Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ginekologia estetyczna to nie fanaberia

Lucyna Tataruch
[Rozmowa z dr. n. med. Bartłomiejem Wolskim i dr. n. med. Maciejem Socha] Dramat zaczyna się już od braku rozmowy z pacjentką przed planowaniem ciąży. Jego finał rozgrywa się na sali porodowej. Tam liczy się przede wszystkim to, by urodziło się zdrowe dziecko. Mało kto zastanawia się nad tym, czy działania podejmowane podczas porodu, będą miały negatywne konsekwencje dla pacjentki w przyszłości. Możemy to zmienić!

[div=pull-right][img=200px]http://m.7dni.pl/2016/05/orig/e3c12-348081.jpg[/img][/div]

Niedawno sam usłyszałem od jednego z ginekologów, że kobieta decydując się na zajście w ciążę świadomie podejmuje ryzyko. Jeżeli chce mieć dziecko, to powinna pogodzić się z tym, że później może mieć problemy ze współżyciem, z estetyką krocza czy z innymi rzeczami. Myślę, że współczesna kobieta wcale nie musi się na to godzić.
dr n. med. Bartłomiej Wolski

Skąd pomysł, by zajmować się m.in. ginekologią estetyczną? Zmienia się zapotrzebowanie na usługi w gabinetach ginekologicznych?
Dr Wolski: Przede wszystkim zmieniła się świadomość kobiet odnośnie estetyki i możliwości autokreacji własnego ciała. A my z Maćkiem Socha, cóż…wsłuchując się w te czasami jeszcze nieśmiałe prośby pacjentek, po prostu staramy się je spełniać (śmiech). Coraz częściej, gdy pacjentka przychodzi do gabinetu ginekologicznego, oczekuje od nas holistycznego zaangażowania w rozwiązanie danego problemu. Szczególnie dotyczy to dobrze zaplanowanej opieki okołoporodowej oraz postępowania z defektami poporodowymi, a to już jest domena ginekologii estetycznej. Z moich obserwacji wynika, że przynajmniej 1/3 pacjentek jeszcze po roku od porodu odczuwa dolegliwości związane ze zmianą anatomii krocza.

To bardzo dużo.
Dr Wolski: Myślę, że tak naprawdę z takich powodów cierpi znacznie więcej kobiet. Jak oceniono w ostatnich badaniach, mniej niż połowa z nich dzieli się swoimi wątpliwościami z lekarzem. Od tego w zasadzie powinniśmy zacząć. Uważam, że ginekolodzy mają tutaj ogromne pole do popisu. Mogą już na pierwszej wizycie zaproponować pacjentce plan ginekologiczno-estetyczny. Rozmowa na temat oczekiwań i obaw kobiety powinna odbyć się jeszcze przed zajściem w ciążę. Dzięki temu można w porę zapobiec wielu nieprzyjemnym konsekwencjom.

Jakie to mogą być konsekwencje?
Dr Wolski: Najczęstsze to zespół luźnej pochwy lub zbyt szerokiego wejścia do pochwy, problemy z anorgazmią, blizny po nacięciach krocza i wiążąca się z tym dyspareunia, czyli bolesne współżycie. Czasami nietrzymanie moczu. Bardzo często spotykam też defekty kosmetyczne, powstałe po uszkodzeniach warg sromowych mniejszych, po nieprawidłowej technice szycia lub zaburzeniach gojenia - szczególnie blizn po cięciu cesarskim. Wszystkie te konsekwencje porodu wpływają na jakość życia obojga partnerów. Mogą być źródłem zaburzeń psychicznych, zaniżają samoocenę kobiet i deformują szeroko pojęte zdrowie seksualne. A jak wiemy, według WHO zdrowie to nie tylko nieobecność choroby, ale także dążenie do dobrostanu psychicznego.

Aż tak źle przeprowadza się porody?
Dr Wolski: Czasem na siłę kontynuuje się poród pochwowy w imię prymatu naturalności lub prowadzi tzw. próbę porodu bez wcześniejszego, rzetelnego prognozowania możliwości przeprowadzenia go drogami natury. W Polsce podczas porodów nadal często wykonuje się niepotrzebne nacięcia, chociaż dawno już udowodniono, że takie postępowanie nie chroni kobiety przed poważnymi urazami krocza i odbytnicy oraz nie zapobiega nietrzymaniu moczu i obniżeniu narządu rodnego w przyszłości. To jest zatrważające. Zdarza się też, że rutynowe nacięcia krocza wykonywane są w nieprawidłowym miejscu, złą techniką. Następnie zszywają je najmłodsi, niekoniecznie doświadczeni lekarze. Pacjentka wychodzi do domu i po jakimś czasie wraca do ginekologa po pomoc, ale pewnych zmian nie da się już naprawić w stu procentach. Możemy zaproponować różne rozwiązania, jednak ginekologia estetyczna nie jest lekarstwem na wszystkie defekty. Myślę, że jakieś 10-15 proc. tych kobiet zostaje bez możliwości realnej pomocy. I tak jak wspomniałem, ten dramat zaczyna się już od braku rozmowy z pacjentką przed planowaniem ciąży. Jego finał rozgrywa się na sali porodowej. Tam liczy się przede wszystkim to, by urodziło się zdrowe dziecko. Mało kto zastanawia się nad tym, czy działania podejmowane podczas porodu, będą miały negatywne konsekwencje dla kobiety w przyszłości.

I dla całej jej rodziny. Od tego rozpadają się też związki.
Dr Wolski: Dokładnie tak się dzieje. Czasem trafiają do mnie kobiety po dramatycznie przebytych porodach. Współżycie w ich związkach już nie istnieje, bo wiąże się z ogromnym bólem albo wstydem nie do przełamania. Staramy się pomóc, ale zdobycze ginekologii estetycznej nie są odpowiedzią na wszystkie zaburzenia, ponieważ powrót ładu anatomicznego nie gwarantuje powrotu ładu funkcjonalnego. Dochodzi do tego jeszcze trauma po porodzie, brak akceptacji siebie. Dlatego tak ważna jest kompleksowa opieka już wcześniej, rozmowa na temat przygotowań, planu porodu, potrzeby nacięć krocza, postępowania z blizną. Omawiamy także kwestie współżycia w ciąży i oczekiwania pacjentek w tym zakresie po ciąży. Te sprawy są niezmiernie istotne dla obojga rodziców.

Partnerzy biorą udział w tych rozmowach?
Dr Wolski: Zazwyczaj pierwsza rozmowa odbywa się tylko z pacjentką - tak, by nie zakłócać intymności i swobody. Często właśnie przy takim spotkaniu okazuje się, że istnieje problem z brakiem akceptacji i zrozumienia przez tę drugą osobę.

Mężczyźni nie rozumieją problemów swoich partnerek? Smutne…
Dr Wolski: To oczywiście zależy od charakteru związku, od sposobu komunikacji pary. Mężczyźni mogą czasem nie rozumieć swoich partnerek, ale trudno też się dziwić…Osoby niezwiązane z medycyną mają prawo nie wiedzieć, jakie mechanizmy grają tutaj rolę. Bardziej smutne jest to, że brak zrozumienia dotyczy także lekarzy, o zgrozo, również ginekologów. Niedawno sam usłyszałem od jednego z kolegów, że kobieta decydując się na zajście w ciążę świadomie podejmuje ryzyko i musi liczyć się z konsekwencjami. Jeżeli chce mieć dziecko, to powinna pogodzić się z tym, że może później mieć problemy ze współżyciem, z estetyką krocza czy z innymi rzeczami. Myślę, że współczesna kobieta wcale nie musi się na to godzić. Pamiętam, że poświęciliśmy z Maćkiem mnóstwo czasu na dyskusje o tym, co warto i co trzeba zmienić w położnictwie i ginekologii.

Niezbyt to wszystko zachęcające do zajścia w ciążę…
Dr Wolski: Na szczęście wcale nie musi tak być! Ale jeśli już się tak zdarzy, to my w klinice LEKARZE Mostowa4, obiecaliśmy sobie, że zrobimy wszystko, by pomagać. W tej pracy chodzi przede wszystkim o to, by wsłuchać się w potrzeby pacjentki i stworzyć jej komfort profesjonalnej porady. Kobieta musi wiedzieć, że powstania pewnych defektów da się uniknąć, inne można skutecznie naprawić, a jeszcze innych nie trzeba lub nawet nie powinno się korygować, bo „przeszkadzają” one tylko lekarzowi. Ginekologia estetyczna jest jednym z narzędzi umożliwiających taką kompleksową opiekę. Na Mostowej skupiamy się głównie na możliwościach ambulatoryjnych, czyli na tej najszybszej i jednocześnie najbardziej efektywnej formie pomocy. Są to m.in. zabiegi mezoterapii, laseroterapii, wypełniacze, radiofrekwencja, lifting krocza w znieczuleniu miejscowym. Możemy wykorzystywać do tego większość substancji lub nici, które są używane na przykład w chirurgii plastycznej przy korektach twarzy. Mamy ogromne możliwości. Jesteśmy w stanie zaproponować konkretny plan działania, który ma zdecydowanie więcej wspólnego z niezbędną pomocą niż z czymś, co wielu nazywa fanaberią!

[div=pull-right][img=200px]http://m.7dni.pl/2016/05/orig/7795a-348082.jpg[/img][/div]

Nadal bagatelizuje się powszechne problemy kobiet. Dla mnie nie do przyjęcia są na przykład reklamy pachnących pieluchomajtek z przekazem, że rozwiązaniem dla nietrzymania moczu jest ich noszenie. To jakiś koszmarny i nieprawdziwy komunikat! Pacjentki słyszą też podobne rzeczy w gabinetach lekarskich. Tak nie powinno być, skoro możemy realnie pomagać.
dr n. med. Maciej W. Socha

Badania wskazują, że bardzo dużo kobiet ma kompleksy z powodu wyglądu swoich narządów płciowych…
Dr Socha: Tak, od 15 do 20 procent. Co piąta kobieta uważa że jej zewnętrzne narządy płciowe wyglądają źle lub że powinny wyglądać inaczej. Przy czym nie wiem, czy czytaliśmy to samo badanie naukowe, ale w tym, które ja analizowałem, wspominano, że dzieje się tak wcale nie z powodu porównań z innymi kobietami lub złej oceny przez partnera seksualnego. Wcześniej wydawało mi się, że to działa tak jak u facetów, którzy mierzą się z tym, co widzą na przykład w filmach pornograficznych. Okazuje się jednak, że u kobiet ma to często związek z niską samooceną lub problemami w związku. Czasem więc, gdy w gabinecie wytłumaczymy pacjentce, że jej krocze wygląda normalnie i potwierdzimy jego prawidłowe funkcjonowanie, to ona zmienia zdanie. Oczywiście są też osoby, które przychodzą i mówią: „Poproszę jakiś zabieg z ginekologii estetycznej. Nie wiem jeszcze co, ale wszyscy z tego korzystają, więc ja też chcę”.

Czyli robi się z tego też trend, taka moda.
Dr Socha: Tak, nawet bardzo popularny trend, ale nie ma co do tego reguły. Podam inny przykład, jednej z moich pacjentek - młodej dziewczyny, studentki, która wymagała operacji z powodu torbieli gruczołu przedsionkowego. Dodatkowo miała bardzo mocno powiększoną jedną z warg sromowych mniejszych. To już nie jest jedynie kwestia estetyki, ale problem zdrowotny. Doprowadza to do urazów, otarć nawet od noszonej bielizny, przewlekłych stanów zapalnych i oczywiście problemów przy współżyciu. Zapytałem, czy jej to nie przeszkadza. Odpowiedziała: „Tak, ale co mogę zrobić? Dopiero zbieram pieniądze na operację”. Pomyślałem wtedy, że przecież nie można jej tak zostawić. To jest schorzenie, które trzeba zoperować w ramach finansowania przez NFZ. Przy okazji usunięcia torbieli, zmniejszyłem jej tę wargę sromową wiedząc, że będzie to dla niej ogromna zmiana. I faktycznie, była. Są więc też i takie pacjentki, które po cichu żyją z faktycznymi problemami zdrowotnymi… i cierpią, mimo że można im pomóc.

Korekta warg sromowych to najczęściej wykonywany tego typu zabieg?
Dr Socha: Tak, to tzw. labioplastyka. Ciekawe jest to, że do popularyzacji tych zabiegów doszło poniekąd przez zmiany, jakie dokonują się w naszych czasach. Często kobiety odchudzając się tracą tkankę tłuszczową również z warg sromowych większych i ze wzgórka łonowego. Z kolei wargi sromowe mniejsze zaczynają bardziej wystawać. Niektórym pacjentkom to przeszkadza. Mówią, że mają zwiotczałe krocze, źle się z tym czują. Chcą przywrócenia dawnego obrazu tych okolic. Mamy na to sposoby - możemy zastosować wypełniacze, czyli kwas hialuronowy, który nada tym miejscom inny kształt oraz dokonać korekty warg sromowych mniejszych, laserowo lub chirurgicznie.

Często traktuje się to jak fanaberię?
Dr Socha: Być może, ale nasza praca uczy pokory. Pamiętam, jak Bartek Wolski zaproponował, żebyśmy zaczęli zajmować się tym profesjonalnie. Zastanawiałem się wtedy, czy to faktycznie potrzebne. Teraz już inaczej do tego podchodzę, bo widzę, jak te zabiegi potrafią poprawić jakość życia kobiet. Ostatnio jednej z pacjentek, przy okazji poważnej operacji ginekologicznej, usunęliśmy wystające znamię z okolicy narządów płciowych, a ona dzięki temu poczuła się jak nowo narodzona. Wcześniej nie wspominała o tym, jak duży był to dla niej problem! Gdyby miała je na twarzy czy ręku, to nikt nie nazywałby tego fanaberią. Poza tym, nie zawsze chodzi jedynie o estetykę. Dużo kobiet trafia do gabinetu na przykład z powodu przewlekłych infekcji ginekologicznych lub innych dolegliwości, które znikają wraz poprawą wyglądu krocza, choćby za sprawą zwężenia wejścia do pochwy. Czasem dzieje się to w ramach ginekologii estetycznej, a czasem to już ginekologia plastyczna i rekonstrukcyjna.

Jaka jest różnica?
Dr Socha: To taka kalka z chirurgii plastycznej. W ginekologii estetycznej chodzi raczej o małoinwazyjne zabiegi laserowe lub iniekcje. W ginekologii plastycznej inwazyjność procedur jest już większa. Poprawiamy zewnętrzne narządy płciowe, zwężamy przedsionek pochwy, implantujemy nici i odsysamy tłuszcz. Z kolei w bliskiej mojej codzienności ginekologii rekonstrukcyjnej zmieniamy całość, najczęściej w ramach dużych, skomplikowanych operacji uroginekologicznych. Rekonstruujemy dno miednicy mniejszej, zmieniamy kształt pochwy i położenie macicy, dokonujemy repozycji pęcherza moczowego i odbytnicy, tak by w końcu wszystko było na swoim miejscu.

A często nie jest?
Dr Socha: Ogromnie często! 30 procent kobiet po trzydziestym roku życia ma zaburzenia statyki narządów miednicy i do tego nietrzymanie moczu lub stolca. Wśród 50-latek to prawie 80 procent. Nadal się bagatelizuje ten powszechny problem, bo tak to funkcjonuje w świadomości ludzi. Dla mnie nie do przyjęcia są na przykład te wszystkie reklamy pachnących pieluchomajtek z przekazem, że rozwiązaniem dla nietrzymania moczu jest ich noszenie. To jakiś koszmarny i nieprawdziwy komunikat! Mało tego, kobiety słyszą też podobne rzeczy w gabinetach lekarskich. Tak nie powinno być, skoro mamy możliwości, by realnie pomagać!

Słyszałam, że nietrzymanie moczu można też leczyć laserem.
Dr Socha: Generalnie tak, jeśli wynika to tylko z przejściowych zaburzeń anatomicznych, spowodowanych problemami hormonalnymi lub porodem. W większości przypadków jednak, kiedy uszkodzone są struktury anatomiczne, to konieczna jest większa ingerencja. Przede wszystkim laser jest świetnym rozwiązaniem dla rejuwenacji pochwy, czyli odmładzania. To też ogromne wsparcie dermatologii i wenerologii, bo pozwala z narządów płciowych usuwać znamiona lub kłykciny kończyste, powstałe w wyniku zarażeniu wirusem brodawczaka HPV.

I sukces gwarantowany.
Dr Socha: Dla mnie największym sukcesem są zadowolone pacjentki. Kiedyś jedna z nich zdecydowała się po porodzie być moim „królikiem doświadczalnym”, kiedy testowaliśmy jeden z laserów na Mostowej. Poprosiłem ją o informację zwrotną, czy coś się zmieniło. Nie odzywała się jakiś czas, byłem więc załamany, ale w końcu dostałem SMS-a, że już po tygodniu było lepiej, a po miesiącu nawet partner zauważył różnicę. Jestem bardzo szczęśliwy, że widzą poprawę. Pozdrawiam Pani Aniu, pewnie Pani to czyta (śmiech).

*Maciej Socha i Bartłomiej Wolski

przyjaźnią się od prawie piętnastu lat. Od ponad roku prowadzą prywatną klinikę LEKARZE Mostowa4. Obaj są specjalistami położnictwa i ginekologii oraz doktorami medycyny w dziedzinie perinatologii. Dr Socha dodatkowo jest specjalistą ginekologii onkologicznej oraz andrologiem. W klinice na Mostowej zajmuje się głównie perinatologią i rozrodczością. Jest szczęśliwym wujkiem 9-miesięcznego Władka, którym w ciąży jego mamy opiekował się dr Bartłomiej Wolski. Dr Wolski dodatkowo ukończył szkolenie specjalizacyjne w dziedzinie seksuologii. W klinice LEKARZE zajmuje się głównie położnictwem, ginekologią i seksuologią. Niedługo zostanie ponownie ojcem, a ciążę jego małżonki prowadzi dr Maciej Socha. Obaj wraz z dermatologiem dr Jolantą Maciejewską przeprowadzają zabiegi z zakresu ginekologii plastycznej, rekonstrukcyjnej i estetycznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!