Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez zobowiązań

Paulina Błaszkiewicz
seks, miasta kobiet
seks, miasta kobiet Thinkstock
Łączy nas tylko seks - tak o swoich „związkach” mówią przyjaciółki z bonusem. - Nie nadaje się do życia, niech się nada chociaż do łóżka, a z resztą sobie poradzę - mówią.

Seks jest dla niektórych dorosłych, tych sparowanych - tak myśli większość. Nie masz męża ani chłopaka - nie możesz uprawiać seksu. - Co za bzdury - mówi 28-letnia Aneta.
- Nie masz faceta? Znajdź przyjaciela, ale nie takiego zwykłego. Z bonusem. Nie mów, że o tym, nie słyszałaś. Takich kobiet, które na niejednego takiego w życiu trafiły, jest na pęczki. Nie mówi się o tym głośno, bo nie przystoi. Nazwą cię zaraz puszczalską. Wiesz, facet miewa przygody, a ty się puszczasz - taka jest nasza patriarchalna filozofia. - A jaka jest ta matriarchalna? - pytam.
- Dla mnie to taka, że możesz robić, co chcesz. Nie musisz być w stałym związku, żeby iść z kimś do łóżka - odpowiada Aneta.
Trudno mówić o liczbach, pisząc o zjawisku nazwanym już na zachodzie „friends with benefits” albo „living apart together”, bo nawet badaczom, którzy coraz częściej przekraczają granice, ciężko namówić badanych na tak intymne zwierzenia. Związki krótkoterminowe pod ładnymi nazwami jednak istnieją i jest ich coraz więcej. Kto w nie wchodzi i dlaczego? Zapytałam o to przyjaciółki z bonusem.
Ola, Aneta i Malwina - trzy kobiety w różnym wieku. Dzieli je różnica pokoleń, liczba dzieci, wykonywany zawód. Łączy związek z bonusem, który powstał z różnych powodów…

OLA, 22 LATA

Tomek - to imię, które przyprawia mnie o zawrót głowy. Moja pierwsza licealna miłość. Przystojny, inteligentny, z pasją i… starszy o dwanaście lat. Ideał. Podkochiwałam się w nim długo. On jednak wolał traktować mnie jak siostrę. To było chore i platoniczne uczucie w jedną stronę. Skończyło się w momencie, kiedy dowiedziałam się, że z kimś jest. Było mi przykro, ale jakoś to przeżyłam. Po trzech latach milczenia odezwał się. Dawne emocje wróciły. Zaczęliśmy pisać… no właśnie, pisać. Dzisiaj takie związki żyją dzięki telefonom komórkowym. Po krótkim czasie bardzo się do siebie zbliżyliśmy, a on coraz częściej zaczął wspominać, że jestem już dorosła. SMS-y z podtekstem. Nie bądź dzieckiem, już nie wypada, bądź kobietą itp. Trudno było się nie zorientować, że chodzi o jedno. Moje tłumaczenia, że traktuję go poważnie i nie chcę przelotnego związku, odbijały się niczym od ściany. „Jeśli sama się nie skrzywdzisz, ja tego nie zrobię”, „Spuść się ze smyczy, będzie fajnie”. W końcu nie wytrzymałam. Powiedziałam sobie: to jest facet mojego życia, niech będzie nawet na chwilę, tylko do łóżka, ale będzie. Nie było już długich rozmów, randek i flirtów. Był seks. Bez zobowiązań. Przez cały czas łudziłam się, że coś z tego wyjdzie, choć on wyraźnie dawał mi do zrozumienia, o co mu chodzi. Miarka przebrała się pewnego wieczoru, kiedy spotkaliśmy się w jednej knajpie. Udawał, że mnie nie widzi… Byłam dziewczyną do łóżka, z którą nie wypada się pokazywać przy znajomych. Taki bonus dostałam.

ANETA, 28 LAT

Jestem po dwóch nieudanych związkach. Mam dość facetów, ale mam swoje potrzeby. Pracuję po dwanaście godzin dziennie i czasem potrzebuję rozrywki. Wyjścia do kina lub na kolację, a czasem wieczoru tylko we dwoje. Nie chcę jednak dostać w pakiecie prania, sprzątania i gotowania albo poznawania poszczególnych członków rodziny. Chcę seksu. A po wszystkim chcę się wyspać. Sama. Jeśli komuś to nie odpowiada, to trudno. Znajdzie się inny. To nie tak, że nienawidzę mężczyzn. Ja po prostu jestem skupiona na sobie. Wiem, że sposób mojego myślenia jest efektem porażek, które poniosłam. Teraz spotykam się z pewnym facetem, którego poznałam na wieczorze panieńskim mojej koleżanki. Było miło. Fajni ludzie, zabawa, alkohol i… on. Wieczór zakończyliśmy w moim mieszkaniu. Po raz pierwszy w życiu było mi po prostu dobrze. Bez zbędnych ceregieli, podchodów itd. Czysty seks. Spotykamy się do dziś. Nie obchodzi mnie, kim jest mój kochanek. A może ma nawet żonę? I co z tego. W poniedziałki i czwartki jest mój. Zdarzają się też tak zwane spontany, kiedy biorę telefon i piszę, żeby do mnie przyjechał. Nikt ze znajomych nie wie, że z kimś jestem. Bo tak naprawdę nie jestem. Rodzina patrzy na mnie jak na zrozpaczoną kobietę. I niech patrzy. Ja w końcu żyję tak, jak chcę. Wiem też, że nie chcę być do końca życia sama, ale obecnie wyznaję zasadą „tu i teraz”.

MALWINA, 42 LATA

Rok temu, po dwudziestu latach małżeństwa rozwiodłam się z mężem. Powód? Zdrada. Teraz żyję sama. Jestem matką osiemnastolatka. Osiem miesięcy temu spotkałam mężczyznę, z którym spędziłam cudowny wieczór. Po karnawałowej imprezie, na którą on przyszedł z żoną, wylądowaliśmy w hotelu. To był najlepszy seks w moim życiu. Na nowo odkryłam, że jestem kobietą. Pamiętam, jak stałam rano przed łazienkowym lustrem i mówiłam sama do siebie: „ Jak dobrze, że mój mąż mnie rzucił”… Byłam szczęśliwa nawet wtedy, kiedy telefon mojego kochanka dzwonił bez przerwy. Nie wiem, czy potrzebowałam dowartościowania, czy zrobiłam to z zemsty? Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem skończoną idiotką, bo poszłam do łóżka z żonatym facetem. Ja widzę to zupełnie inaczej. Przez kilkanaście lat byłam poniżana w ten sposób przez mojego męża. W ogóle nie było mi żal tamtej kobiety. Uważam, że ja nikogo nie krzywdzę. Ja nie mam nic do stracenia. Jeśli będzie się chciał ze mną spotykać, dlaczego mam z tego rezygnować? Bycie świętą przez większość życia nie odpłaciło mi niczym dobrym. Poza tym dziś inaczej podchodzę do związków. Wcześniej byłam na każde zawołanie. Teraz to ja rozdaję karty. Nie chcę analizować tego, co się stało. Nie mam już dwudziestu lat, ale mam życiową mądrość, która pozwala jasno ocenić sytuację. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby on chciał ze mną być tak na poważnie. Nie zastanawiam się nad tym. Czas pokaże.

SLOGANY I NAUKA

„Mam wszystko pod kontrolą”, „To tylko seks”, „Zakochanie mi nie grozi” - to najczęstsze slogany, które idą w parze z przyjaciółmi z bonusem. Dlaczego slogany? Amerykańska antropolożka Helen Fisher mówi o hormonach, które nieźle potrafią namieszać. Wazopresyna i oksytocyna - wydzielane w trakcie orgazmu - mogą sprawić, że królewicz na jedną noc będzie mile widziany także na co dzień. Seks pełni silną rolę więziotwórczą, dlatego myślenie, że przyjaźń z bonusem przerodzi się w związek nie jest żadnym błędem. Finał z happy endem w takich relacjach rzadko się sprawdza, dlatego w związki z bonusem mogą wchodzić ludzie z zimnym sercem albo hedoniści. To na nich zwraca uwagę amerykański socjolog Anthony Giddens, pisząc o miłości współbieżnej. Jego zdaniem to miłość występująca w świecie późnonowoczesnym. Charakterystyczne jest dla niej to, że dla żadnej stron nie jest to miłość męcząca, która wymaga wyrzeczeń i ogromu zaangażowania. Najważniejsze jest wspólne odczuwanie przyjemności i zatracanie w niej. Nic poza tym ludzi nie interesuje. Na miłości współbieżnej kobieta i mężczyzna buduje ze sobą czysty związek, który nie ma nic wspólnego z czystością rozumianą w religijny sposób. Seks jest tutaj głównym czynnikiem, który taką relację tworzy i sprawia, że istnieje dopóki któraś ze stron nie stwierdzi, że jej się znudziło. Pytanie tylko, czy warto ryzykować i sprawdzać tę interesującą teorię w praktyce?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!