Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy wszyscy mamy "syndrom oszusta"? - wyjaśnia psycholog społeczny Maciej Chabowski

Z psychologiem społecznym Maciejem Chabowskim* rozmawia Dominika Kucharska
Co jakiś czas w mediach wypływają nośne hasła związane ze zdrowiem i psychologią, takie jak ADHD czy depresja. Obecnie sławę zyskał „syndrom oszusta”. Jednak stawianie sobie autodiagnozy po lekturze artykułu w kolorowym piśmie może być niebezpieczne.

„Na studiach miałam świetne oceny, przyjęli mnie do wymarzonej firmy, ostatnio awansowałam. Boję się dnia, gdy na jaw wyjdzie, że wcale nie jestem tak inteligentna i zdolna, że wszystko jest kwestią szczęścia”. To typowy tok myślenia osoby z syndromem oszusta?
Słysząc takie słowa, rzeczywiście z tyłu głowy pojawiałaby mi się definicja syndromu oszusta, ale równie dobrze mogłyby one paść z ust dorosłego dziecka alkoholika, a konkretnie tzw. bohatera rodziny - dziecka, które w domu jest najstarsze, hiperodpowiedzialne, a zarazem bardzo krytyczne wobec siebie i innych. Syndrom oszusta wiąże się z zaniżoną samooceną, a tę powoduje wiele czynników, jak chociażby krytyczne oceny padające w naszym kierunku czy doświadczenia z przeszłości. Jestem więc daleki od kategoryzacji i szufladkowania zachowań. Nie każdy, kto czuje, że w danym obszarze swojego życia jest słabszy niż pokazuje rzeczywistość - przez co ma wrażenie, że oszukuje wszystkich wokół - cierpi na syndrom oszusta.

Ale zaniżona samoocena nie brzmi tak dobrze jak syndrom oszusta. Właśnie tej nazwie zawdzięcza on swoją medialność. Poza tym, gdy mówiłam znajomym, na czym on polega, to prawie wszyscy stwierdzali, że też tak mają…
Co jakiś czas w mediach wypływają nośne hasła związane ze zdrowiem i psychologią, takie jak ADHD czy depresja. To są poważne choroby, których nie można zdiagnozować samemu, po przeczytaniu artykułu w kolorowym czasopiśmie. Poradniki pokazujące w kilku punktach jak uzdrowić swój związek czy jak naprawić relację z rodzicami bywają niebezpieczne dla tych, którzy przyjmują je bezrefleksyjnie. Podobnie jest z syndromem oszusta. Profesjonalni psycholodzy podchodzą do tych nośnych haseł z dystansem. Aby zdiagnozować dany syndrom, trzeba mieć konkretną wiedzę i zagłębić się w temacie, bo jeśli potraktujemy go płytko, to tak, jak pani mówi, co druga osoba stwierdzi, że jest takim oszustem. Tymczasem osoby cierpiące z tego powodu bardzo przeżywają to, że - w ich odczuciu - ciągle oszukują otoczenie, że żyją w kłamstwie i jednocześnie sabotują własne sukcesy.

Co sprawia, że w człowieku zaczyna kiełkować taki mały oszust, który coraz bardziej kontroluje jego życie?
Źródeł występowania tego syndromu szukałbym na pewno w warunkach socjalizacji i wcale nie chodzi tylko o tę, za którą stoi najbliższa rodzina. Badania pokazują, że ogromny wpływ na naszą samoocenę ma także środowisko rówieśnicze, ale i autorytety. Podam przykład z własnego życia, gdzie teoretycznie mógł pojawić się u mnie syndrom oszusta. Na studiach byłem w kole naukowym, prowadzonym przez wybitnego profesora psychologii społecznej, bardzo krytycznego i wymagającego. Wzbudzał w nas poczucie odpowiedzialności za rzetelność wiedzy. Jego opinia była dla mnie tak istotna, że do dziś robiąc pewne rzeczy zastanawiam się: „A co pomyślałby profesor, czy spełniałbym jego standardy?”.

Wielu z nas ma w głowie taki autorytet!
Oczywiście. I gdy sam sobie odpowiadam, że może nie do końca mój autorytet byłby zadowolony, to potrafię sobie wytłumaczyć, że sytuacja była taka, a nie inna i w tych okolicznościach nie dało się zrobić więcej. Moja samoocena wychodzi z tego bez szwanku. Natomiast ten nasz oszust ma inaczej. Bo jeżeli relacja z autorytetem - profesorem, matką, starszym rodzeństwem, szefem itp. - byłaby burzliwa, opierałaby się tylko na negatywnych komunikatach i ta osoba negowałaby moje sukcesy, to naturalne, że bardziej niż opinie kolegów, ceniłbym jej zdanie. Jakby pani partner po ważnym dla pani wystąpieniu powiedział: „Kochanie poszło ci świetnie”, a pani mentor wyliczyłby elementy wystąpienia, które w jego opinii były poniżej wszelkiej krytyki, to pojawiłby się pewien dysonans.

I co z tym dysonansem zrobić?
Osoba o normalnej samoocenie go zredukuje, np. mówiąc mentorowi, że przesadza, bo inni są zdania, że wystąpienie było bardzo udane. Dodatkowo jest w stanie sama stwierdzić, że dała z siebie wszystko. Natomiast osoba z syndromem oszusta nie potrafi tego zrobić.

W czasach mediów społecznościowych, kiedy opinii innych poddajemy prawie wszystko - od osiągnięć w pracy, przez nasz związek, po urodę obiadu, którego zdjęcie wrzuciliśmy do internetu - osobom z syndromem oszusta musi być szczególnie trudno.
Na pewno zna pani osoby, które niby od niechcenia wyciągają smartfon i sprawdzają, ile lajków zgarnęło ich zdjęcie. O, tylko 6, a mam 400 znajomych… Dla jedynych to informacja, że zdjęcie jest słabe, dla innych powód do radości, że 6 osób mówi „lubię to”. Ekspozycja społeczna i szerokie możliwości porównywania się z innymi, które niesie współczesna technologia, bez wątpienia mogą ten syndrom pogłębiać.

Według badań blisko 70 procent ludzi miało w życiu epizod, kiedy niesłusznie swoje osiągnięcia postrzegało jako oszustwo. Syndrom często dotyka osób z sukcesami, na wysokich stanowiskach. Podobno nawet sam einstein pod koniec życia twierdził, że czuje się oszustem, bo jego dorobek jest przeceniany…
W przypadku osób przeciętnych, tak jak wspominałem, źródeł syndromu oszusta szukamy w warunkach socjalizacji. Inaczej jest u jednostek wybitnych. Jedną z cech osób bardzo inteligentnych jest krytycyzm. To ludzie, którzy często wątpią we wszystko - w dogmaty religijne, rozwiązania, światopoglądy… Skoro więc są tak krytyczne wobec tego, co je otacza, to czemu mają nie być krytyczne wobec siebie? Przykładowo, mamy osobę, która myśli dwa razy szybciej od innych i wymyśliła nowe rozwiązanie dla firmy. Z każdej strony słyszy pochwały, ale w połowie realizacji projektu uzmysławia sobie, że nie uwzględniła jeszcze dwóch istotnych parametrów. Co wtedy? Myśli, że trzeba się wycofać, przerwać wszystko, ale proces już się zaczął, pieniądze zostały wydane… Ma wyrzuty sumienia wobec zespołu - skoro reszta nie zauważa, że jej pomysł jednak nie jest tak idealny, to znaczy, że ta wybitna jednostka wszystkich oszukuje. I już możemy zauważyć, że taka osoba myśli jak ktoś z syndromem oszusta, ale pod tę łatkę łatwo jest podpiąć kilka procesów. Nie doszukujmy się na siłę tego oszusta w każdym, kto potrafi krytycznie myśleć o sobie.

Szczególnie, że w umiarkowanym krytycyzmie chyba nie ma nic złego? Dzięki temu nie spoczywamy na laurach.
Pewnie! Spójrzmy choćby na wybitnych sportowców. Anita Włodarczyk - pobiła rekord świata na olimpiadzie, wróciła do kraju i co? Znów pobiła swój własny rekord. Nikt od niej tego nie oczekiwał, już była mistrzynią, ale ona zawsze będzie chciała więcej, żeby udowadniać, że rzeczywiście zasługuje na ten tytuł. Czy dlatego mamy dojść do wniosku, że cierpi na syndrom oszusta? Nie sądzę, a jednak trzymając się definicji tego syndromu, ktoś mógłby dojść do takiej nadinterpretacji. Dlatego raz jeszcze podkreślam, że te nośne medialnie hasła są niebezpieczne, tak samo jak diagnozowanie się za pomocą „wujka Google”. W medycynie czy farmakologii można te diagnozy skonfrontować z chemią czy biologią. W psychologii jest to bardziej skomplikowane, bo nie mamy namacalnych dowodów. Pacjent zawsze może stwierdzić, że rację ma autor artykułu w kolorowym czasopiśmie, a nie psycholog.

O syndromie oszusta dowiedziałam się, czytając artykuł o głównych hamulcach rozwoju zawodowego kobiet - boją się awansować, bo będzie większy wstyd, gdy na jaw wyjdzie ich „oszustwo”. Badania z lat 80. pokazały, że kobiety częściej cierpią na ten syndrom.
I w tym miejscu dochodzimy do uwarunkowań kulturowych. Jestem przekonany, że badania przeprowadzone dziś pokazałyby odwrotną proporcję płci.

Obecnie mężczyźni częściej czują się „oszustami”?
Jestem z pokolenia, które jeszcze dostrzegało patriarchat w rodzinnym domu. Dziś obserwujemy dynamiczną emancypację i dążenie do wyrównywania ról, czy to w rodzinie, czy w życiu zawodowym - choć oczywiście zdaję sobie sprawę z wciąż istniejących, dużych dysproporcji w kwestii równouprawnienia. Przez dominujący trend, trochę zapomina się, że przez pokolenia mężczyźni byli wychowywani na liderów, dominantów. W feminizującym się dyskursie kulturowym bywa, że ten mężczyzna nie wie, kim jest. Kiedyś, gdy ktoś obraziłby moją kobietę, to strzeliłbym mu w twarz i wiedziałbym, że zachowałem się jak facet. Dziś mógłbym zostać nazwany - zarówno przez otoczenie, jak i moją partnerkę - prymitywem. Gdybym się powstrzymał, to w oczach innych wyszedłbym na cywilizowanego gościa, ale czułbym się oszustem, bo natura napędzana testosteronem podpowiada mi, że powinienem walnąć w pysk, więc tak naprawdę nie zasługuję na miano cywilizowanego. To przykład, gdzie główną rolę gra siłą fizyczna, ale to samo można przełożyć na inne obszary.

W takim razie, czy osobę z profesjonalnie zdiagnozowanym syndromem oszusta można wyleczyć?
To nie jest choroba psychiczna, a raczej lekka dysfunkcja osobowości. Jeśli zostanie ona uświadomiona, z reguły przy pomocy kogoś z zewnątrz, to można się z tym uporać bez większego problemu, np. podczas spotkań terapeutycznych. Są też osoby, które przejdą przez całe życie i nie zauważą u siebie tego syndromu, bo będzie on dotyczył tylko jednej sfery ich życia, dajmy na to seksualnej, o której wciąż niechętnie mówi się na głos. A może być i tak, że w ich ręce trafi artykuł pod hasłem „Czy cierpisz na syndrom oszusta? Sprawdź w kilku krokach” i czytając go doświadczą olśnienia. „Tyle lat myślałem, że coś ze mną jest nie tak, a ja cierpię na syndrom oszusta!” Taka osoba ze swoją autodiagnozą może uznać, że sobie odpuści pracę nad sobą, bo ma syndrom i tyle. W ten sposób sama się zaszufladkuje, dlatego nie ma sensu nadużywać tego określenia. Jeszcze inaczej sytuacja wygląda w przypadku, gdy to, co kryje się pod hasłem syndromu oszusta, jest objawem choroby psychicznej, np. depresji i tu konieczna jest fachowa pomoc. Jeśli pojawią się wątpliwości, z czym mamy do czynienia, zawsze radzę skonsultować je z ekspertem.

[div=pull-right][img=200px]http://m.7dni.pl/2016/09/orig/dd5a4-356743.jpg[/img][/div]

*Maciej Chabowski

psycholog społeczny i dyplomowany trener biznesu. Jest współwłaścicielem grupy trenerskiej Skills Designers oraz dwóch portali branżowych (Polski Portal Psychologii Biznesu, Polski Portal Psychologii Społecznej).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!