Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzieś pomiędzy

Justyna Król
W dzieciństwie Magdzie do tworzenia wystarczał kawałek drewna lub piasek w piaskownicy. Dziś figuruje w dziesiątce najlepszych ilustratorów w kraju.

Nie pamięta, kiedy dostała pierwsze kredki, ale jako chorowite dziecko często przesiadywała w poczekalniach u lekarzy, przelewając twory swej bujnej wyobraźni do zeszytów. Mama zawsze woziła je ze sobą - na wszelki wypadek. Tapetowała też pokoje szarym papierem pakowym, by dzieci mogły same zapełniać ściany kolorami. Być może te początki przesądziły o tym, że dziś bydgoszczanka Magda Rucińska jest w dziesiątce najlepszych polskich ilustratorów.

INSPIRUJĄCA NUDA

- Tak zwany rysunek konferencyjny nadal mi się zdarza. Kiedy nudzę się na jakimś posiedzeniu, ręka sama wędruje, to silniejsze ode mnie - śmieje się Magda. W młodości sugerowano jej liceum plastyczne, ale wybrała ogólniak, czego długo żałowała. Po maturze dostała się na lingwistykę, ale prawdziwe spełnienie poczuła dopiero, gdy równolegle zaczęła studiować edukację artystyczną na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. To tam zaczęły się prawdziwe eksperymenty. - Pochłonął mnie rysunek, od technik tradycyjnych po multimedialne. Głównie dzięki Joannie Imielskiej, mojej promotorce, którą do dziś bardzo cenię. Robiłam ilustracje do wierszy, kręciłam filmiki, tworzyłam animacje. Byłam strasznie nastawiona na podejście konceptualne, zdarzało się, że korzystałam też z moich umiejętności lingwistycznych przy tych projektach. Z perspektywy czasu uważam, że niektóre z nich były mocno przeintelektualizowane - wspomina. - Później, szukając swojej ścieżki, już w pełni świadomie wróciłam do tradycyjnych narzędzi.

MURAL, SITODRUK I KOMIKS

Magda była stypendystką ministra. Projektowała reklamy dla Bydgoskiego Informatora Kulturalnego, rysunki dla Magazynu Moment, zajmowała się artystycznym malowaniem
ścian - m.in. murali. Współtworzyła Otwartą Pracownię Sitodruku i Bydgoski Handmaderoom, a także kojarzoną z nim markę Nuka. Całkiem niedawno słynne „Fabularie” umieściły jej pracę na okładce. Publikowała w „Zwykłym Życiu”, „Lampie”, pisała też recenzje do „Zeszytów Komiksowych”. - Choć z nazwy to trochę wrzucanie samej siebie w szufladkę, kapitalnie wspominam udział w gdańskich warsztatach pt. „Dziewczyny też rysują komiksy” - mówi. Niektóre z jej prac trafiły do antologii komiksu kobiecego. Inne znalazły się na wystawie w poznańskim CK Zamek - w galerii komiksu Cheap East.

W 2015 roku w Galerii Wspólnej pokazała swoją wystawę pt. „Pomiędzy”. - To była pierwsza tak dojrzała z moich wystaw. Pojechała też do sopockiej Zatoki Sztuki, ale w Galerii Wspólnej było jej lepiej - dodaje ze śmiechem. - Czułam, że jest to miejsce autentycznie stworzone do prezentowania sztuk wizualnych. W Sopocie było pięknie, ale nie czuło się misji tej sztuki, była gdzieś obok samego wydarzenia, poza kontekstem. Dlaczego „Pomiędzy”? Bo ja zawsze się czułam tak trochę pomiędzy. Moja twórczość mieści się pomiędzy wyrażaniem a opowiadaniem. Samo słowo „pomiędzy” kojarzy mi się z procesualnością, czymś nieskończonym. To taka moja niedookreślona, niepozamykana przestrzeń.

JEJ NIEPOKOJE

Choć ludzie często mówią, że jej prace są smutne, chcą je mieć dla siebie. Z wieloma już się pożegnała, ale cykl „Niepokoje”, częściowo prezentowany w zbiorze „Pomiędzy”, jest jej szczególnie bliski. Na razie nie można go kupić, nadal jest w fazie powstawania. - Będę tworzyć „Niepokoje” tak długo, aż poczuję, że to już koniec. Czy te prace są smutne? Nie wiem, ja tego tak nie widzę. Czuję się dobrze w zawężonej stonowanej kolorystyce, może stąd te odczucia odbiorcy, ale nie inspiruję się smutkiem. Nie lubię rozkrzyczanego komunikatu, wolę subtelny przekaz. Fascynuje mnie poszukiwanie odcieni i tekstur w wąskiej gamie kolorystycznej. Fakt, bywa, że tworzę przy smutnej muzyce. Ona pomaga się otworzyć na proces twórczy, ale ładuje mnie pozytywną energią. Nie próbuję przekazywać żadnych skrajnych, drastycznych emocji. Rysowane przeze mnie postaci są statyczne, ich twarze raczej nie sugerują zbyt wiele - twierdzi artystka.

Bodźców do tworzenia lubi szukać w domu ukochanej babci, wśród nagromadzonych tam przedmiotów. Jedną z jej inspiracji był też dziadek - Straciłam go w dzieciństwie. Nie byłam z nim bardzo zżyta, ale dotknęło mnie, gdy zgubiłam jedyną fotografię, która po nim została. Jego obraz w mojej głowie zaczął się rozmywać. Tak powstał cykl prac o jego braku, nieobecności - opowiada.

W SWOIM TEMPIE

Na co dzień pracuje na UTP, wykłada głównie malarstwo i rysunek na kierunku architektura wnętrz. Z Bydgoszczy nie planuje wyjeżdżać, odpowiada jej tutejsze tempo życia. Nigdy nie lubiła pośpiechu. Twierdzi, że zawsze była nieco wyobcowana, może nawet mało towarzyska. Choć relacje z ludźmi bardzo sobie ceni, do dziś, gdy ma wybierać między kawą z koleżanką a godzinką w swej pracowni, ma dylemat. Wciągnięta w projekt, zarywa noce. - Chcę tworzyć. Rozwijać się artystycznie. Najlepiej do śmierci. Życia bez rysowania sobie nie wyobrażam, jest mi ono potrzebne jak powietrze - dodaje.

Zobacz galerię: Prace Magdy Rucińskiej

Magda Rucińska

31-letnia bydgoszczanka, rysowniczka i ilustratorka, absolwentka lingwistyki na UKW w Bydgoszczy i edukacji artystycznej na ASP w Poznaniu, autorka wystawy POMIĘDZY, prezentowanej w Galerii Wspólnej i Zatoce Sztuki w Gdyni, publikowała w „Fabulariach”, „F5” i „Zeszytach Komiksowych”.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera