Małym stacjom grozi plajta. Wszystko przez nowe prawo

Prezydent Andrzej Duda w zeszłym tygodniu podpisał nowelizację Prawa energetycznego, a także kilku innych ustaw dotyczących rynku paliw płynnych. Według grupy posłów PiS, która przygotowała nowelizację, wprowadzone zapisy otworzą furtkę do walki z szarą strefą. Dzięki temu do budżetu państwa ma trafić od kilkuset milionów do nawet kilku miliardów złotych. Nowe przepisy mają także zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne państwa.

Eksperci i przedsiębiorcy z branży LPG twierdzą, że w ustawie znalazła się co najmniej jedna duża usterka. Chodzi o kontrowersyjny zapis, dotyczący przedsiębiorstw wytwarzających paliwa płynne LPG i obracających nimi za granicą, które będą miały obowiązek złożenia zabezpieczenia majątkowego w wysokości 10 mln zł.

Nowelizację prawa energetycznego wziął pod lupę Piotr Najzer, wiceprezes Kongresu Nowej Prawicy, oraz lider regionalnych struktur partii. Na swojej oficjalnej stronie na Facebooku bydgoski polityk zamieścił film, w którym nie zostawia na pomyśle PiS suchej nitki: - Polski rząd robi wszystko, aby zniszczyć polski biznes. Nowelizacja ustawy Prawo energetyczne zmiecie z rynku 90 proc. firm zajmujących się obrotem gazem LPG. Posłowie wymyślili sobie, że każdy podmiot posiadający licencję na obrót gazem LPG - zarówno zagraniczną, jak i krajową - będzie musiał od każdej z niej odprowadzić 10 milionów złotych kaucji na poczet potencjalnie niezapłaconych podatków. Wszyscy przedsiębiorcy prowadzący biznes w branży LPG zostali potraktowani jak potencjalni przestępcy. Większość firm nie stać, żeby zapłacić tą kaucję. To spowoduje ich bankructwo - tłumaczy. - Licencje na obrót LPG są wydawane na okres od 10 do 50 lat. Rozwinięcie interesu w tej branży wymaga bowiem ogromnych nakładów. Ludzie zainwestowali pieniądze, a PiS zmienia zasady gry.

W rozmowie z „Expressem” Piotr Najzer dodaje: - Zmiana prawa spowoduje, że będziemy mieli do czynienia z monopolem. Na rynku zostaną tylko potężne koncerny państwowe i zagraniczne, a mniejsze stacje LPG znikną z rynku. To doprowadzi do wzrostu cen. Nie zdziwię się, jeśli sięgną one nawet 3 złotych - tłumaczy polityk KNP.

- Około 80 proc. obecnych importerów gazu płynnego nie będzie w stanie złożyć 10 mln zł kaucji i będzie musiało zaprzestać działalności importowej - mówi w rozmowie z branżowym portalem wnp.pl Paweł Bielski, prezes spółki Polski Gaz i wiceprezes Rady Polskiej Izby Gazu Płynnego.

Ustawodawcy tłumaczą, że przedsiębiorcy nie będą musieli wyłożyć 10 mln zł, a jedynie przedłożyć gwarancję bankową, której koszt waha się o kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie. - Najpierw trzeba mieć odpowiednią zdolność kredytową i odpowiednio duży majątek, żeby taką gwarancję bankową móc uzyskać. Cztery piąte importerów LPG nie ma takiej zdolności - wyjaśnia w cytowanej rozmowie Paweł Bielski.

Obawy wiceprezesa PIGP podzielają przedsiębiorcy. - 10 milionów złotych? Dla mnie 10 tysięcy złotych to już byłby duży wydatek - mówi nam jeden z właścicieli niewielkiej stacji LPG w Bydgoszczy. - O tym pomyśle rządzących dowiaduję się o pana. Nie chce mi się wierzyć, że tak mamy stanowione prawo. Państwo rzuca kolejną kłodę pod nogi, tylko nie wiem, czy tym razem jest ona do przeskoczenia - dodaje.

- Słyszałem o tym pomyśle w radiu. Nie wiedziałem, że to już zostało podpisane. Szok - słyszymy na innej małej stacji LPG.

W ostatnich tygodniach ceny LPG wzrosły, w niektórych miejscach nawet o kilkanaście groszy. W tej chwili litr LPG kosztuje ok. 1,65-1,7 zł.