Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Literki w obrazkach - jak nauczyć dziecko czytać?

Z Małgorzatą Kerl*, popularyzatorką wczesnej nauki czytania i autorką innowacyjnych programów edukacyjnych dla dzieci, rozmawia Tomasz Skory
Panuje moda na dysleksję. Rodzice, którzy obserwują trudności dziecka, chcą mu pomóc, ale jednocześnie etykietują je.

Rozpoczyna się nowy rok szkolny, a szkoła dla najmłodszych dzieci często oznacza kłopoty. Dlaczego?
Przyczyn jest wiele. Czasami te trudności wynikają z niedojrzałości emocjonalnej dziecka, z nieumiejętności przystosowania się do wielkiej społeczności, jaką jest szkoła. Zdarza się też, że to placówka nie stwarza odpowiednich warunków. Zmiana ustawy, która nałożyła na sześciolatki obowiązek pójścia do szkoły, uczyniła sporo szkody nie tylko dzieciom, ale również ich rodzicom. W wieku sześciu lat rozwój dzieci jest bardzo zróżnicowany. Część maluchów potrafi już czytać i liczyć, ale większość musi się tego dopiero nauczyć.

Który moment jest najlepszy na rozpoczęcie nauki liter?
Rodzice często myślą, że ich 4-letnie dzieci są geniuszami. Dzieje się tak, gdyż - jak donoszą neurobiolodzy - mózg czterolatka ma najwięcej aktywnych połączeń nerwowych. Jego potencjał zaskakuje nas na każdym kroku. Dzieci w tym wieku zaczynają pięknie rysować, szybko zapamiętują, szokują swoimi trafnymi wypowiedziami. W tym wspaniałym dla dziecka okresie warto zadbać o bogate w bodźce środowisko. W kolejnych latach nieużywane neurony stopniowo zanikają, za to połączenia, które będą odpowiednio stymulowane, mają szansę na przetrwanie. Dzięki nim w przyszłości młody człowiek może mieć większy potencjał i większe możliwości. Dlatego właśnie jestem wielką zwolenniczką wczesnej nauki czytania. Czwarty rok życia to właściwy moment, aby tę naukę rozpocząć.

Czyli nie powinniśmy czekać, aż zrobią to za nas nauczyciele?
Dojrzałość do uczenia się nowych umiejętności jest rzeczą indywidualną. Obserwując swoje dziecko, potrafimy wyczuwać ważne momenty w jego rozwoju. Zdarza się, że dzwonią do nas rodzice, którzy zauważyli np. zainteresowanie literkami i chcą dziecku pomóc. Czasami słyszą od najbliższych: „Pójdzie do szkoły, to się nauczy”. Na szczęście, świadomość rodziców jest dziś coraz większa. Wiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że wczesna nauka zaowocuje w późniejszych etapach życia. Umiejętność czytania w momencie rozpoczęcia edukacji w szkole podnosi samoocenę dziecka. Czytające maluchy rozwijają się szybciej, a gdy od początku otrzymują pozytywną informację o swoich postępach, są bardziej zmotywowane do dalszej nauki.

Czy - z drugiej strony - można przesadzić z tą nauką? Widziałem już książeczki dla niemowląt i karuzele nad łóżeczko z alfabetem…
Myślę, że nie jesteśmy w stanie z tym przesadzić. Każda chwila, którą poświęcamy dziecku, wiąże się z jakąś nauką. Każdy element zabawy wprowadza je w świat dorosłych - pokazywanie kolorowych zabawek, plansz z wyrazami, śpiewanie piosenek lub czytanie bajek. Jeśli więc rodzice zdecydują, że będą uczyć maluszka czytać od najmłodszych lat, nie widzę w tym przesady.

Skąd się biorą problemy z czytaniem?
Problemy z czytaniem mają różne podłoże, począwszy od dobrania nieodpowiedniej metody nauki, przez różnego rodzaju zaniedbania, po specyficzne, indywidualne trudności. Muszę w tym miejscu przypomnieć, że czytanie to umiejętność stosunkowo młoda, sięgająca niewiele ponad 5 tys. lat wstecz. Ludzkie mózgi ewoluowały w warunkach, w których z całą pewnością czytanie nie było umiejętnością niezbędną do przetrwania. Mózg nie zdążył jeszcze przystosować się ewolucyjnie do kodowania i dekodowania liter oraz ukrytych pod nimi znaczeń. Do tego dochodzi fakt, że do niedawna tylko nieliczni dostępowali zaszczytu nauki czytania i pisania. Do dzisiaj co piąty mieszkaniec Ziemi nie umie czytać i pisać. Tymczasem mowa ludzka liczy sobie prawdopodobnie 80 tys. lat. Dzięki tak długiemu okresowi przystosowawczemu ludzki mózg zdołał wytworzyć ośrodek rozpoznający mowę. Badania wykazały, że już w wieku prenatalnym dzieci rozpoznają mowę swoich matek. Steven Pinker, amerykański psycholog, w jednej ze swoich publikacji napisał, że dzieci zaprogramowane są na dźwięk, ale pismo, to opcja dodatkowa, którą należy instalować starannie i z uwagą.

A jak to jest z dysleksjami i innego rodzaju „dys” przypadłościami?
Powstało wiele koncepcji próbujących wyjaśnić przyczyny tych specyficznych trudności w nauce. Mogą mieć one podłoże genetyczne, czyli przekazywane z pokolenia na pokolenie. Niewykluczone również, że zaburzenia dyslektyczne wiążą się ze spowolnieniem dojrzewania ośrodkowego układu nerwowego. Mikrouszkodzenia mogą też być wynikiem komplikacji w momencie porodu, gdy dochodzi do czasowego niedotlenienia mózgu. Czasem upatruje się przyczyny w zaburzeniach emocjonalnych, spowodowanych lękiem i długotrwałym stresem. Długotrwała, napięta sytuacja w domu, szkole czy pracy - bo dotyczy to też osób dorosłych - może w dłuższej perspektywie doprowadzić do trudności w czytaniu i pisaniu. Warto dodać, że dysleksja nie jest problemem, który zaistniał nagle kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Badania poświęcone temu zagadnieniu sięgają drugiej połowy XIX wieku. W świadomości rodziców czy nauczycieli dysleksja pojawiła się stosunkowo niedawno, natomiast istnieje od zawsze.

I wciąż tam gdzie jedni widzą trudności w nauce, inni często podejrzewają lenistwo…
W tej chwili jest moda na dysleksję. Rodzice, którzy obserwują trudności dziecka, chcą mu pomóc, ale jednocześnie etykietują je - jesteś dyslektykiem, masz dysortografię - co często sprawia, że te dzieci nie podejmują nawet próby nauki poprawnej pisowni. Zdarzało się, że trafiały do mnie dzieci z orzeczeniem o dysleksji, które nie znały zasad ortografii. Na pytanie, dlaczego ich nie znają, odpowiadały „bo mi to jest niepotrzebne”. Tymczasem zasad można bardzo łatwo się nauczyć, tylko nie każdy z taką samą sprawnością będzie z tej wiedzy korzystał. Właściwie dobrane ćwiczenia pomogą w wypracowaniu dobrych nawyków, dzięki którym dyslektyk będzie sobie dobrze radził z czytaniem i pisaniem. Nie oznacza to jednak, że dyslektyczne dzieci zaczną czytać tak sprawnie jak te, które nie mają tych trudności. Tego nie należy od nich wymagać.

Jak pomaga się dzieciom przezwyciężać problemy z literami?
Tak jak wspomniałam jest kilka przyjaznych i skutecznych metod nauki czytania. Chciałabym powiedzieć kilka słów o mojej autorskiej metodzie, której skuteczność potwierdziła się podczas ostatnich czterech lat prowadzenia zajęć, czyli o „nauce czytania bez stresowania metodą rodzinną”. Opracowałam ją z myślą o dzieciach w wieku 4-9. Składa się na nią kilka programów edukacyjnych, każdy z modułów odpowiada na specyficzne potrzeby określonej grupy dzieci. Głównym założeniem jest budowanie nowej wiedzy na istniejącym doświadczeniu dziecka, które poznaje świat i gromadzi wspomnienia w formie obrazów. Podczas nauki odwołuję się właśnie do nich. Przytoczę jeden z przykładów. Wszystkie dzieci z pewnością znają biedronkę. Wyraz „biedronka” rozpoczyna się na literę „b”, co znacznie ułatwia połączenie brzmienia głoski z jej reprezentacją graficzną. Dzieci wiedzą, jak wygląda biedronka, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyobraziły ją sobie wspinającą się po źdźble trawy. Dzięki takim skojarzeniom i odwołaniu się do doświadczenia, zapamiętanie kształtu małej litery „b” przychodzi dzieciom z łatwością. Między innymi w taki właśnie sposób wprowadzam dzieci w świat słowa pisanego i dzięki temu od samego początku widzą sens w czytaniu.

*Małgorzata Kerl

autorka innowacyjnych programów edukacyjnych dla dzieci, trener rozwoju osobistego, popularyzatorka wczesnej nauki czytania i założycielka Pracowni Rozwoju Osobistego Dobre Relacje (dobrerelacje.edu.pl).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!