Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hospicjum im. ks. Jerzego Popiełuszki pomogło przez 25 lat ok. 20 tysiącom chorych i ich rodzinom

Redakcja
Oddział Dziennego Pobytu wszedł w 17 rok istnienia. Opiekunowie  zapewniają, że cotygodniowe spotkania mają moc terapeutyczną...
Oddział Dziennego Pobytu wszedł w 17 rok istnienia. Opiekunowie zapewniają, że cotygodniowe spotkania mają moc terapeutyczną...
Niektórzy przyjechali umrzeć, a do domu wyszli o własnych siłach. Przy życiu trzyma wszystko, np. cotygodniowe spotkania oddziału dziennego pobytu. Bo znów trzeba się ubrać, uczesać i żyć...

Stan mobilizacji dotyczy nie tylko pacjentów, ale i wolontariuszy. Przekonują, że bez hospicjum nie potrafią żyć. Najlepszym tego dowodem jest choćby pan Tadeusz Centek, 92-latek, który do dziś służy chorym, choć żegnał się z wolontariatem już dwa razy.
[break]

Póki sił starczy

Lidia Kaczmarek (od ok. 20 lat na posterunku) opiekuje się czwartkową grupą oddziału dziennego pobytu. Choć przebąkuje, że trzeba będzie oddać pałeczkę młodym (w 80-osobowej grupie pomocników jest ich sporo), sama rezygnować nie zamierza. - Póki sił mi starczy, będę służyć. Nie umiem opisać słowami, jakie to jest dobro. Z upływem lat staję się coraz wrażliwsza na cierpienie i śmierć, ale zarazem mam coraz więcej cierpliwości do ludzi. Dziś nic nie jest w stanie mnie zdziwić, zdenerwować, choć dawniej bywało różnie, ale wszystko zachowywałam dla siebie. Nie, nie jestem zmęczona. Uważam, że gdy wolontariusz jest zniechęcony, popada w rutynę, nudzi się, to chyba nigdy nie był dobrym wolontariuszem...

Śladu rutyny nie widać też po Marii Szydłowskiej, która na początku przyjeżdżała do hospicjum ze schorowaną (dziś już śp.) mamą, by później stanąć w szeregach wolontariuszy. Gdy pani Maria zbliża się do sali spotkań, wśród zebranych rozlega się szmerek, ludzie się ożywiają, bo ta wolontariuszka znana jest z energetycznej osobowości, ale i z zapobiegliwości, a w jej kieszeni zawsze znajdzie się słodka niespodzianka.

Odzyskał życie

Potężne wsparcie daje też Andrzej Melin. Uważa się za żywy dowód na istnienie cudów. Do hospicjum przybył w ciężkim stanie, a dziś całkowicie sprawny pomaga innym, jak mówi, z wdzięczności za życie.

- Pan Andrzej trafił do nas wiele lat temu na noszach - mówi Czesława Mieszkuć-Mieszkowska, dyrektor ds. finansowo-kadrowych. - Młody lekarz miał jednak pewne wątpliwości, co do jego stanu zdrowia, więc zdecydował o dalszych badaniach. - Okazało się, że wcale nie miałem raka! - wspomina pan Andrzej.

- Po dziewięciu miesiącach leżenia, bez żadnej nadziei, tutaj wróciło do mnie życie! Chodzić od razu nie mogłem, ale z czasem przesiadłem się na wózek i tak, krok, po kroku...Czwartkowych spotkań wprost nie mogę się doczekać, w środę aż trudno zasnąć!
Grupy na oddziale dziennego pobytu są dwie (środowa i czwartkowa, łącznie ok. 30 osób). Chorzy są pod opieką lekarzy, pielęgniarek, psychologa, kapłana. Przygotowuje się dla nich wykłady, koncerty, relaksacje, modlitwy, raz zdarzył się nawet ślub (pan młody zmarł dwa tygodnie później) do dyspozycji jest także wolontariuszka fryzjerka...

Czesława Mieszkuć - Mieszkowska zauważa, że obecność na spotkaniach jest dla podopiecznych ważniejsza, niż sama choroba. - Nie widzę, żeby ktokolwiek z nich kładł się do łóżka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!