MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jest koń ze złotą szczęką?

Jacek Kiełpiński
Jednym kojarzą się z grobowcem Tutenchamona, drugim z Bursztynową Komnatą, a jeszcze innym z wrakiem niemieckiego transportera opancerzonego. Jedno jest pewne, skarby są po to, by ich szukać. Okazuje się, że w naszym regionie znajduje się 15 miejsc, które przyciągają poszukiwaczy.

Jednym kojarzą się z grobowcem Tutenchamona, drugim z Bursztynową Komnatą, a jeszcze innym z wrakiem niemieckiego transportera opancerzonego. Jedno jest pewne, skarby są po to, by ich szukać. Okazuje się, że w naszym regionie znajduje się 15 miejsc, które przyciągają poszukiwaczy.

<!** Image 2 align=none alt="Image 152496" sub="Adam Gornowicz, przewodnik po twierdzy Grudziądz, objaśnia na planie fortyfikacji położenie korytarzy komunikacyjnych. Jego zdaniem, na kilometrze kwadratowym zajmowanym przez umocnienia ukryć można było praktycznie wszystko, od biżuterii polskich oficerów, przez srebrną zastawę, po karabiny przeciwpancerne. Wykrywacze metalu tu wariują. / Zdjęcia: Grzegorz Olkowski">- Na poszukiwacza skarbów czekamy od lat. Miło, że wpadliście - Danuta Kazaniecka z Ciechocina zaprasza na podwórko, a po krótkiej rozmowie wiedzie do średniowiecznych piwnic swego domu. Rozmawiamy w zimnym pomieszczeniu. Wyobraźnia podpowiada, gdzie mogło być wejście do tunelu, łączącego ten budynek z pobliskim kościołem. Rozwalać posadzkę tutaj, czy lepiej tu? A może najpierw przeprowadzić badania naziemne? Magnetometrem czy radarem geofizycznym? Każdy coś sugeruje, nieznani sobie 10 minut wcześniej ludzie stają się jednym zespołem. Podobno w świecie skarbów i poszukiwaczy to zupełnie normalne.

<!** reklama>Skrytka w tunelu

Poszukiwaniami w Polsce zajmują się dziesiątki tysięcy pasjonatów, planujących każdy urlop i wakacyjny wyjazd pod tym kątem. Wielu z nich to ludzie młodzi, jeszcze uczący się. Dla nich koniec nauki to początek skarbowego sezonu.

<!** Image 3 align=left alt="Image 152503" sub="Danuta Kazaniecka z Ciechocina zapewnia, że od dawna myśli o poszukiwaniach przejścia podziemnego wiodącego podobno z jej domu do pobliskiego kościoła.">- Sama nie wiem, czemu wtedy tata tak zareagował i stanowczo odmówił tamtemu człowiekowi wspólnych poszukiwań. Może bylibyśmy bogaci i życie inaczej by się potoczyło... - Danuta Kazaniecka zapewnia, że dziś inaczej zostałby przyjęty mężczyzna, który na początku lat 70. zeszłego stulecia twierdził, że jego przodkowie w XIX wieku uciekli stąd tajnym przejściem, a on dysponuje informacjami na temat znajdującej się w tunelu skrytki, w której ukryli złotą biżuterię i kosztowności.

Tajemnica Ostromecka

Wydawałoby się, że o takiej, prowadzonej najpewniej w cztery oczy i to ok. 40 lat temu, rozmowie wiedzą tylko nieliczni. A tymczasem jest ona doskonale znana poszukiwaczom. - Dlatego pałac w Ciechocinie zaznaczyłem na mapie i opisałem tę historię - tłumaczy, oglądając podziemia budynku, Włodzimierz Antkowiak, szef Międzynarodowej Agencji Poszukiwawczej, autor mapy „Skarby ukryte w Polsce”.

<!** Image 4 align=right alt="Image 152496" sub="Być może początek tunelu znajduje się za tym wyraźnie innym murem? ">Według tej publikacji, opisującej sto miejsc ukrycia cennych przedmiotów w Polsce, aż 15 ważnych lokalizacji znajduje się na terenie województwa kujawsko-pomorskiego. Czego warto tu szukać? Na dnie Jeziora Pakoskiego leży wrak bombowca szturmowego Tu-2, należącego do 7. Pułku Lotnictwa Bombowego w Bydgoszczy. Zatonął po awarii w powietrzu w sierpniu 1952 roku. Szukało go kilka ekip nurków, dotąd bez skutku. Poszukiwacze skarbów często wspominają też o zakopanym, gdzieś na terenie parku wokół kompleksu pałacowego w Ostromecku pod Bydgoszczą, koniu ze złotą szczęką. Dziwaczne? Niemożliwe? Zwierzę miało wynieść na swym grzbiecie z placu boju jednego z członków rodu Schonbornów, ówczesnych właścicieli pałacu. I za te zasługi postrzelonemu w szczękę zwierzęciu uzupełniono ubytki kości kruszcem. Wielu chciałoby potwierdzić tę historię i znaleźć szczątki tego konia.

Mamy też u siebie skarb z 1331 roku. Na dnie jeziora Sadłużek w powiecie radziejowskim ma spoczywać skrzynia z kosztownościami, zatopionymi przed bitwą pod Płowcami przez oddział wojsk polskich szykujących się do bitwy z Krzyżakami. Poszukiwano tego skarbu wielokrotnie. Według płetwonurków, dno jest silnie zamulone i pokryte drzewami. Jednak pewnie i tego lata ktoś spróbuje je penetrować.

<!** Image 5 align=none alt="Image 152496" sub="Korzystając z wąskich korytarzy docieramy do lewej baterii przeciwszturmowej bastionu trzeciego. W budynku tym była niegdyś kostnica. Włodzimierz Antkowiak dokładnie ogląda pozostałości stołu prosektoryjnego. Poszukiwanie skarbów łączy się zawsze z pasją poznawania wszelkich unikalnych i ciekawych miejsc.">Na dnie Jeziora Witosławskiego w okolicach Nakła leży zaś obelisk z 1910 roku, upamiętniający pięćsetną rocznicę bitwy pod Grunwaldem zrzucony do wody przez Niemców na początku wojny. W 1997 roku poszukiwali go bydgoscy płetwonurkowie z Klubu Archeologii Podwodnej „Tryton”. Niestety, bez powodzenia. Warto byłoby go znaleźć w tym roku, gdy mamy rocznicę sześćsetną...

Każda z tych historii wciąga i inspiruje. Ale czy zwykły zjadacz chleba, amator w tej dziedzinie, i do tego bez sprzętu, może wejść głębiej w świat tych ekscytujących zagadek? Może jakoś uzupełnić dotychczas zebraną wiedzę? Tu siły Internetu się wyczerpały. Trzeba po prostu ruszyć w teren. Szukać świadków.

<!** Image 6 align=left alt="Image 152496" sub="- Tam, na lód jeziora, zepchnięto transporter - Stanisław Wróblewski wspomina zdarzenia sprzed 65 lat">Tu Niemcy zakopali skrzynie

Górna Grupa. Jedziemy wzdłuż ogromnych dziur w ziemi, powstałych po wybraniu żwiru. W jednym z ostatnich zabudowań spotykamy człowieka, który coś wie.

- Od ostatniego naszego spotkania sporo myślałem o tych skrzyniach - zapewnia Zbigniew Turczyński witając się z Włodzimierzem Antkowiakiem. - Babcia lokalizowała tamto miejsce według wielkiego dębu przy dzisiejszej drodze. A może chodziło o inny?

W tym przypadku najbardziej interesuje nas skarpa parowu, która latem 1944 roku miała zostać przez Niemców rozkopana. Ukryli w tym miejscu podobno kilkadziesiąt skrzyń. Najpewniej z dokumentami pochodzącymi z twierdzy Grudziądz. Poszukiwania prowadzono tu od lat 70. Używano wykrywaczy metalu, a także dokonano wierceń. - Brałem udział w badaniach magnetometrycznych w tym miejscu - przyznaje Włodzimierz Antkowiak. - Wtedy znaleźliśmy jeszcze pozostałości po odwiertach. Skrzyń nie.

- Bo może sugerowaliśmy się resztkami pnia nie tego ogromnego dębu, który zapamiętała babcia? Może chodziło o to drzewo? - Zbigniew Turczyński doprowadza nas do ukrytego w gęstych krzakach pniaka. - Średnica ta sama. Mogło jej się pomylić. A tędy wiodła logiczniejsza, bo prostsza droga do domu.

<!** Image 7 align=right alt="Image 152496" sub="- O skrzyniach zakopanych w dnie Trynki nie słyszałem - mówi Witold Rydelek. - Ale technicznie byłoby to możliwe.">Srebrna zastawa pod wodą

Zaczyna się to, co w poszukiwaniu skarbów najfajniejsze - gdybanie.

- Gdyby szła koło tamtego dębu, wybrałaby dłuższą drogę. Po co, skoro poszła do lasu po drewno, szczerze mówiąc... kradła je - Zbigniew Turczyński zaczyna wszystkich aktorów tamtego zdarzenia rozstawiać po okolicy. - Tam musiał stać wartownik, który darował babci życie, bo tak świetnie mówiła po niemiecku, gdzieś tutaj musiała przechodzić, ciężarówki mogły dojechać tędy, a skrzynie, wobec tego, żołnierze zakopywali gdzieś tu. Tę skarpę trzeba przeszukać.

Włodzimierz Antkowiak robi notatki, zdjęcia. Poznaje nowe elementy układanki. Jeden krok bliżej do rozwiązania zagadki.

W pobliskiej Grupie, na skraju dawnego poligonu, zakopano sztandar 18. Pułku Ułanów Pomorskich z Grudziądza, wsławionego szarżą pod Krojantami. Informacje o tym pochodzą z pewnego źródła - od ówczesnego rotmistrza Wacława Godlewskiego, który z kolegą miał to zrobić 4 września 1939 roku. Dwadzieścia lat później rotmistrz nie był w stanie wskazać, gdzie dokładnie kopał.

- Chodzi o ten pas ziemi między domkami a lasem - pokazuje Włodzimierz Antkowiak. - Wiele środowisk w kraju, nie tylko poszukiwaczy, ale także historyków, od lat apeluje do władz o wsparcie poszukiwań na naprawdę szeroką skalę. Do sztandaru przypięty był Krzyż Virtuti Militari generała Grzmota-Skotnickiego, który potem poległ nad Bzurą. Odzyskany sztandar byłby prawdziwym skarbem dla Grudziądza. Miasto powinno być tym zainteresowane...

Kłódka, niewielka wieś pod Grudziądzem. Tu interesuje nas kanał Trynka, którym wody z Osy dopływają do Wisły. Według przekazów, w sierpniu 1939 roku polscy żołnierze mieli zakopać w dnie tej sztucznie stworzonej rzeczki skrzynie zawierające najprawdopodobniej srebrną zastawę z kasyna oficerskiego tegoż samego 18. pułku. Czy było to technicznie możliwe?

Jak najbardziej, ponieważ na pobliskiej rozdzielni wód można wstrzymać dopływ do Trynki. Podobno wówczas wodę zatrzymano na kilka dni.

- O skrzyniach nie słyszałem - przyznaje Witold Rydelek mieszkający tu od dziecka, dziś opiekujący się prywatną elektrownią wodną powstałą w miejscu starego młyna. To o nim jest właśnie mowa w przekazach - zakopać skrzynie miano na odcinku dwustu metrów, od rozdzielni do młyna. - Co kilka lat wstrzymuje się tu wodę w celu bagrowania dna. Czy ja wiem? To nawet jest logiczne.

Pan Witold poszukiwaczy widzi w tych okolicach bardzo często. - Z wykrywaczami kręcą się nad brzegiem, czasami go rozkopują. Ale w dnie jeszcze nikt nie rył.

Co można ukryć na terenie ogromnej pochodzącej z XVIII wieku twierdzy Grudziądz? Prawie wszystko. Takiego zdania jest Adam Gornowicz, tamtejszy przewodnik i znawca dostępnych 14 kilometrów (z około 50 planowanych albo później zasypanych) podziemnych korytarzy. - Czego szukacie? Biżuterii żon oficerów? Czy 16 urów? (Ur to przedwojenny polski karabin przeciwpancerny.) Tu historii o skarbach znamy wiele - zapewnia. - Ale, niestety, jedynym odnalezionym cennym przedmiotem była podstawa moździerza, przekazana potem Pomorskiemu Muzeum Wojskowemu w Bydgoszczy.

Biżuteria twierdzy Grudziądz

Zagłębiamy się w korytarze. Temperatura stała - siedem stopni Celsjusza. - Problem polega na tym, że wykrywacze piszczą tu wszędzie. Łuski, miski, garnki, pełno tu w ziemi metalowych przedmiotów - tłumaczy Adam Gornowicz.

Na terenie twierdzy w latach 90. prowadzono poszukiwania z użyciem koparki. Potomkowie przedwojennych oficerów zapewniali, że dysponują namiarami na miejsce ukrycia biżuterii. Okazało się, że nie były one precyzyjne.

Jedziemy na południe. Czas przyjrzeć się pewnemu jezioru. Zbójno, wieś pomiędzy Rypinem a Lipnem. Właśnie tą trasą w styczniu 1945 roku uciekały trzy transportery opancerzone Sd.Kfz.251. Świadkiem tych wydarzeń był Stanisław Wróblewski.

- Kończyło im się paliwo. Jeden transporter ciągnął dwa - wspomina. - Niemcy chcieli je wysadzić we wsi, ale mieszkańcy uprosili, by tego nie robić między domami. Ostatecznie dwie maszyny uszkodzili wrzucając do komór silnikowych granaty, a jedną, przy udziale mieszkańców, zepchnęli do jeziora. Transporter stał na grubym lodzie dokładnie w tym miejscu. Potem Rosjanie się nim zainteresowali, ale był zaminowany. Jednego sołdata, który do niego zaglądał, rozerwało. Na zewnątrz maszyny zostały tylko nogi w spodniach i butach.

Pozostałości transportera, bardzo dziś rzadkiego, więc cennego, szukało już kilka zespołów. Poszukiwacze są pewni, że tu jest, ale nie mogą go dotąd namierzyć w mule dna.

- Mrocznymi historiami się panowie zajmujecie - orzeka Danuta Kazaniecka z Ciechocina, która z dumą podkreśla, że w dawnym pałacu biskupim, w którym mieszka, ukrywał się w latach 1410-1411 poszukiwany przez Krzyżaków Mikołaj z Ryńska. - Lepiej pomóżcie dostać się do naszego przejścia. Poprzedni właściciele powiadali, że dotarli do tunelu prowadzącego do Drwęcy. Miał być zawalony. Sąsiedzi też opowiadają, że jakiś korytarz pod ziemią znaleźli. My także trochę kopaliśmy w piwnicy. Może jakiś radar sprowadzić? Może byśmy się za to wspólnie wzięli?

Opinia

<!** Image 8 align=left alt="Image 152502" >Szukać legalnie raczej trudno

Włodzimierz Antkowiak, szef Międzynarodowej Agencji Poszukiwawczej, autor 5 książek o poszukiwaniu skarbów.

- W myśl obowiązującej od 2003 roku ustawy, legalne poszukiwanie skarbów w Polsce jest praktycznie niemożliwe. Posłużmy się przykładem. W Starych Jabłonkach mieszka rolnik, w którego stodole miano zakopać cenne przedmioty. By je wydobyć, właściciel terenu musi najpierw napisać wniosek o zezwolenie na poszukiwania. Zapłacić za ten dokument około 80 zł. Pewnie wyrzuci pieniądze w błoto, bo takie zgody wydaje się bardzo rzadko. Jeśli by mu się jednak udało i zgodę otrzymałby, musi wynająć archeologa, który będzie obserwował jego prace. A gdy coś wykopie, ma obowiązek oddać wszystko państwu. Środowisko poszukiwaczy, których jest obecnie w kraju ok. 30 - 60 tysięcy, mówi i pisze o tych absurdach. Za jeden z największych uznaje wymóg wynajmowania firmy archeologicznej nawet w przypadku wykonywania badań bezinwazyjnych, np. za pomocą magnetometru czy radaru geofizycznego. Wszystko to sprawia, że w Polsce szuka się nielegalnie, po cichu i dlatego cicho też jest o ewentualnych znaleziskach. A jak mogłoby być? Wzorem powinna stać się Wielka Brytania, gdzie poszukiwania prowadzi się na podstawie zgody właściciela terenu. W przypadku znalezienia czegoś - obie strony, właściciel i poszukiwacz, dzielą się po połowie, a państwo ma prawo pierwokupu znalezionych przedmiotów. Sytuacja jest jasna, dzikich poszukiwań praktycznie nie ma. I, co najważniejsze, dzięki jawności... sporo się tam znajduje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!