Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta Przedsiębiorcza: Jej biznes, jej strefa

Dominika Kucharska
Jestem nastawiona na cel i osiągnięcie sukcesu. Nie ma opcji, żeby nie wyszło! Rozmowa z Eweliną Bejgrowicz, joginką i szefową nowej kawiarni „Strefa”

<!** Image 2 align=none alt="Image 212315" >
\Trudne te kawiarniane początki?

Właśnie mija nasz pierwszy miesiąc i muszę przyznać, że jestem przekonana, że Bydgoszcz jest gotowa na „Strefę”.

Patrząc z boku na Twoje biznesowe działania mam wrażenie, że nie boisz się niczego i pojęcie ryzyka jest Ci obce. Bierzesz pod uwagę opcję, że któryś z Twoich pomysłów może najzwyczajniej nie wypalić?

Nie (śmiech). Jestem optymistką we wszystkim, co robię. Przy tym tak jak sportowiec jestem bardzo nastawiona na cel i osiągnięcie sukcesu. Nasz upór i dużo wkładanej pracy zbliża nas do tego, co sobie postanowiliśmy. Bez tego sukces nie przyjdzie. Nie ma opcji, żeby nie wyszło!
<!** reklama>

Teraz masz większe doświadczenie. A jak było wcześniej, gdy zdecydowałaś się otworzyć „Strefę Jogi”? Była nisza do wypełnienia, ale przecież ryzykowałaś, że ludzie tego nie podłapią, że asany i medytacja to nie ich bajka...
Nie podchodziłam do tego w taki sposób. Moim celem było robienie tego, co lubię. Nie traktowałam „Strefy Jogi” jak pomysłu na biznes. Miałam pasję i zdolności, które pozwalały mi uczyć innych jogi, więc po prostu uznałam, że głupio tego nie wykorzystać. Dopiero później okazało się, że robiąc to, co sprawia mi przyjemność, mogę także zarobić, więc pozostaje tylko się z tego cieszyć.
<!** Image 3 align=right alt="Image 212315" sub="Ewelina Bejgrowicz
Właścicielka „Stefy Jogi”, „Salonu Łaskotek” i nowo otwartej kawiarni „Strefa”. Sport towarzyszył jej od dziecka. Od szóstego roku życia wyczynowo trenowała akrobatykę sportową. W 2003 roku rozpoczęła praktykę ashtangi i od tamtej pory mata stała się jej życiem.">
Potem był pierwszy w Polsce salon łaskotek. Pamiętam, że gdy go otwierałaś powiedziałaś, że sama uwielbiasz być gilgana, a nie każdy ma to szczęście, że obok jest osoba, która połaskocze. Teraz prowadzisz kawiarnię. Dawanie ludziom dostępu do tego, co sama lubisz, jest dla Ciebie drogowskazem przy otwieraniu nowych biznesów?

Jak najbardziej, ale to nie wszystko. Trzeba przekalkulować sobie, czy taka inwestycja będzie opłacalna i przyciągnie ludzi. Na „Strefę” zdecydowaliśmy się dlatego, że mój narzeczony miał w Bydgoszczy kawiarnię i wiele doświadczeń z tym tematem związanych. Stąd w ogóle zrodził się pomysł, aby połączyć siły i sprawdzić, co w tym obszarze można stworzyć nowego. Poza tym bazujemy na ludziach, którzy ćwiczą tu jogę. To oni są głównymi klientami. Osoby, które przychodzą tu z ulicy to dla nas dodatkowy plus.

Bydgoszcz to dobre miejsce na prowadzenie takich kreatywnych działań biznesowych?
Przyznam, że jeszcze rok temu chcieliśmy się stąd wyprowadzić w poszukiwaniu innej rzeczywistości, także biznesowej. Celowaliśmy we Wrocław. Marzyły nam się mobilne konstrukcje z kontenerów, które można postawić przy rzece. W każdej chwili można je przewieźć w inne miejsce. We Wrocławiu to nie wypaliło, bo obszar nad rzeką jest tam często zalewany, więc byłoby niebezpiecznie. Później stwierdziliśmy, że może spróbujemy ten pomysł sprzedać w Bydgoszczy. Mieliśmy gotowy projekt, biznesplan... Niestety, tu się to nie spodobało. Procedury są trudne do przejścia, a wizje urzędników często różnią się zupełnie od tego, co w głowie mają sami pomysłodawcy.

Skoro o procedurach mowa, prowadzenie takiej działalności to także ogrom papierkowej roboty, która może przerastać i w pewien sposób obrzydzać nawet te zajęcia, które są naszą największą pasją. Masz wokół siebie osoby, które pomagają ci w biurowych obowiązkach?
Papierkową robotą zajmuje się mój narzeczony. Przede wszystkim on ma w tym doświadczenie. W końcu sam wcześniej prowadził taki biznes. Ja natomiast powoli się przyuczam. Wystawianie faktur czy obsługa kasy fiskalnej to nie problem. Jeśli chodzi o sprawy urzędowe, to jeśli coś jest w zasięgu moich możliwości, to to robię. Za chwilę chociażby pójdę zapłacić za koncesję alkoholową. Inną sprawą jest to, że jestem tu codziennie od godziny 11 do 22, więc rzadko mam szansę wyjść i coś załatwiać osobiście.

Jaką jesteś szefową?
Chyba jestem wymagająca, ale nie znaczy to, że nieprzyjemna. Zatrudniliśmy dwie osoby. Na pewno nie jestem osobą, która po kilku dniach stwierdza, że jeśli ktoś czegoś nie potrafi, to niech spada. Na wyjaśnianie pewnych zadań i obowiązków poświęciliśmy trochę czasu i po miesiącu ta praca wygląda zupełnie inaczej. Co więcej, ja sama od pracowników uczę się bardzo wiele. Zatrudnione przez nas dziewczyny mówią, że jest to pierwsza praca, gdzie nie ma mobbingu, obgadywania się, nieprzyjemnej atmosfery. Jest po prostu luźno, bo bardzo się lubimy. Założyliśmy sobie, że to miejsce ma być przyjazne i nie mają stąd wychodzić jakieś brudy czy złe emocje.

Strefa jogi, strefa łaskotek, kawiarnia „Strefa”... A co jest ulubioną strefą Eweliny Bejgrowicz?
Zdecydowanie joga. Przede wszystkim się na niej nie męczę. Ostatnio stwierdziłam, że do tej strefy schodzi mi się najchętniej. Tam się odprężam. Po zajęciach jestem jak nowa. Myślę, że pracując w kawiarni ludzie bardziej się męczą, niż ja ćwicząc na dole przez 3 godziny.

<!** Image 4 align=left alt="Image 212315" sub="W Strefie możesz nie tylko uprawiać jogę, ale też napić się kawy">W pewnym sensie jesteś fenomenem. Zarabiasz robiąc rzeczy, które wielu osobom nie wydają się zajęciami dochodowymi. Mam na myśli chociażby salon łaskotek. Myślisz, że jesteś szczęściarą, a może to kwestia zaufania do siebie?
Wychodzę z założenia, że w życiu trzeba próbować. Przecież sama nie wiedziałam, czy znajdą się ludzie, którzy będą przychodzić na łaskotanie, a okazało się, że są chętni. Często klienci, którzy byli u nas raz i stwierdzili, że jest to przyjemne, robią swoim znajomym prezent w formie sesji łaskotania. To coś nietypowego, oryginalnego.

Co będzie następne? Coś już chodzi Ci po głowie?
Na razie skupiam się na kawiarni. W okresie letnim chcemy rozbudować taras i ogródek przy Młynówce, więc będzie co robić.

Wyobrażasz sobie siebie w innej pracy?
Tak. Jestem osobą, która może pracować wszędzie. Ostatnio zastanawiałam się, po co mi mieszkanie, skoro przyjeżdżam tam tylko spać, a przecież mogłabym to robić gdziekolwiek. Oglądałam dokument o konsumpcjonizmie, o tym, że kupujemy tyle rzeczy bez sensu, niszcząc przy tym naszą planetę, a przecież tak nie trzeba i należy ciągle poszukiwać lepszych rozwiązań. To dało mi do myślenia i stwierdziłam, że naprawdę jesteśmy nienormalni.
<!** reklama>

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!