mostowej nie grozi, więc przecież frajda może być równie duża.

Zwrot przez lewą burtę i jesteśmy przy nowym mostku. Z dużą nadzieją, że bliski już jest dzień, gdy z pobliskiej starej farbiarni wykiełkuje wreszcie atrakcyjny i stylowy Hilton Hotel, dopełniając architekturę Wyspy Młyńskiej. Później, z pewnym zaskoczeniem odnotowałam, jak rozrósł się stan posiadania coraz popularniejszej Warzelni. I jej duży, opadający do Młynówki ogródek, i położona wyżej pizzeria prezentowały się wreszcie towarzysko interesująco - po prostu żyły zainteresowaniem klientów.

Moi cicerone zwrócili jednak moją uwagę na inny, bardzo atrakcyjny drobiazg, po obejrzeniu którego do samego końca spaceru było już tylko smutno i smutniej... Uroczy balkonik ze stolikiem i krzesełkami, przyklejony do zaniedbanej kamienicy, jakby dopiero co, na chwilę, porzucony przez jakąś wścibską sąsiadkę, okazał się pozbawionym klientów tarasem herbaciarni. Kiedy za chwilę przesmykiem przeszliśmy na Wełniany Rynek i Długą (tak mogłyby wyglądać przejścia w Palermo, Atenach albo jakimkolwiek zaułku świata), okazało się, że sympatyczne wnętrze herbaciarni też jest opustoszałe. Podobnie (niestety, niestety) było tuż obok, w bardzo pomysłowo zaaranżowanym, białym wnętrzu kolejnej nowej kawiarni. Ładna kelnerka, oglądająca przez okno w długiej chwili bezruchu to, co dzieje się na Wyspie Młyńskiej, mogłaby robić za ikonę problemu.

Bo w drodze powrotnej była jeszcze tylko zamknięta od dawna brama restauracji „Oregano” i znów samotna kelnerka w filii „Oranżerii”, stolikach wydzielonych parawanem z Długiej... Na tej Długiej, gdzie w ten weekend znów nie wypalił uliczny jarmark staroci. I tak sobie gadamy z przyjaciółmi o Pradze i Florencji, Krakowie i Toruniu nawet. I pytamy, dlaczego tak jest w Bydgoszczy, w połowie lipca, wieczorem, w piątek... I znów nie znajdujemy mądrej odpowiedzi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Znamy sondażowe wyniki wyborów do PE. Wygrywa Koalicja Obywatelska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski