Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mam w sercu ranę

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
Błądzę całe życie. Jestem pewny tylko na swojej płycie i w studiu nagraniowym. To taki mój bezpieczny teren, drugie życie - chyba dużo lepsze od tego pierwszego, zwykłego. Z Tomaszem Organkiem* rozmawia Paulina Błaszkiewicz.

Gdy spotkaliśmy się rok temu, powiedziałeś, że nie będziesz kserobojem. Udało się?
Tak. Moja muzyka jest takim patchworkiem. Czerpię z różnych zespołów i nurtów np. z The Doors itp., ale nie mam poczucia, że jestem kserobojem, bo to wszystko służy mi do stworzenia nowej jakości. Gdybym ja się w tym wspomnianym patchworku nie przebijał, to wszystko byłoby bez sensu. Krótko mówiąc odgrzewałbym starego kotleta. Muzyka, którą robię jest nowoczesna.

Co chciałeś pokazać swoją płytą?
Mam wrażenie, że muzyka jest wykrojona z jednego wzorca. Ja chciałem się z tego wymiksować, dlatego postawiłem na proste, mocne gitarowe, wyraziste i surowe granie.

Męskie granie.
Tak. Męskie granie to dobre określenie. W ogóle lubię, gdy wszystko jest takie dookreślone.

Na Twojej płycie nie brakuje wątków poświęconych kobietom…
No cóż. To moje doświadczenia (śmiech). Album „Głupi” jest opisem moich przeżyć.
To nie są wydumane piosenki o niczym.

Co miałeś na myśli pisząc, a później śpiewając, że nie lubisz kobiet, które pachną mydłem? Rozumiem, że wolisz indywidualistki i cenisz oryginalność?
Zdecydowanie tak! (śmiech) Nie lubię ludzi bez fantazji i tylko o to mi chodziło. Ktoś mi kiedyś powiedział, że śpiewam o kobietach, które pachną mydłem, bo nie wiedzą, że są jeszcze perfumy. Śpiewam też, że ich trumny są zimne, bo mieszkają w takich ładnych mieszkaniach, w pokojach w kolorze ecru. Przecież jasne kolory
powiększają optycznie - taka stereotypowa opinia. Ale nie chcę wyjść na szowinistę. Kobiety to tylko pewna część „Mizantropii”. Ja śpiewam też o biznesmenach w tanich butach. Nie lubię ludzi jałowych, wyciętych z wzorca.

Kate Moss nie jest wycięta z wzorca?
To ikona stylu.

A dziewczyny podobne do niej? Śpiewasz „Ty jesteś moja mała Kate Moss, chude masz
ręce, nogi, a oczy głębokie, że hej, hej, hej”…

Porównuję dziewczynę, która ostro się bawi, do Kate Moss, ale - jak wiesz - ta piosenka jest o kresie zabawy, o przebijaniu się przez ścianę, za którą już jest pustka. Wstajesz rano i masz przeświadczenie, że nic tam nie ma.

Kiedy zaczyna się to zauważać?
Wtedy, kiedy się dużo baluje.

Nie wmówisz mi, że teraz siedzisz w domu, przed telewizorem, w kapciach…
No nie. Wiesz, ja nie mam nic przeciwko imprezie, bo to integralna część naszego
życia i czasem trzeba odreagować. Mówię o sytuacji, gdy wpada się w ciąg. Ludzie pracują od poniedziałku do piątku, a w weekend wpadają w tunel. Obserwowałem to dawno temu, kiedy wyjeżdżałem do pracy do Anglii. Zaczynał się weekend, a ludzie biegli w tych marynarkach z pracy prosto do knajpy i zostawali w nich aż do poniedziałku. Tak się dzieje, jeśli znajomości ograniczają się tylko do tych zawodowych i imprezowych. Przy balowaniu nie liczy się nic więcej. Dopiero później czuje się pustkę. Ja to znam, znam też takich ludzi. A teraz o tym śpiewam.

Bez oceniania?
Nie mam w sobie tyle bezczelności, żeby oceniać, kto jest głupi, a kto mądry. Ale
np. w piosence „Kate Moss” śpiewam o placu Zbawiciela, bo widziałem palenie tęczy i rzucanie cegłówkami w policję. Dla mnie to zwykła impreza, tylko podszyta fałszywą ideologią - antyfeministyczną albo narodową. Tak naprawdę ci ludzie w ogóle nie mają pojęcia o tych ideologiach i wychodzą na ulicę tylko po to, by poczuć adrenalinę. Dzięki zbiorowemu naparzaniu z kumplami można odreagować najprostsze
emocje.

Jesteś buntownikiem?
Nie. Ja się nie buntuję. Zaskoczyłaś mnie teraz. A może jestem? Nie mam ubezpieczenia, nie mam stałej pracy, nie mam pieniędzy… Może rzeczywiście coś w tym jest, kontestuję dzisiejszy styl życia. Tak na zdrowy rozum to powinienem po prostu iść do roboty i jakoś się ogarnąć, ale w ogóle mi się do tego nie śpieszy, nie widzę w tym sensu.

Magister anglistyki…
Pracowałem w szkole dwa lata, ale to nie jest miejsce dla mnie. Bardzo źle się tam czułem i to było tylko zawracanie głowy. Nie wyobrażam sobie życia innego od tego, które mam teraz i które prowadzę od dziesięciu lat.

Zawsze jesteś wierny sobie?
W sensie artystycznym na pewno jestem nie do zgięcia. Od zawsze wiedziałem, że nagram solową płytę. Wiedziałem, że chcę być Organkiem.

A nie Tomkiem Organkiem?
Oj nie! Nie lubię tych końcówek obok siebie: ek-ek. Źle mi to brzmi. To taki estetyczny zakręt. Tomek Organek - taki dzieciaczek. Jakoś specjalnie mnie to nie bodzie i nie podkopuje mojej pewności siebie, ale denerwują mnie te sufiksy. Tomasz po prostu lepiej brzmi.

Może nie lepiej, a doroślej?
Lepiej. Tomasz to ładne imię, a Tomek nie… Nie chcę sobie dodawać na siłę powagi, bo w ogóle nie jestem poważny. Teraz zaczynam dorastać, chyba trochę dojrzałem.

Masz dystans do siebie?
Trudno jest mieć dystans do tego, co się robi. Miewałem dni kiedy uważałem, że wszystko jest złe. Chwilę po tym pojawiało się drugie ekstremum, że jest świetne. To chyba było mi potrzebne.

Mam wrażenie, że na płycie „Głupi” jesteś szczery aż do bólu. To był zamierzony efekt?
Tak. Wyszedłem z założenia, że jeśli mam pisać, to muszę to robić szczerze. Mam świadomość istnienia pewnego ryzyka, że tym, co napisałem mogę kogoś urazić, ale w pewnym momencie w ogóle przestałem to brać pod uwagę. Podczas procesu tworzenia nie wolno się takimi rzeczami przejmować. Jeśli zaczynam coś robić, to zawsze na serio i szczerze. To moje ryzyko.

O byłych dziewczynach nie pisałeś…
Nie mam żadnych byłych dziewczyn. Moje teksty nie opisują konkretnej osoby, ale jakieś emocje, typ zachowania lub problem.

Świadomie unikasz tematu miłości?
Ja dopiero uczę się śpiewać i pisać o miłości. To ważny temat. Związki i relacje zajmują nam dużą część życia, ale strasznie ciężko się o tym pisze. Szczególnie wtedy, kiedy chce się to zrobić niebanalnie. I może dlatego nie porwałem się
na napisanie ballady miłosnej.

Łatwiej było napisać i później zaśpiewać: „Nazywam się Organek i mam w sercu ranę”?
Ten utwór, „Italiano”, to jest piosenka o piciu. Stworzyłem w nim taki podmiot liryczny i obarczyłem go problemami. Uwielbiam pisać po polsku i cenię wokalistów, którzy przemycają w głosie siebie. Umiem dostrzec, kiedy przez człowieka przemawia osobowość, a nie coś sztucznego.

Jesteś anglistą, więc skąd się w ogóle wzięła ta muzyka? Rodzice nie doradzali Ci, żebyś zajął się czymś „pożytecznym w życiu”?
Mój ojciec był muzykiem, grał na gitarze. Z kolei mama tańczyła w zespole tanecznym. Miałem to szczęście, że nigdy nikt mi nie mówił, żebym poszedł na prawo. To było fajne, bo nie miałem poczucia, że może kogoś zawiodłem. Taki brak obciążeń jest bardzo ważny.

Rodzice są z Ciebie dumni?
Mój ojciec już dawno nie żyje, a mama jest szczęśliwa. Opowiadała mi jak ostatnio wezwała ją kierowniczka z pracy. - Pani Wando proszę na górę - powiedziała. Mama była zaskoczona, bo kierowniczka rzadko ją wzywa. Kiedy weszła, przełożona otworzyła gazetę i powiedziała: - Proszę spojrzeć, to pani syn.

Żałujesz czegoś?
Pewnie. Wielu rzeczy żałuję. Popełniam błędy i w moim życiu wydarzyło się dużo złego, ale mimo wszystko nie żałuję, że żyję i jak żyję.

I jesteś poza systemem…
Na własne życzenie. Nie odnajduję się w systemie dzienno-nocnym, rutynie, kołowrotku z pracą i dziećmi. Nie neguję tego, bo cały świat tak żyje, ale ja zawsze wolałem zrobić krok w bok i uczestniczyć w tym z daleka. Albo w ogóle nie uczestniczyć.

Większość artystów, z którymi miałam okazję rozmawiać mówiło, że trudno im pogodzić życie prywatne z zawodowym. Jak jest u Ciebie?
Trudno mówić o życiu prywatnym, bo nie ma nawet takiego rozgraniczenia. Życie zawodowe jest życiem prywatnym i odwrotnie. Wszyscy ludzie, którzy są blisko mnie, są powiązani z tym, co robię. Krąg moich znajomych tworzą głównie muzycy, artyści. Ja w ogóle mam mało relacji codziennych z ludźmi. Chyba nawet nie umiem utrzymywać tych relacji. Nigdy mi to nie wychodziło.

Jesteś typem samotnika?
Zdecydowanie tak, ale czasami lubię wejść sam w środek tłumu, tego kokonu. Jestem sam, ale
potrzebuję od czasu do czasu ludzi czy miasta. Muszę mieć jednak swoją własną przestrzeń.

A Ty w ogóle lubisz ludzi?
Nie bardzo. (śmiech)

Odważne wyznanie jak na debiutanta. Bo chyba tak trzeba o Tobie dzisiaj mówić?
Nie jestem zakładnikiem publiczności. Robię to, co robię w taki, a nie inny sposób, bo nie zakładam,
że to ma się wszystkim spodobać. Jeżeli to się komuś podoba, to bardzo mi miło, że jest nam po drodze, a jeśli się rozmijamy - to trudno.

Masz plan na życie?
Nie mam żadnych planów na życie. Tak naprawdę nigdy ich nie miałem i zawsze przyjmowałem
to, co daje mi los.

Masz 38 lat. Czujesz się mentalnie młodszy od swoich rówieśników, czy może tak jak oni za dwa lata zrobisz bilans czterdziestolatka?
Nie, to takie banalne! Co to jest za granica 40, 30 czy 50 lat? W życiu człowieka graniczne momenty
są zupełnie gdzie indziej. Ja wyznaczam je sobie sam. Odpowiadając na twoje pytanie, to masz rację - czuję się mentalnie młodszy. Moi rówieśnicy mają zupełnie inne problemy, ale to naturalne. Myślę, że gdybym miał trójkę dzieci, to pewnie miałbym te same problemy, jednak świadomie nie podejmuję pewnych zadań. Nie chodzę do pracy od 8 do 16, tylko zajmuję się pisaniem albo komponowaniem. To wynika pewnie z egoizmu. Cały czas robię coś dla siebie, albo z myślą o sobie.

A jesteś hedonistą?
Z przekonania nie, ale zdarza się, okazjonalnie. Na przykład wtedy, kiedy muszę wyrzucić z siebie wszystko co niedobre.

Powiedziałeś, że świadomie nie chodzisz do pracy. Czy tak samo świadomie rezygnujesz z bycia ojcem? Nie chcesz mieć dzieci?
To trudny temat. Czasami wydaje mi się, że chcę, a czasami, że nie. Czasami mam pewne przebłyski,
ale nie wiem po co miałbym to dziecko mieć? Co miałabym z nim zrobić, co powiedzieć? Czego bym go uczył, jak prowadził przez życie? Pewnie każdy ma takie wątpliwości, ale jak dziecko przychodzi już na świat, to naturalnie wie się, co i jak z tym fantem zrobić. Ja na razie tego nie czuję.

Boisz się popełnić błąd?
Błądzę całe życie. Jestem pewny tylko na swojej płycie i w studiu nagraniowym. To taki mój
bezpieczny teren, za który wiem, że jestem odpowiedzialny. To moje drugie życie - chyba dużo lepsze od tego pierwszego, zwykłego.

*Tomasz Organek

Wokalista, autor tekstów, gitarzysta. Od
prawie dwudziestu lat mieszka w Toruniu.
Absolwent anglistyki na Uniwersytecie
Mikołaja Kopernika, kształcił się muzycznie
na Akademii Muzycznej w Katowicach
na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej.
Jeden z założycieli zespołu SOFA. Współpracował
ze Smolikiem i Kayah. W maju tego roku
wydał solową płytę pt. „Głupi”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!