Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[FELIETON] Jestem przywiązana do tradycji. Nie założę minispódniczki do teatru i nie pójdę w japonkach na egzamin.

Lena Kałużna
Pierwszy września kojarzy mi się nie tyle z końcem wakacji, co z niewygodnymi rajstopami, które z uporem maniaka mama wciągała mi na nogi.

Do tego śnieżnobiały kołnierzyk i granatowy fartuszek. Tak było, kiedy zaczynałam szkołę podstawową. Mimo
że fartuszki po kilku latach odeszły do lamusa, na taką okazję należało ubrać się ładnie. Bardziej elegancko. Ciekawa jestem, jak wyglądać będzie rozpoczęcie szkoły w tym roku. Czy rodzice nadal ubierają dzieci nieco odświętnie, czy młodzież buntuje się i chodzi w tym, na co ma ochotę. Kolorowo, sportowo, a może nawet byle jak?

Na studiach zauważyłam, że podczas egzaminów można podzielić studentów na dwie grupy. Nie mam na myśli tych, którzy się uczyli i tych, którzy liczyli na szczęście. Ale ubranych z szacunkiem, skromnie i elegancko, oraz takich, którzy po prostu przyszli. Ubrani, ot tak. Dzień jak co dzień. Jeszcze nie wartościuję, co jest słuszne, a co nie. To tylko luźne wspomnienia przy okazji kończących się wakacji.

Szalony minimalista

W ubiegłym roku podczas konferencji „Charmsy Biznesu”, która cyklicznie na jesień odbywa się w Bydgoszczy, miałam przyjemność poznać Oresta Tabakę. Jest on miłośnikiem minimalizmu. Dość kategorycznym. Jak dla mnie nawet nieco kontrowersyjnym. Postanowił ograniczyć ilość posiadanych rzeczy do kilku sztuk. Można go poznać po pomarańczowej koszulce i oliwkowych spodniach. Chodzi w nich... zawsze! Zapytałam go, jak ma się jego filozofia życiowa w przypadku wyjątkowych okazji. Na przykład wesela, czy jakiejś ważnej gali, podczas których obowiązuje szykowny dress code, goście nie tylko wyglądają odświętnie, ale nawet stroją się. Na dobrą sprawę otoczenie oczekuje od nas takiego zachowania. Mamy swoim staraniem
o wygląd zewnętrzny okazać szacunek okazji oraz spotykanym osobom.

Orest bez wahania rozłożył ręce i powiedział: „Tak oto poszedłbym na wesele czy ważną galę. Jeśli komuś nie podoba się mój T-shirt czy spodnie, niech mnie nie zaprasza…”. Pomyślałam sobie, że rzeczywiście, nie uraziłby mnie, gdyby na mój ślub czy galę z okazji przyznania mi Nagrody Nobla (teraz się rozmarzyłam!) pojawił się ot tak. Jestem tolerancyjną, otwartą osobą, a on przecież nikomu nie robi krzywdy swoim wyglądem.

Z drugiej strony…

Mam przed oczyma obraz swoich dziadków. Babcię, która każdego poranka, ze stoickim spokojem, powolutku upinała wsuwkami krucze włosy w zgrabny kok. Jakby celebrowała początek nowego dnia. Dziadka, zawsze w nienagannie wyprasowanej koszuli. Oboje codziennie starali się tak, jakby to miał być najważniejszy dzień w ich życiu. Gdy zdarzały się okazje, można ich było zobaczyć w kapeluszach. Wyglądali zjawiskowo. Jakby od idealnie zawiązanego krawata zależały losy całego świata.

Wczoraj i dziś

Widziałam w swoich dziadkach ogromny szacunek do TU i TERAZ. Do każdego człowieka i motylka, do powszedniego śniadania i uroczystej kolacji. Taka wizja rozkochania w rzeczywistości jest mi bliska. Jestem przywiązana do tradycji. Nie założę minispódniczki do teatru i nie pójdę w japonkach na egzamin.

Zastanawiam się jednak czasem, czy jest sens oglądać się za przeszłością. Świat pędzi do przodu, zmienia się. Może należy tworzyć nową kulturę? Może bycie sobą, nawet jeśli oznacza to bluzę z kapturem i trampki założone do opery - to nic złego? Może to prostu przyszłość pozbawiona sztywnych więzów oczekiwań otoczenia?

*Lena Kałużna
Socjolożka, trenerka wizerunku.
Szczegóły na:
www.kobiecaperspektywa.pl
www.facebook.com/perspektywakobiet

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!