Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mężczyzna też powinien być w ciąży

Lucyna Tataruch
Coraz częściej mamy szansę obserwować prawdziwe partnerstwo. Jesteśmy zachwyceni, gdy pytamy parę o ostatnią miesiączkę i to właśnie facet zna odpowiedź!

Z dr. Maciejem W. Socha i dr. Bartłomiejem Wolskim rozmawia Lucyna Tataruch

Często wizyty ginekologiczne, andrologiczne lub położnicze zmieniają się w terapie dla par?
Dr Wolski: Terapia to może za dużo powiedziane, ale - moim zdaniem - dobry ginekolog powinien być też psychologiem. Dotykamy przecież różnych problemów w relacjach międzyludzkich.
Dr Socha: W pierwszym odruchu chciałem powiedzieć, że ja raczej nie dotykam tych kwestii, bo się na nich nie znam (śmiech), ale… chyba faktycznie nie byłaby to prawda.
Dr Wolski: Oczywiście, że dotykasz! Przecież ty czasem bardzo głęboko wnikasz w te relacje, pary ci ufają. Zwykle zaczyna się od tego, że gdy kobieta przychodzi sama, to pytamy o partnera lub o partnerkę.

I jeśli partner lub partnerka istnieje, to też ma się pojawić na kolejnej wizycie?
Dr Socha: Tak byłoby idealnie. Ta druga osoba jest dla nas bardzo istotna, choćby z punktu widzenia mikrobiologicznego. Przecież często leczymy ją nawet wtedy, gdy krzesło obok pacjentki jest puste - np. jeśli kobieta ma stan zapalny i musi wziąć dwie recepty, dla siebie i dla partnera… albo więcej recept dla kilku partnerów, tak też się zdarza (śmiech). Wyjątkiem przy namawianiu do wspólnych wizyt są lesbijki - one nie muszą być u lekarza w parze, ale poleca im się korzystanie z usług tego samego ginekologa. Swoją drogą, czasem myślę, że pary heteroseksualne mogłyby się od nich nauczyć niektórych rzeczy…

Co Pan ma na myśli?
Dr Socha: Chodzi mi o różnorodność związaną z podziałem ról w związku. Wiele par hetero bardzo mocno rozdziela sfery męskie od kobiecych, przez co faceci nie chcą towarzyszyć partnerkom u ginekologa. „To przecież takie niemęskie” (śmiech). Same kobiety też czasem mówią: „Mój mąż się nie zajmuje takimi rzeczami, to moje sprawy”. Na szczęście widać zmianę w relacjach i coraz częściej mam szansę obserwować prawdziwe partnerstwo. Jestem zachwycony, gdy pytam parę o ostatnią miesiączkę i to właśnie facet zna odpowiedź!
Dr Wolski: Zna, bo się boi (śmiech). Ale tak serio, to oczywiście, zgadzam się. Niektórzy mężczyźni recytują kalendarz jak z karabinu. Znają swoje partnerki w różnych fazach cyklu, wiedzą, że np. nie zawsze muszą mieć ochotę na zbliżenie. I dzięki temu nie cierpi męskie ego.

To ego jest zwykle uwarunkowane przez stereotypy.
Dr Socha: No właśnie… Przyznam pani, że ja bardzo chciałbym, aby granica między kobietami i mężczyznami się nie zacierała - choć oczywiście powinniśmy zostawiać szerokie pole dla wszystkich ludzi, którzy są gdzieś pomiędzy tymi płciami. Niemniej, podoba mi się model, w którym para funkcjonuje tak, jak jej wygodnie, bez trzymania się na siłę ról kulturowych. To, że się różnimy, jest oczywiste i… piękne. Fatalne są jedynie stereotypy, przypisane do tych różnic. Pamiętam, jaki byłem zadziwiony, że w domach moich kolegów z podstawówki matki odkurzają dywany. U nas zawsze robił to ojciec i zakodowałem sobie, że odkurzanie to typowo męskie zadanie (śmiech). Wiele zależy od tego, jak poukładamy swój związek, co ma później przełożenie na codzienne kwestie… I wracając do naszego wątku - również na to, jak zachowujemy się w gabinecie ginekologicznym.

Zdarza się tak, że przychodzi do gabinetu para i mężczyzna mówi przestraszony: „Panie doktorze, wyczułem u mojej żony guza w piersi!”?
Dr Socha: To jest zadziwiające, ale tak, bo wiele zmian w piersiach wykrywanych jest właśnie przez facetów. Analogicznie jest zresztą z guzami jąder. Jeśli ludzie tworzą dobrą parę, to kobieta przecież zna na pamięć każdy centymetr ciała partnera - w tym jego jądra - i natychmiast zauważy, gdy coś niepokojącego się tam pojawi. Taki jest właśnie efekt otwartości, fajnego partnerstwa - małe kroki dla pary, a wielkie dla zdrowia i życia ludzkości (śmiech). Często nie myślimy o takich drobiazgach w ten sposób…
Dr Wolski: Im więcej otwartości, również w seksie, tym ogólnie lepsze relacje. Wszystko, co pozostaje niedopowiedziane, prędzej czy później zaczyna uwierać. Widać to w problemach ze współżyciem - np. niektóre pary nie uprawiają seksu oralnego albo w ich kontaktach w ogóle nie ma gry wstępnej, a więc przy okazji nie ma znajomości piersi czy jąder… A która z par jest świadoma, że cykl reakcji seksualnych różni się w zależności od płci? U kobiet najpierw pojawia się pożądanie i dopiero potem podniecenie, a u mężczyzn odwrotnie. Jest takie powiedzenie, że gra wstępna dla kobiety zaczyna się 24 h przed stosunkiem, a u mężczyzny 3 minuty przed…
Dr Socha: Tego nie słyszałem. Bardzo dobre!
Dr Wolski: Mówi się też, że kobieta, która krzyczy w nocy, nie marudzi w dzień…
Dr Socha: Oj! Seksizm, panie doktorze!
Dr Wolski: No przepraszam bardzo, to pozwala nam przeżyć w ciągu dnia (śmiech). W drugą stronę też przecież tak to działa. Udany seks jest podstawą trwałych i zdrowych relacji.

Seks w ciąży również, a jednak niektóre pary się tego boją. To też jeden z tematów, o których warto porozmawiać wspólnie z ginekologiem?
Dr Wolski: Oczywiście, szczególnie, że nadal funkcjonuje w nim wiele mitów.
Dr Socha: Nawet lekarze jeszcze je powtarzają. Dawniej uważano, że szyjka macicy ma być twarda, długa, zamknięta i para podczas ciąży nie może współżyć. Na szczęście teraz już wiemy, jak powinno być naprawdę. Szyjka przed porodem musi się skrócić, rozpulchnić i zacząć rozwierać. Tylko że to się nie wydarzy w sześć godzin, potrzebny jest do tego dłuższy proces. Współżycie w nim pomaga, tak samo jak orgazm i nasienie w pochwie. Ja powtarzam parom w ciąży, że mogą to robić zawsze i wszędzie. Powinny nawet!
Dr Wolski: Niedawno usłyszałem od pacjentki, że nie uprawia seksu, bo dziecko może mieć wstrząs mózgu przez uderzenie prąciem w główkę… Faceci też mają tego typu obawy. Taka trauma osoby trzeciej.
Dr Socha: To się tak ładnie nazywa? Nieee, wymyśliłeś tę nazwę, prawda...?
Dr Wolski: Tak, ale pasuje (śmiech). Gdy wytłumaczymy, które pozycje są najlepsze – np. że w ciąży sprawdzi się współżycie na boku i tak dalej - to czasem pary zaczynają przy tym odkrywać zupełnie nowe rejony swojej seksualności, dłuższą grę wstępną, inne praktyki. I jeszcze bardziej zbliżają się do siebie.
Dr Socha: Na dodatek, ciąża - szczególnie w drugim trymestrze - często może wyglądać jak dłuższy miesiąc miodowy. Zdarza się, że faceci przychodzą potem i mówią: „Panie doktorze, moja żona zawsze raczej była z tych takich chłodniejszych, a teraz? Co ona wyprawia!”.

Czyli seks w ciąży też spaja związek.
Dr Socha: Oczywiście, ale nie tylko seks. Sama ciąża tak działa, jeżeli mężczyzna jest w niej z partnerką. Po 10 latach te pary mają jedenaście razy większe szanse na bycie razem.

Obliczono to?
Dr Socha: Tak. Powiedzmy, że mamy dwa wzorce. Pierwszy to mężczyzna, który codziennie rano wychodzi do pracy, wraca późnym wieczorem, nie wie, który to tydzień ciąży i co się z nią dzieje. Drugi z kolei bierze udział w wizytach u ginekologa, czyta o ciąży, dowiaduje się. Takie dwa typy facetów badano co cztery tygodnie w funkcjonalnym rezonansie magnetycznym. I okazało się, że u tych, którzy uczestniczą we wszystkim ze swoją partnerką, aktywują się inne obszary mózgu - np. te odpowiadające za łagodność. Zmienia się u nich wiele rzeczy, choćby poziom prolaktyny, tzw. hormonu opiekuńczości. Poród jest kulminacyjnym punktem tej drogi. Mężczyzna, który był w ciąży i rodził z kobietą, zupełnie inaczej funkcjonuje i myśli. Temu drugiemu ciężko jest zaakceptować fakt, że dziecko krzyczy w nocy, że żona nie chce się kochać, a sportowy samochód trzeba wymienić na rodzinne auto. Zaczyna się męka…

Za to ten po ciąży budzi się w nocy i pomaga przy dziecku?
Dr Socha: I synchronizuje się z kobietą, bo m.in. ta prolaktyna obniża mu libido. To czas, w którym para powinna zająć się dzieckiem i biologia świetnie reguluje tę kwestię. Dlatego zmiana u mężczyzny jest ekstremalnie ważna. Z tego powodu ja nie zostawiam pacjentom żadnego wyboru. Jeśli chcą mieć razem dziecko, to muszą razem być w ciąży i razem rodzić. Zawsze da się to zrobić. Razem.

Pan Bartek nie wygląda na przekonanego…
Dr Wolski: Zastanawiam się po prostu, czy to rzeczywiście zawsze tak jest. Musimy jednak brać pod uwagę sposób funkcjonowania związku i to, jak szeroka jest w nim norma partnerska. Mężczyźni czasem nie chcą być przy porodzie z różnych powodów… Wspólne wizyty to co innego.
Dr Socha: Bartek, poród jest przecież kontynuacją wizyt. Rolą ginekologa jest to, by od początku ciąży przygotować i przekonać do tego faceta. Jeśli nie przejdzie tej drogi, to oczywiście że nie poradzi sobie na sali porodowej. Dlatego musi być do tej zmiany zobowiązany. Nie można pozwolić mu oddzielić sobie tej sfery i zostawić kobiety samej.

A jeśli kobieta nie chce partnera przy porodzie?
Dr Wolski: No właśnie Maciej, na pewno miałeś takie pacjentki, które wolały rodzić z mamą, siostrą...
Dr Socha: Tak, ale nie pozwoliłem im na to.
Dr Wolski: To niedobrze!
Dr Socha: Moim zdaniem, dobrze! Pamiętajmy, że to nie dzieje się w ostatniej chwili. Na początku często pada: „Nie, męża nie będzie przy porodzie, przyjedzie moja mama”. Wtedy edukuję, przekonuję, tłumaczę, negocjuję. Mówię do tego męża: „Będzie pan stał przy głowie żony lub wejdzie pan choćby na chwilę, poda wodę”. I ostatecznie zostaje tam przez cały poród. Nie miałem jeszcze takiej sytuacji, żeby facet się nie zjawił. Jeśli ktoś nie jest gotowy, nie chce dojrzeć do tego ze swoją partnerką, to trzeba go…

Zmusić.
Dr Socha: Nie, to złe słowo! Wyleczyć z tego. Przekonać, że partnerstwo wymaga czegoś innego. To nasze zadanie. Kobieta jest w ciąży i obojętnie, czy jej to pasuje czy nie, musi być przy porodzie. Chcę tę odpowiedzialność przełożyć też na mężczyznę. Skoro pragnie mieć dziecko, to musi rodzić z partnerką.
Dr Wolski: Oczywiście Maćku, powinniśmy przekonywać, ale nie zawsze wiemy, jaka jest historia tych ludzi. Co innego dzieje się w gabinecie, co innego w domu. A jeśli ciąża pojawiła się w momencie dużego kryzysu? W mojej praktyce dwie pary się rozwiodły przed porodem…
Dr Socha: … serio?
Dr Wolski: Nie patrz tak na mnie, to nie z mojego powodu (śmiech). Tak się po prostu zdarza, relacje bywają skomplikowane. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym te pary doprowadzać do finału na siłę, sklejając je na sali porodowej.

Panie Macieju, Pan miał takie sytuacje?
Dr Socha: Rozstań nie miałem. Ale na przykład przedwczoraj robiłem cięcie cesarskie parze, która dowiedziała się o ciąży dopiero w dwudziestym tygodniu. Widziałem, że u nich dzieje się coś złego, więc wysłałem ich do psychiatry po pomoc...
Dr Wolski: Tak, w takich sytuacjach często zalecamy konsultacje ze specjalistą.
Dr Socha: ... i w tym przypadku psychiatra wystawiła wskazanie do cięcia cesarskiego, bo... matka nie miała czasu przygotować się do porodu. Była przerażona i zdruzgotana. Słuszność decyzji psychiatry potwierdził napad paniki na sali porodowej. Gdybyśmy zaplanowali poród siłami natury, to ojciec byłby tak samo niegotowy. Może więc faktycznie bym mu odpuścił... Ale... Nie, jednak nie - tak sobie teraz myślę, że nawet w takich okolicznościach staram się, żeby przynajmniej razem byli niegotowi na porodówce. A nie tak, że ona przerażona i niegotowa musi być w szpitalu, a on czeka sobie niegotowy w domu.
Dr Wolski: Tylko że czasem to jest jedynie fragment ich życia, reszty nie widzimy...

Jak rozumiem, co do samej zasady, że należy przynajmniej dążyć do wspólnego porodu, są Panowie zgodni.
Dr Wolski: Tak, dążyć do tego, rozmawiać, argumentować, ale nic na siłę. Zgadzam się, że partner kobiety jest jakby częścią tej historii…
Dr Socha: Jak to „jakby”?!
Dr Wolski: No dobrze, na ogół jest częścią (śmiech).
Dr Socha: Ostatnie tłumaczyłem jednemu lekko wycofanemu przyszłemu tacie: „No wie pan, znacząco się pan przyłożył do tej sytuacji położniczej”, a on na to: „Doktorze, to był moment!” (śmiech). No ale nie, tak poważnie - ojciec jest zawsze częścią tej historii!
Dr Wolski: Gdyby tak było, to nikt nie miałby problemów w związkach. Na szczęście ten pozytywny model jest najbardziej powszechny. Jednak zawsze powinniśmy brać pod uwagę kontekst sytuacji.

Podobno trudno jest też przekonać świeżo upieczonych ojców do kangurowania.
Dr Socha: Zwykle udaje się, gdy bierzemy ich z zaskoczenia (śmiech). Staramy się, szczególnie po cięciu cesarskim, by dziecko - zamiast leżeć gdzieś w łóżeczku na neonatologii - leżało na klacie u taty. Ten kontakt skóra do skóry jest bardzo ważny biologicznie, ale nie tylko. Jak się okazało w badaniach, to kolejne czary-mary dla poprawy relacji w rodzinie.
Dr Wolski: Ostatnio przeprowadziłem taki eksperyment podczas cięcia cesarskiego, chociaż trudno jest namówić personel towarzyszący, by dziecko po wydobyciu z macicy swoje pierwsze minuty spędziło przytulone do policzka mamy. Udało nam się to, wyszło fantastycznie. Maluch był 15 minut z mamą, potem 15 z tatą. Są również badania wskazujące na to, że dzięki temu nawet rany goją się lepiej.
Dr Socha: Tak, przez endorfiny. To jest coś niezwykłego. Mężczyźni, którzy kangurują, mają też później zupełnie inny kontakt z dzieckiem. Kiedyś trudno było to sprawdzić, ale teraz mamy już specjalne skale oceny. Ja to nawet zauważyłem u mojej siostry - czasem, gdy trzyma Władka na rękach i mały płacze, to po chwili włącza się w tę sytuację ojciec małego, przejmuje dziecko i je uspokaja. Za pierwszym razem pomyślałem nawet: „To dokładnie tak jak w tych badaniach!”. Marcin czasem lepiej sobie radzi z Władkiem niż moja siostra.

Znowu same korzyści.
Dr Socha: Tak i coraz więcej fajnych, partnerskich związków. Widzimy to na co dzień w gabinetach.
Dr Wolski: Pary przychodzą do nas wspólnie nie tylko w ciąży, ale i po antykoncepcję, porady. Inni słyszą o tym, widzą, jak to fajnie działa, buduje związek. I mężczyźni nie stają się od tego mniej męscy. Z pewnością jeszcze wiele osób trzeba do tego zachęcić… ale i na to jesteśmy gotowi!

Maciej W. Socha i Bartłomiej Wolski

przyjaźnią się od prawie 15 lat. Od ponad roku prowadzą prywatną klinikę LEKARZE Mostowa4. Obaj są specjalistami położnictwa i ginekologii oraz doktorami medycyny w dziedzinie perinatologii. Dr Socha dodatkowo jest specjalistą ginekologii onkologicznej oraz andrologiem. W klinice na Mostowej4 zajmuje się głównie perinatologią i rozrodczością. Jest szczęśliwym wujkiem 10-miesięcznego Władka, którym w ciąży opiekował się dr Bartłomiej Wolski. Dr Wolski dodatkowo ukończył szkolenie specjalizacyjne w dziedzinie seksuologii. W klinice LEKARZE zajmuje się głównie położnictwem, ginekologią i seksuologią. Jest ojcem 8-letniej Ani i Wincentego, który właśnie przyszedł na świat. Ciążę małżonki doktora Wolskiego prowadził oczywiście dr Maciej Socha.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera