Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walka Dyksów nie ma końca

Włodzimierz Szczepański
Walkę o ukaranie oprawców jej syna toczyła pięć lat. Jednego z katów odnalazła sama. Teraz - z bezsilności - Elżbieta Dyks zastanawia się, czy pozwać Polskę przed trybunał w Strasburgu.

Walkę o ukaranie oprawców jej syna toczyła pięć lat. Jednego z katów odnalazła sama. Teraz - z bezsilności - Elżbieta Dyks zastanawia się, czy pozwać Polskę przed trybunał w Strasburgu.

<!** Image 3 align=none alt="Image 189707" sub="Państwo Dyksowie zapożyczyli się, by ratować syna fot. Dariusz Bloch">- Nie mam już sił. Boję się, że jak tak dalej pójdzie, to sprawcy pobicia Jarka wyjdą na wolność, gdy w sądzie będą trwały rozprawy o odszkodowanie. Teraz sama musiałam ich szukać po więzieniach. Kto pomoże mi znaleźć ich później? Nikt! Gdybym nie ustaliła miejsca pobytu jednego z nich, to dalej chodziłby na wolności - mówi Elżbieta Dyks, matka Jarka.

Chłopak z Wyżyn został pobity przez grupę z Kapuścisk, w wyniku czego dziś jest niepełnosprawny.

Dopiero w ubiegłym roku skończyła się sprawa karna. Po pięciu latach od skatowania chłopaka zapadł wyrok. Oprawcy zostali skazani. Jednak tylko jeden z nich poszedł do więzienia. Dwóch nie czekało na wyrok w Polsce. Policyjne poszukiwania nie przynosiły większych rezultatów. Dopiero Elżbieta Dyks namierzyła jednego z nich. Napisała do niemieckiej policji w okolicach Brunszwiku, gdzie zatrzymano Michała Sz. Jeszcze w 2009 roku Dyksowie złożyli w sądzie wniosek o odszkodowanie od sprawców na rzecz ich syna - zażądali miliona złotych. I miesięcznej renty - 5 tys. zł. - Od pobicia wydaliśmy już ponad 400 tys. zł. Wszystko mam udokumentowane. Zapożyczyliśmy się, aby móc rehabilitować syna - mówi matka.

<!** reklama>Właśnie wrócili z turnusu w Międzywodziu. Tam Jarek pracował m.in. z logopedą, chociaż sparaliżowany mężczyzna nie wydaje dźwięków. - Rehabilitacja nie jest tylko przywracaniem czynności narządom. Chodzi o to, aby pobudzać mózg - wyjaśnia pani Dyks.

Na początku lutego odbyła się pierwsza rozprawa z powództwa cywilnego rodziców Jarka przeciw jego oprawcom. Trwała kilka minut.

- Wyznaczono im adwokatów. Sprawa będzie się wlec. Będą marnowane pieniądze podatników. Jeden z pozwanych będzie dowożony ze Śląska - mówi kobieta.

Tymczasem termin kolejnej rozprawy po ponad trzech miesiącach dalej nie jest wyznaczony.

- Mnóstwo takich spraw do nas trafia. Postępowanie sądowe trwa czasem latami. Przedłuża się zwłaszcza wtedy, gdy do sprawy muszą być powołani biegli - mówi Mariola Tuszyńska, kujawsko-pomorska rzecznik praw ofiar.

Zdaniem Bartłomieja Brzozowskiego, prawnika z kancelarii współpracującej z rzecznikiem, uproszczenie procedur czy narzucanie terminu rozpraw wcale nie wyjdą nikomu na dobre.

- Kij ma dwa końce. Jeśli zostanie skrócona możliwość odwołania, to ktoś może czuć się pokrzywdzony. Problem tkwi gdzie indziej - sędziowie i prokuratorzy zawaleni są pracą. Jest ich za mało - podkreśla.

Elżbieta Dyks z trudem obraca syna na bok. Chce go nakarmić. Najpierw musi go jednak przewinąć. - Ile lat możemy czekać? W tej desperacji zastanawiam się, czy pozwać Polskę za przewlekłość sądową do trybunału w Strasburgu. Już było kilka takich spraw. My nie walczymy o pieniądze dla nas, tylko na ratowanie syna - dodaje matka Jarka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!