MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Graty, które dają szczęście

Marek Wojciekiewicz
Ariel Piotrowski to chodząca encyklopedia wiedzy i opowieści o starych motocyklach i samochodach
Ariel Piotrowski to chodząca encyklopedia wiedzy i opowieści o starych motocyklach i samochodach Marek Wojciekiewicz
Rozmowa z Arielem Piotrowskim, miłośnikiem starych motorów i samochodów terenowych, właścicielem kultowego Mercedesa Wolf 240.

Jazda samochodem, który posiada tylko jedną szybę, musi dostarczać wrażeń podobnych do tych, jakie daje śmiganie na motorze?
Tak, to prawda. Dla mnie to ważne, bo moją pierwszą miłością są właśnie motocykle, od nich zaczęła się moja przygoda z motoryzacyjnymi zabytkami. Ten model samochodu przeznaczony był do użytkowania przez snajperów, odbicie światła o szklaną osłonę, mogłoby demaskować ich położenie. Jazda nim to prawdziwa przyjemność, szczególnie w tak malowniczych rejonach jak okolice Świecia i Chełmna.

Odrestaurowanie auta, które ma kilkadziesiąt lat, wymaga chyba sporo czasu i pieniędzy?

Wszystko zależy od tego, jaki efekt chcemy uzyskać. Dla mnie najważniejsze jest, by do naprawy i remontu stosować tylko oryginalne części. To wiąże się ze sporym nakładem sił i środków. Części poszukuje się na stronach internetowych, wśród przyjaciół, a także w składnicach złomu. Dobrym miejscem są zawsze zloty pasjonatów, miłośników militariów czy grup rekonstrukcyjnych.

Czy myślał Pan o tym, by w oparciu o swoją pasję i wiedzę, utworzyć firmę i zajmować się tym zawodowo?
Tak, prowadziłem z kolegą sklep z motorami, jednak po jakimś czasie przyznałem się sam przed sobą, że to kiepski pomysł. Zorientowałem się, że patrzę na każdy motor, jak na towar do sprzedania. Cała magia odchodziła na drugi plan, dlatego dałem sobie z tym spokój.

Poszukiwanie pojazdów nadających się do odrestaurowania i części do nich, na pewno też wiąże się z wieloma przygodami?

W tym „sporcie” trzeba być wytrwałym i mieć sporo szczęścia. Przypominam sobie historię z dwoma motocyklami marki BSA, to maszyny produkowane specjalnie na potrzeby brytyjskiej armii. Informację o istnieniu tych cudeniek usłyszałem przy ognisku. W ten sposób dotarłem do syna pierwszego ich właściciela. Facet był dość oporny, jednak lubił wypić, więc po kilku spotkaniach stał się bardziej wylewny. Okazało się, że jego ojciec był budowniczym tamy w Gródku, tam jeszcze przed wojną działał klub motoryzacyjny. Z dowodów rejestracyjnych wynikało, że oba motory zostały kupione w Świeciu w 1931. Ojciec mojego rozmówcy, kiedy już przestał na nich jeździć, rozebrał je na części i zamknął w piwnicy. Syn przewiózł je do Bydgoszczy i w końcu mi je sprzedał. Wtedy okazało się, że w obu maszynach brakuje sporo części. Kolejne śledztwo wykazało, że mogły one pozostać w domu w Gródku. Tam jednak mieszkał już inny właściciel. Z duszą na ramieniu z kolegą udaliśmy się do niego. Nowy właściciel tego domu okazał się życzliwie do sprawy nastawiony i umożliwił nam wejście na strych. Tam emocje sięgnęły zenitu, jednak skrzynie, które tak nas „podkręciły”, zawierały tylko... stare słoiki i butelki. Kiedy zrezygnowani zbieraliśmy się już do powrotu, właściciel domu przypomniał sobie, że jakieś „graty” zostały zakopane nieopodal budynku. Jak się łatwo domyślić, okazało się, że owe „graty”, to brakujące elementy moich motocykli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!