Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Męskim okiem o świętym Walentym

Wypowiedzi zebrał: Jan Oleksy
(c) Mikołaj Rutkowski
Zapytaliśmy znanych facetów z naszego regionu, co sądzą o walentynkach. Janusz L. Wiśniewski chciałby dostać męską koszulę, którą jego partnerka będzie zakładać po wyjściu z łazienki. A jakie marzenia mają inni?

[div=pull-center][img=200px]http://m.7dni.pl/2016/02/orig/b59f4-343518.jpg[/img][/div]

Janusz L. Wiśniewski

dr hab. JLW, naukowiec, absolwent UMK, wiceprzewodniczący Rady Naukowej Centrum Nowoczesności „Młyn Wiedzy”, autor książek, ostatnia z nich to „I odpuść nam nasze…”

Jestem z pokolenia, które przez wiele lat kojarzyło św. Walentego wyłącznie jako obrońcę przed ciężkimi chorobami, zwłaszcza umysłowymi i nerwowymi, takimi jak na przykład epilepsja. Dopiero, gdy skończył się siermiężny PRL i pewna moda dotarła do Polski z USA i Anglii, dowiedziałem się, że jest on także patronem zakochanych. W pewnym sensie, gdyby zastanowić się nad tym głębiej, jego patronowanie ludziom deklarującym, iż są zakochani, wpisuje się w jego rolę. Gdyby zapytać psychiatry, co to jest miłość, to wymieniłby z pewnością minimum dwa dokuczliwe zaburzenia umysłowe: nerwicę natręctw oraz nerwicę lękową. Ta pierwsza wynika z natrętnego myślenia (ponad 87 proc. czasu dnia) o osobie, którą kochamy, a ta druga z przesadnego strachu przed utraceniem względów tej osoby. Neurobiolog z kolei dołożyłby swoje trzy grosze, twierdząc, że mózg osoby zakochanej jest jak gąbka nasączona opiatami (do tej grupy należy też heroina) i śladowymi aminami (amfetaminami), co wprowadza go w stan bardzo daleki od normalnego funkcjonowania. Wśród tych amfetamin znajduje się fenyloetyloamina. Co ciekawe, występuje ona w dużej koncentracji również w czekoladzie. Może dlatego na walentynki ludzie tak chętnie obdarowują się czekoladą? Gdyby zapytać jeszcze endokrynologa, ten zauważyłby, że poziom stężenia kortyzolu (hormonu stresu) oraz adrenaliny i noradrenaliny w płynach ustrojowych zakochanej osoby wielokrotnie przewyższa wartości uznane za normalne. Widać więc, że pomoc św. Walentego jest pomysłem z medycznego punktu widzenia znakomitym.
Ja wprawdzie celebruję ciągle z większą atencją i nostalgicznym sentymentem Dzień Kobiet, ale przeciwko walentynkom - pomimo ich przerażającej komercjalizacji - nie wstąpię na barykady. Wprost przeciwnie. Każda sytuacja, która zwraca naszą uwagę i kieruje myśli ku najbliższej osobie, jest godna pochwały. Jeśli ja miałbym większość w Sejmie, zgłosiłbym ustawę wprowadzenia walentynek do każdego miesiąca.
Po tym długim komentarzu przechodzę wreszcie do odpowiedzi: chciałbym spędzić ten wieczór z moją ukochaną kobietą. W łóżku. Przy łóżku powinna stać butelka wytwornego czerwonego wina, a w wazonie na stole białe róże. Ode mnie. Chciałbym, aby w łóżku czytała mi na głos książkę, którą jej podarowałem. To sprytny zabieg, ponieważ będzie mi czytała coś, co i tak pragnąłem przeczytać. To jeśli chodzi o chemię tego wieczoru. O nocy nic nie napiszę… Jaki prezent chciałbym dostać na walentynki? Męską koszulę, którą ona chciałaby zakładać po wyjściu z łazienki.

[div=pull-center][img=200px]http://m.7dni.pl/2016/02/orig/e89f0-343519.jpg[/img][/div]

Rafał Bryndal

torunianin, prawie prawnik, poeta, autor tekstów piosenek dla Atrakcyjnego Kazimierza, dziennikarz radiowy, kabareciarz, wydawca „Chimery”, znawca jazzu i… kobiet

Gdy jestem pytany o walentynkowe prezenty, to zawsze przypomina mi się historia sprzed kilku lat, kiedy to byłem naczelnym literackiego pisma „Bluszcz”. Pewnego razu w okresie właśnie okołowalentynkowym przyszła na adres redakcji dziwna przesyłka. Dziwna, bo zwykle, zważywszy na charakter naszego pisma, wysyłano do nas książki lub katalogi. Owa przesyłka nie wyglądała na nic takiego. Koperta była miękka i miała podejrzane kształty. Była zaadresowana na moje nazwisko, więc otwierałem ją z lekkim podekscytowaniem. Zawartość przerosła moje wyobrażenia. W kopercie były czerwone stringi i podwiązka w tym samym kolorze. Oniemiałem z zaskoczenia i… również z zachwytu, ponieważ bielizna była naprawdę dobrej jakości. W kopercie była również krótka notatka o jakże uroczej treści „Szkoda, że nie osobiście. Pełna podziwu czytelniczka. Anita”. Oprócz tych kilku słów nic więcej. Z pieczątki pocztowej można było tylko wywnioskować, że wysłano to z Katowic. Poza tym, nie było żadnych innych znaków, mogących świadczyć o tym, kto był nadawcą przesyłki.
Gdy podzieliłem się tym odkryciem z moimi współpracownikami, to niektórzy z nich od razu sprawdzali rozmiar stringów. Okazało się, że wymiary tej mojej wielbicielki były na tyle atrakcyjne, że pobudziły i moją wyobraźnię. Wniosek z tej mojej opowieści jest jeden. Każdy prezent walentynkowy musi być na tyle inspirujący, aby rozniecić w naszym sercu i duszy miłosny ogień. Ten prezent powinien pobudzić wyobraźnię. To nie musi być od razu bielizna, ale mogą to być takie rzeczy, które są na tyle zmysłowe, by człowiek poczuł motyle w brzuchu. To może być na przykład upieczona przez darczyńcę szarlotka. W moim przypadku zawsze się to sprawdza.
Idealny wieczór walentynkowy jest wtedy, gdy osoby w nim uczestniczące mają dla siebie czas. Gdy nie mają niczego ważnego na głowie i mogą się skoncentrować wyłącznie na sobie. W takich chwilach wszystkie sprawy powinny poczekać do tzw. jutra. Warto więc wtedy wyłączyć wszelkie telefony, by nie przerywały tych szczególnych momentów. Można przy okazji wyłączyć prąd, gaz i cokolwiek tylko jeszcze się da, by być zdanym wyłącznie na siebie.
Niektórzy preferują wyjście do jakiegoś lokalu, by przy świecach wpatrywać się nie tylko w oczy, ale również w potrawy, podawane przy tej okazji. Sporadycznie to robię. Lubię raczej spędzać walentynkowy wieczór w intymnej atmosferze i nie tylko z racji na przeżycie szczególnych uniesień, ale na możliwość nieskrępowanego kontaktu z ukochaną osobą. Wtedy rozmowy mają bardziej osobisty charakter bez względu na to, czy siedzimy w kuchni przy stole, czy ogrzewamy się w górach przy kominku, czy wreszcie jedziemy samochodem do kina. Dla mnie nieważne są okoliczności. Najbardziej pożądane w ten wieczór jest pełne zaangażowanie moje i drugiej osoby, by przeżyć coś zmysłowego. I na tym się koncentruję.

[div=pull-center][img=200px]http://m.7dni.pl/2016/02/orig/9aba2-343521.jpg[/img][/div]

Zbigniew Suszyński

aktor filmowy, teatralny i dubbingowy. Grał w takich filmach jak: "Samowolka", "Młode wilki", "E=mc²". Dubbingował ponad 150 filmów, obecnie występuje na deskach Teatru Współczesnego.

Walentynki wyłącznie z żoną, choćby na końcu świata. A jeżeli na końcu świata, to oczywiście w Nowej Zelandii. Zauroczył mnie film dokumentalny o tej wyspie, który niedawno oglądałem na kanale podróżniczym w telewizji. To było fantastyczne! Można zwariować! Tak pięknie, że chętnie posiedziałbym tam dłużej niż tylko w walentynki.
To mój kraj marzeń – najdalej położony kraj od Polski - z pięknem dzikiej, miejscami nietkniętej natury, niespotykanej nigdzie indziej na Ziemi i z kulturą dumnego ludu Maorysów. Nowa Zelandia to również gejzer ekstremalnych atrakcji, które tutaj się narodziły jak: canyon swing, jet boating czy zorbing czyli zabawa w kuli. Trochę zniechęca długi lot, bo w samolocie trzeba spędzić co najmniej 24 godziny, a niespecjalnie lubię latać... ale mówię o marzeniach!
A jeżeli nie Nowa Zelandia, to może być znacznie bliższa Islandia. Bardziej realna. Zaliczyłem już całą Skandynawię, więc ta wyspa uzupełniłaby moje północne turystyczne zdobycze. Tam mógłbym wybrać się na całodniową wycieczkę autobusową Golden Circle Tour. Z tego co wiem, taka wyprawa jest ciekawa, bo w Islandii jest dużo unikalnych rzeczy - wulkany, gejzery, lodowce, historyczne miejsca, gdzie ludzie osiedlili się ponad 1000 lat temu, mimo niechętnego klimatu. Później można wymoczyć się i wygrzać w Blue Lagoon, basenie z ciepłymi źródłami. A wieczorem zjeść smacznego dorsza po islandzku.
Jeżeli chodzi o prezent, to myślę o nowym samochodzie. Może nie jestem zbyt oryginalny. Teraz jeżdżę mercedesem GLA, jestem średnio zadowolony, więc marzy mi się zmiana. Nie chcę na razie zdradzać, co to będzie... Może mini cooper S na walentynki? Chcę się z tego prezentu trochę wytłumaczyć. Jestem fanem motoryzacji, o czym dobrze wiedzą wszyscy moi koledzy z planu.

[div=pull-center][img=200px]http://m.7dni.pl/2016/02/orig/1295e-343520.jpg[/img][/div]

Dawid Kartaszewicz

bydgoszczanin, aktor, znany z seriali telewizyjnych: „Przyjaciółki”, „Misja Afganistan”, „Głęboka woda”, „Czas honoru”, „Barwy szczęścia”. Gra w Teatrze Juliusza Słowackiego, prowadzi autorski projekt „Porąbany Teatrzyk”.

Walentynki? Mówią czasem, że to niepotrzebne święto naiwnych zakochanych. Może i dla niektórych tak jest… W moim przypadku walentynki są wyjątkowe dlatego, że prawie każde spędziłem sam, w oczekiwaniu na wielką miłość i właśnie to oczekiwanie sprawia, że nadal chce mi się na temat miłości tworzyć i pieśni, i wiersze.
Jak najlepiej spędzić walentynki? Odpowiedź jest bardzo prosta. Ukochana osoba, drewniany dom pachnący dębem, półmrok. Ja z gitarą śpiewający prawie szeptem ku niej, ukochanej. Ona wtulona w moje ramię, oboje wpatrzeni w ogień z kominka i żar - i nie tylko w nim, ale i w naszych sercach. Wszystko w atmosferze ciepłego domu w pięknej dolinie z naszych marzeń. Tylko my i nasza muzyka. A co dalej? W pełnym mroku pod osłoną nocy…
Walentynki nie kojarzą mi się w ogóle z prezentami. W liceum było fajnie, wyliczaliśmy sobie, ile kto dostał walentynkowych kartek, ale teraz nie oczekuję prezentów. Jeśli miałbym wymyślić coś oryginalnego, to może chciałbym, aby ktoś mnie zaskoczył i zaprowadził w miejsce, do którego zaprosił wszystkie zakochane pary, na których uczucie miałem jakiś pozytywny wpływ. To byłoby chyba najmilsze spotkanie i najmilszy prezent - zobaczyć w jednym miejscu, jednym czasie wszystkich tych zakochanych, którzy przewinęli się przez moje życie. To byłoby coś. Myślę, że dość oryginalne marzenie, jak na prezent walentynkowy. No może chciałbym jeszcze dużego lizaka „serduszko”.

[div=pull-center][img=200px]http://m.7dni.pl/2016/02/orig/c8fe9-343522.jpg[/img][/div]

Mariusz Lubomski

plastyk, muzyk, zaliczany do wykonawców piosenki autorskiej, zadebiutował z zespołem "I z Poznania i z Torunia", Nagrał kilka płyt, m.in. Lubomski Conte'm, Ambiwalencja, Spacerologia Live 2014.

Walentynki chciałbym spędzić na stoku z przyjaciółmi, niestety w tym roku 14 lutego gram koncert w Warszawie.
A poza tym... walentynki to nie do końca moje święto. Mojej narzeczonej - konkubiny też nie! Z prezentem również pewnie nie będę oryginalny - OSTATNIA PŁYTA DAVIDA BOWIE.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!