MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Białe siostry w Ghanie jak w PRL-u

Dorota Witt
Katarzyna Sas (z prawej), Natalia Morawska oraz Abena, co znaczy „urodzona we wtorek”
Katarzyna Sas (z prawej), Natalia Morawska oraz Abena, co znaczy „urodzona we wtorek” Archiwum K. Sas
KATARZYNA SAS i NATALIA MORAWSKA, studentki, pomysłodawczynie akcji „Ratownicy dla Afryki” mówią o tym, dlaczego samo wysyłanie do Afryki drogiego medycznego sprzętu nie ma sensu i jak one pomagają mieszkańcom Ghany

Upał, wilgoć, śmiercionośne komary, groźne choroby, czasem brak prądu, bieżącej wody... Wyjechały Panie na ponad miesiąc do Afryki, żeby szkolić ratowników, pielęgniarki i lekarzy. Skąd ten pomysł?

Katarzyna Sas: To nie był mój pierwszy wyjazd do Afryki. Przy okazji innego projektu spędziłam tam cały rok. Miałam okazję przyjrzeć się, jak wygląda tam praca ochotników pogotowia ratunkowego. Byłam przerażona. Brak podstawowej wiedzy i sprzętu oraz duże odległości między szpitalami sprawiają, że w wyniku wypadków umierają tam ludzie, którzy wcale nie musieliby umrzeć. Czasem wystarczyłoby, gdyby pracownicy pogotowia umieli prawidłowo ewakuować ofiarę wypadku z samochodu albo przeprowadzić podstawowe zabiegi resuscy-tacyjne. Sytuację pogarsza fakt, że brakuje tam przepisów, regulujących pracę pogotowia ratunkowego. W efekcie do wypadków poza państwowymi karetkami, wyjeżdżają też te prywatne, których właściciele zatrudniają ludzi z ulicy, bez żadnego doświadczenia, często tylko po podstawówce.

Natalia Morawska: Kiedy prowadziłam szkolenie w szpitalu, opowiadałam, że w Polsce pracownicy ochrony zdrowia pracują zgodnie z ustawami, rozporządzeniami, że są do określonych rzeczy zobowiązani, że ponoszą konkretne konsekwencje w przypadku nieprzestrzegania procedur. To zupełnie tak, jakbym opowiadała o lotach w kosmos. Tam karetka to często zwykły samochód. Wyjeżdża w razie wypadku, ale służy też do przewozu zwłok, dlatego ludziom nie kojarzy się dobrze. Często wolą nie wzywać jej w ogóle i zawieźć poszkodowanego do szpitala prywatnym samochodem, bo nasłuchali się od znajomych, że ratownicy przyjechali po kilku godzinach albo nie przyjechali wcale.

KS: Rękawiczki, deska ortopedyczna, nożyczki i wata - to często całe wyposażenie karetki, która wyjeżdża do ciężko rannych ofiar wypadków. Bez kołnierza ortopedycznego, bez kardiomonitora, ba, bez środków do dezynfekcji. Leków nie ma tam w ogóle, bo pracownicy pogotowia nie umieją ich podawać. Gdyby mieli do dyspozycji skomplikowany sprzęt, pewnie większość nie wiedziałaby, jak go używać.

Czy nikt wcześniej nie prowadził takich szkoleń?

KS: Szpitale i państwowe pogotowie dostają często drogi sprzęt od europejskich czy amerykańskich organizacji. Stoi i niszczeje, bo co komu po sprzęcie, którego nie wiadomo jak użyć? Te organizacje nie wysyłają do Afryki medyków, którzy w praktyce pokazaliby, jak z niego korzystać. A teoretyczna wiedza to w medycynie zdecydowanie za mało. Pracownicy szpitalnych oddziałów ratunkowych, które dostały jakiś sprzęt, na spotkaniach z nami sami prosili, byśmy pokazały im, jak go obsłużyć, jak interpretować wyniki. Byli głodni wiedzy.

NM: Pokazali mi starą, nieużywaną już karetkę i okazało się, że niszczeje w niej specjalistyczny sprzęt medyczny, który skądś im kiedyś przysłano. Pamiętam swoje podekscytowanie; „Jeju, wy tu macie krzesełko kardiologiczne” - krzyczałam. „Rany, jest nawet materac próżniowy do unieruchamiania poszkodowanego. Szalenie drogi sprzęt”. Urządzenia, których cena przekracza ponad dziesięciokrotnie równowartość miesięcznego dochodu przeciętnego ghanejczyka, dla nich nie znaczyły nic, bo nie wiedzieli, co to jest. Pamiętam zdziwienie pracowników szpitala, w którym prowadziłam szkolenie, kiedy przygotowałyśmy symulację wypadku drogowego z udziałem nie tylko medyków, ale też strażaków i policji. Byli w szoku, nikt tam wcześniej nie pomyślał, że te służby w kryzysowych momentach mogą ze sobą współpracować. Pracowałam tam 12 godzin dziennie: rano 6 godzin szkolenia, popołudniu kolejne 6. Ale wielu lekarzom i pielęgniarkom to nie wystarczało, zostawali, żeby dłużej podyskutować na temat, który ich ciekawił. Na szkolenia przychodzili lekarze zaraz po 12-godzinnym dyżurze. I byli punktualni, co w tym rejonie świata jest rzadkością.

KS: Tak, Europejczycy mają zegarki, a Afrykańczycy mają czas...

Może brakuje wiedzy o tym, jak pomagać ofiarom wypadków, bo i wypadków, w porównaniu z europejskimi drogami, jest tam niewiele...

NM: Kiedy wyjeżdżałam, jedna z pielęgniarek powiedziała: „Pozdrów rodzinę i powiedz, że nie mieszkałaś na drzewie”. I rzeczywiście wielu moich znajomych dziwi się „To ty nie spałaś w szałasie?!” Tam są i samochody, coraz więcej samochodów, i asfaltowe drogi, i eleganckie banki i centra handlowe.

KS: Ghana bardzo mocno się rozwija. Wydaje mi się, że za jakieś 40 lat będzie na takim poziomie, jak dziś Polska. Liczba pojazdów znacznie wzrasta, na ulicach są duże korki. Wypadków zdarza się bardzo dużo, bo brakuje przepisów, a nawet gdy są, nie są przestrzegane. Tam niewielu kierowców zwraca uwagę na czerwone światło. Nikt nie przejmuje się zapinaniem pasów, nikt nie słyszał o przewożeniu dzieci w fotelikach, nie ma obowiązkowych przeglądów, dlatego na drogi wyjeżdżają auta w katastrofalnym stanie. Jadąc takim pojazdem, nieraz mogłam oglądać drogę przez dziurę w podłodze...

NM: Dodatkowo kierowcy mają kaskaderski styl jazdy, prawie nie ma chodników, a w korkach między autami biegają handlarze, próbujący sprzedać swój towar kierowcom. Nie żyłam w PRL-u, ale sądząc po opowieściach mamy, w Ghanie jest tak jak u nas w tamtym czasie.

Teczka osobowa

Katarzyna Sas
Znajomi mówią o niej Katarzyna „Szalona”, chociażw Ghanie miejscowi nazywali ją po prostu „Obruni” (biały człowiek).

Studiuje zdrowie publiczne w Collegium Medicum UMK. Ratowniczka medyczna, koordynatorka akcji „Ratownicy dla Afryki”. Przez rok pracowała w Afryce jako koordynator projektów w medycznych podczas epidemii cholery. Nie straszna jej Ebola, malaria, cholera czy życie bez wody i prądu. Dwa razy podczas pracy w slumsach grożono jej śmiercią.

Natalia Morawska
Z zawodu jest ratownikiem medycznym, technikiem farmaceutą, studiuje pielęgniarstwo w Collegium Medicum UMK. Od 4 lat prowadzi szkolenia z zakresu ratownictwa medycznego. Pracowała w wielu zespołach zabezpieczających medycznie imprezy masowe. Prowadzi zajęcia z dziećmi i młodzieżą z zakresu profilaktyki i promocji zdrowia.

Od lat jest wolontariuszką, współtworzy projekt „Ratownicy dla Afryki”, współfinansowany przez CM UMK i prywatnych sponsorów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!