Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[FELIETON] Wykiełkował w dziecku kicz. I co z tego?

Emilia Iwanciw
Designerski kotek jest dziwny, taki nieswój, ma w sobie tajemnicę. Choć dziś wolałabym artystycznego kotka od tego z różową kokardką, rozumiem dlaczego Julia woli Hello Kitty.

Julia ma 5 lat i uwielbia różowy kolor, koronki, serduszka i plastikowe perły. Jej mama żali się, że czasem wstyd chodzić po mieście z córką obwieszoną różowymi gadżetami. Miała plan, że jej dzieci będą wyglądać modnie, oszczędnie, ubrane w markowe rzeczy dobrej jakości. Miały bawić się wyłącznie drewnianymi klockami, doceniać design i funkcjonalny minimalizm. A tu takie rozczarowanie, taki obciach. Teraz ona - artystka - intelektualistka - idzie ulicą z małą dziewczynką obwieszoną jak choinka, w kiepskiej jakościowo koszulce z wizerunkiem Hello Kitty. - Skąd jej się to wzięło? - pyta. - Miłości do kiczu nie odziedziczyła w genach. Nie widzi tego w domu. Czy to wszystko wpływ koleżanek?

Ma w sobie tajemnicę

Podejrzewam, że nie tylko obserwacje różowych koleżanek sprawiły, iż u Julii jak niechciany chwast wykiełkował kicz. I nie martwiłabym się na zapas. Większość dzieci go kocha, bo jest dosłowny, łatwy w odbiorze, słodki, pogodny. Kicz sprawia przyjemność. Nie trzeba nic dopowiadać, wyobrażać sobie, wszystko jest podane na tacy. Kiczowata postać Hello Kitty ma nosek, wąsy i różową kokardkę. Jest wesoła i miła. Designerski kotek jest czarny i właściwie nie wiadomo, czy to kotek, czy ponura plama. Aby zobaczyć artystycznego kotka trzeba się wysilić. Designerski kotek jest dziwny, ma w sobie tajemnicę. Choć dziś wolałabym artystycznego kotka od tego z różową kokardką, rozumiem, dlaczego Julia woli Hello Kitty.
Zaobserwowałam coś jeszcze: w tandetnych różowych koszulkach Julii wolno jeść lody bez obawy, że się pobrudzi. Mamie nie jest żal bluzki za 15 złotych z osiedlowego bazaru. W tych dobrych jakościowo ubraniach Julia nie może biegać (bo się przewróci i podrze).
O łapczywym jedzeniu lodów już w ogóle nie ma mowy.

Symbol „normalności”

Przypomina mi się Agnieszka, koleżanka z podstawówki, córka rzeźbiarzy. W piątej klasie spędzała u mnie przerwę świąteczną. Zachwycała się tradycyjną choinką, kolorowymi światełkami, serwetkami w anioły. U niej w domu królowała szarość i biel. Choinka była artystyczna, złożona z sosnowych desek i jak żyrandol zwisała z sufitu. Dziś myślę, że jej tęsknota za połyskliwą tradycją wynikała z potrzeby przytulności, którą dają kiczowate przedmioty. I może też z pragnienia przynależności do wspólnoty. Bo przecież większość ludzi ma tradycyjne kiczowate choinki. Ich urok jest oswojonym symbolem „normalności” i przeciętności, do której jakoś instynktownie dążymy. Moda, dobry gust, nowoczesność, artyzm są zarozumiałe, elitarne, hermetyczne. Kicz jest dla wszystkich. Ma w sobie życzliwość i prostolinijność, jak babcia przy stole nakrytym ceratą, czekająca na wnuczka z parującym talerzem staromodnego rosołu. Przy stole z ceratą, którą można było beztrosko pobrudzić i nikt nie robił z tego kłopotu.

Bez trudnych pytań

Ponoć umiłowanie kiczu jest charakterystyczne dla społeczeństw dobrobytu. Coraz częściej szukamy zabawy bez trudnych pytań i odpowiedzi. Bez konieczności zastanawiania się, co autor mógł mieć na myśli. Szukamy tego, co już kiedyś gdzieś było. W książce „O kiczu”, Andrzej Banach stwierdza, że wspólnymi cechami każdego rodzaju kiczu są: fałszywość, pretensjonalność i taniość. A ja sądzę, że dzisiaj pretensjonalna jest częściej tzw. sztuka wysoka. Nie nazwałabym też kiczu fałszywym. Sporo w nim jednak autentyzmu, nieskrępowania, pierwotnych instynktów. Umiłowanie kiczu wynika z naturalnej w większości kultur potrzeby ozdabiania, własnej inwencji twórczej, chęci posiadania „czegoś ładnego”, lecz nie za bardzo odmiennego, od tego co mają wszyscy. Z pewnością w jakimś sensie kicz wywodzi się z twórczości ludowej, która jest przecież autentyczna.

Wieje chłodem…

Umiłowanie kiczu w naszych czasach dobrobytu może też oznaczać tęsknotę za czymś więcej. Za brakiem przymusu wyróżniania się z tłumu, za bezwarunkową akceptacją i swobodą, ciepłem, za luzem, za dawnymi czasami, kiedy kiczowate ubranka dzieci nie przeszkadzały większości rodziców. Za czasem, kiedy ważniejsze było zwykłe bycie od bycia w jakiś określony sposób, na określonych zasadach, w określonym opakowaniu. Umiłowanie kiczu dzisiaj może być też rodzajem ucieczki przed doktryną indywidualizmu, która wieje snobistycznym chłodem.

*Emilia Iwanciw
Redaktorka „Miast Kobiet”, dziennikarka, historyczka sztuki. Mama 12-latka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!