Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naga Krystyna i sześć tysięcy fanów - sprawdzamy najbardziej popularny portal erotyczny

Lucyna Tataruch
Zbiornik to najbardziej popularny polski portal erotyczny. Jeśli myślicie o takich miejscach jako o siedlisku zepsucia i rozpusty, to pewnie macie rację, ale uprzedzam - prawdopodobnie swoje konto ma tu wasza sąsiadka i pan, który codziennie sprzedaje wam bułki.

Ponad 850 tysięcy zarejestrowanych użytkowników i prawie dwa miliony ich zdjęć. Najróżniejszych - ona w kuchni, on na kanapie, oni w łazience. Przeważnie nago lub w seksownej bieliźnie. Zdecydowanie częściej traficie tu na fotografie pań, choć sporą część tej społeczności stanowią pary. Długoletnie małżeństwa, które w opisach deklarują swoją dozgonną miłość.

Zbiornik to jeden z największych i najbardziej popularnych polskich portali erotycznych. Jeśli myślicie o takich miejscach jako o siedlisku zepsucia i rozpusty, to pewnie macie racje, ale uprzedzam - prawdopodobnie swoje konto ma tu wasza sąsiadka i pan, który codziennie sprzedaje wam bułki w sklepie pod blokiem. Albo dorosły syn ciotki i to miłe małżeństwo z domku naprzeciwko. Grażyna i Janusz, Ania lub Wojtek. Nie tylko jakiś wyglądający podejrzanie facet spod ciemnej gwiazdy, ale i przystojniak, który na co dzień chodzi w garniturze i zarabia na życie jako menedżer. Serio. Wiem, byłam, sprawdziłam.

POZNAJMY SIĘ

„Internetowy burdel” - usłyszałam od znajomego, gdy opowiedziałam mu o stronie, którą postanowiłam poznać. Na pierwszy rzut oka przypomina Facebook - te same kolory, bardzo podobny układ, bliźniacze funkcje. Użytkownicy dodają tu fotki, komentują zdjęcia znajomych i obcych, relacjonują swoje przeżycia - tyle że te erotyczne.

Wpisując w zbiornikową wyszukiwarkę województwo kujawsko-pomorskie od razu wyskakują tysiące profili, np. para SeksiFunny (mężczyzna 34 lata i kobieta 27 lat), brzoskwinka (kobieta 52), zwyczajni90 (mężczyzna 29 i kobieta 30), Gorący (mężczyzna 33). Zdecydowana większość użytkowników płci męskiej na zdjęciu profilowym zamiast swojej twarzy prezentuje penisa. Użytkowniczki wykazują się większą fantazją i tu jednego trendu już nie ma - może być pupa, mogą być piersi, mogą być włosy zarzucone na twarz, bywają stopy, sylwetka z oddali, a nawet kotek lub widok z okna.

Niektórzy udostępniają swoje zdjęcia i filmy każdemu, nie trzeba się nawet logować. Inni używają jednej z kilku opcji ograniczenia widoczności dla wybranej przez siebie grupy. Każdy ma możliwość dodania intrygującego opisu o sobie, określenia swoich preferencji, stanu cywilnego, wyglądu.

Pani „Pulchna” pisze na profilu: „To, że mam tutaj konto i fotki jakie mam, nie oznacza, że muszę spotkać się z każdym, kto do mnie napisze”. Kolejna naga postać deklaruje: „Szukam kobiety do trójkąta dla mnie i mojego partnera”. „Lubię szczyptę szaleństwa, Nutkę rozsądku, Garść rozkoszy, Troszkę fantazji” - przeczytacie w wizytówce jednego z bydgoskich użytkowników. Są cytaty, są linki z muzyką, bywają listy ulubionych książek i filmów. Wszystko to, wraz z fallusem lub obfitym biustem ze zdjęcia, przekazuje serdeczny komunikat: „Poznajmy się”.

ZRZUCAM KULTUROWE CHOMĄTO

To zaobserwować można już bez zbędnego przeczesywania meandrów tego internetowe­go świata. Raczej od razu rzuci się wam w oczy absolutne rozluźnienie obyczajów. Tak jakby nagle, w tej wspólnej sieci, na przykład tysiące bydgoszczan zrzuciło swoje kulturowe chomą­to - na rzecz pełnej i niczym (poza chęcią zachowania anonimowości) nieograniczonej swobody.

- Znalazłem się tu przez przypadek i na począt­ku zachłysnąłem się tym klimatem - wyznał mi pewnego wieczoru jeden z użytkowni­ków. - Pierwszym etapem było samo podglą­danie, potem pokazywanie siebie i zbieranie pochlebstw. Zacząłem korzystać ze Zbiornika, jak z portalu społecznościowego, na którym ludzie wprost przyznają, że lubią seks i to czasem taki, na który nie mogliby sobie pozwolić, bez tej wstępnej internetowej weryfikacji. Długi czas fantazjowałem o trójkącie z kobietą i drugim mężczyzną, ale moja ówczesna partnerka nie była na to gotowa. Tutaj jest inaczej, mogę znaleźć kogoś, kto oczekuje tego samego, co ja. Kręci mnie ta różnorodność. Przez moment nawet bałem się, że Zbiornik strasznie uzależnia, ale nie… Czasem nie zaglądam tu przez kilka miesięcy, potem sobie wracam. Uzależnić można się od wszystkiego, ale ten portal nie dezorgani­zuje normalnego życia, jeśli ktoś sam w sobie jest normalny.

Takich rozmów odbyliśmy kilka. Mój nowy kolega mieszka w Inowrocławiu, ma 35 lat, pracuje, kończy studia podyplomowe, jeździ na snowboardzie. Odezwał się do mnie sam, bo na swoim profilu, zamiast opisu, umieściłam cytat z filmu, który on też bardzo lubi. Owszem - po części obserwacyjnej, postanowiłam również sprawdzić służbowo, jak to jest mieć na Zbiorni­ku własne konto.

BEZ KOMPLEKSÓW

Długo zastanawiałam się, czy naprawdę konieczne będzie pokazywanie się na zdję­ciach nago. Czy bez tego ktoś w ogóle do mnie napisze i będzie chciał ze mną gadać? Zareje­strowałam swoje konto, podając jedynie nick i podstawowe informacje, takie jak wojewódz­two, przedział wieku, płeć. Zanim zdążyłam sama rozstrzygnąć problem fotek, na skrzyn­ce miałam już pięć wiadomości. Przez kolej­ny miesiąc i przy mojej niezbyt rozbuchanej aktywności zbiornikowej, dostałam ich prawie dwa tysiące. I nie piszę tego, by chwalić się swoją niesamowitą popularnością. Spotka to tu każdą, dosłownie każdą, rejestrującą się w dowolnym celu kobietę.

O tym, że dziewczyny właśnie tak tu mają, opowiedziała mi trzydziestoparoletnia Aneta, która najpierw zaproponowała mi, bym dołą­czyła do trójkąta z nią i jej mężem. Kultural­nie odmówiłam, ale nie przekreśliło to naszej dalszej znajomości. Aneta pisze z profilu jako singielka, czasem umawia się solo, częściej jednak w wielokątach. Z mężem ma wolny związek, w którym dozwolone jest spotykanie się z innymi ludźmi, pod warunkiem, że para pozostaje ze sobą szczera i o wszystkim sobie opowiada. Tak im pasuje.

- Ja uważam, że Zbiornik to idealne miejsce dla każdej kobiety, która ma jakieś kompleksy - tłumaczy Aneta. - Tutaj tak naprawdę nie ma znaczenia to, jak wyglądasz. Wystarczy przej­rzeć zdjęcia z Torunia czy z Bydgoszczy - znaj­dziesz modelki, superchude laski, bardzo grube dziewczyny, ładne i subiektywnie nieatrakcyjne, a każda z nich pod swoimi zdję­ciami zbiera komentarze od wielbicieli. Każda znajdzie tu grupkę osób, którą pociąga właśnie to, co prezentuje. Chamstwo i obrażanie ludzi też się zdarza, ale według mnie to mniejszość. Nawet jeśli ktoś wątpi w siebie i myśli, że nie może się podobać, to ja gwarantuję, że już po chwili przeczyta tu komentarz o tym, jakie ma piękne ciało!

Jeśli przeszło wam teraz przez myśl, że w tych stronach jest zawsze tak milutko i różowo, to już wyjaśniam - zależy, na jaki typ pochwał jeste­ście gotowi. Bo owszem, część z panów napi­sze pod zdjęciem coś o zmysłowych kształtach i pięknie, ale na pewno przeczytacie też zdania „zaje**sta d***, wyruch****** chętnie” i będzie to jeden z najmniej soczystych wulgarnych wpisów. W niektórych zbiornikowych kręgach funkcjonuje też pewnego rodzaju odwrócona lista komplementów, na szczycie której „suka”, „kur***” to coś w stylu synonimu „Miss Universe”. Nie widać jednak, by komukolwiek jakoś bardzo to przeszkadzało.

CZEŚĆ, JESTEŚ?

Panie na Zbiorniku po prostu są i nie muszą robić nic więcej. To panowie zabiegają o wzglę­dy. Piszą i już w swojej pierwszej wiadomości próbują zainteresować adresatkę czymkolwiek. Każdy robi to na miarę swoich możliwości, zgod­nie z celem, w jakim się tu zalogował. Większości chodzi o spotkania, dłuższe znajomości, stałe układy. Moją skrzynkę też zalała fala wiadomo­ści typu: „Co powiesz na poznanie się i spotka­nie”, „Szukam przyjaciółki”, „Jestem normalnym facetem, który szuka normalnej kobiety”, „Miły, dyskretny, zadbany”.

Mottem zadziwiającej liczby panów jest tekst „sympatyczny, z poczuciem humoru”. Więk­szość wysyła też numery swojego Gadu-Gadu (nie sądziłam, że ktoś jeszcze z tego komunikato­ra korzysta). W co drugiej wiadomości czytałam zapewnienia o tym, że mój chwilowy wielbiciel dba o higienę.

Przyznam, że nie wszyscy opanowali tu sztu­kę robienia dobrego pierwszego wrażenia. Już po tygodniu zaczęłam zauważać pewne prawi­dłowości i typy osób - bawiąc się w domorosłego socjologa.

Na pierwszy ogień - panowie natrętni. Piszą ciągle, piszą to samo, piszą bez względu na to, czy coś się do nich odpisuje czy nie. Ich aktywność wskazuje na to, że na Zbiorniku mieszkają. Przykład? Pan, któremu nie odpowiedziałam ani razu:
godz. 20:37 cześć jesteś?;
godz. 22:00 fajnie by się było poznać;
godz. 01:38 zapraszam do znajomych;
godz. 06:30 pozdrawiam ponownie;
godz. 9:00 hej, a teraz?;
godz. 13:20 miło byłoby cie poznać;
godz. 15:00 cześć, porozmawiamy?;
godz. 17:10 jak dzień mija?;
godz. 19:40 pozdrawiam;
godz. 22:00 cześć, jesteś?…

…i tak przez kolejne dni, pan i moja poczta, sam na sam. Tydzień przerwy, reset i znowu, to samo. Dzień w dzień.

Kolejna grupa - panowie, którzy widząc w opisie angielski cytat z filmu, zrozumieli to jako informację, że nie jestem z Polski. Przy czym żadnemu z nich nie udało się napisać wiado­mości w obcym języku poprawnie, choć wielu próbowało (obstawiam, że ci którzy potrafią, prawdopodobnie umieją też odróżnić cytat od innych treści). „Hi, go to hotel today, me you”…

Dużą aktywność przejawiają również żonaci mężczyźni. Ci panowie już w pierwszej wiado­mości piszą, iż najlepiej, gdybyśmy spotykali się regularnie w jakimś pobliskim hotelu lub u mnie. Najlepiej też tak na 10 minut, bo oni swojej drugiej połówce będą mogli wtedy powie­dzieć, że idą do Biedronki po wieczorne zakupy. Niektórzy nazywają to „dyskretnym romansem”. W opozycji do nich urzekł mnie kolega, który jedyne, co do mnie napisał, to 3 zdania twierdzą­ce: „Cześć. Jestem po rozwodzie. Spotkamy się”.

POEZJA, OD KSIĘDZA

Po przeciwnej stronie wszystkich innych narcy­zów, obiecujących rozkosze, podniebne podróże, infantylnie ujęte zmysłowe atrakcje, w słowach rodem z grafomańskich opowiadań erotycznych, są też panowie skromni. Tacy, którzy w pierw­szej wiadomości z pewnością poinformują, że z nich to „nic specjalnego”. „Jestem przeciętny, przy kości, nie jakiś super, natura też mi za wiele nie dała”. I zaraz po tym: „Jeśli jesteś zaintereso­wana, to się odezwij”. OK.

W tej samej grupie jest małe skrzydło facetów, którzy jednak próbują coś ugrać. Po tyradzie pełnej ubliżania samemu sobie dodają wisien­kę: „…wiem, że jestem taki beznadziejny, ale zrobię ci dobrze ustami”. Gdybym mogła założyć im osobną zbiornikową grupę, nazwałabym ją „Może nic mi w życiu nie wyszło, ale przynaj­mniej jestem mistrzem cunnilingus”.

Są panowie piszący poezję, typu „Ty jesteś tak seksowna, że aż chyba cię to boli / i nie ma tutaj gościa, który by cię zadowolił” i „Gdy kiwniesz palcem każdy wszystko dziś dla ciebie zrobi / Bo tobie nie da rady nawet Obi-Wan Kano­bi”. Pozostając w klimacie Gwiezdnych wojen, nie jestem do końca pewna, ale być może napisał do mnie też sam Yoda: „Na kawę bym orzeźwiają­cego drinka Cię zaprosił w atmosferze miłej hm”.

Od razu zebrałam również kilka propozycji pracy. Pomijam sponsoring i sprzedaż używa­nej bielizny („Kupię twoje majteczki, takie które nosiłaś przez kilka dni. 200 zł - stówa przed wysył­ką, stówa po odebraniu”). Przemilczę wyjazdy do Berlina na weekend za 2 tysiące złotych, miesz­kanie w apartamentowcu w Warszawie z opcją „będziesz mogła wychodzić, kiedy będziesz chcia­ła”. Mam na myśli raczej coś wprost: „Oferuję posa­dę w magazynie, od 8 do 16, rozpakowywałabyś załadunek z wózków i tym podobne. Zarobki od 4 tys. na rękę. Pozdrawiam”.

W tych płatnych propozycjach nie brakuje próśb o rozdziewiczenie młodszych użytkowni­ków czy o ostatni seks przed ślubem. Trafić może się nawet zachęta do posługi dla księdza („osoba duchowna to też człowiek, chciałbym spróbo­wać”).

PENIS 18, BIUST ROZMIAR C

Wśród miliona szarych, szukających wrażeń myszek, są i oni - zbiornikowi celebryci. Na tym osobliwie pojmowanym internetowym rynku erotycznym, na szczytach popularności królują ci, którzy przyszli tu głównie po to, by się poka­zać. Totalni ekshibicjoniści, ze zdjęciami obrobio­nymi w prostych programach graficznych, tak by nie było widać ich twarzy (choć i to nie jest regułą).

Są tu półprofesjonalne modelki, z ciałami jak marzenie, dziewczyny zarabiające na sprzedaży swoich zdjęć czy pokazów przed kamerką (choć Zbiornik zastrzega w regulaminie, iż wszelkie komercyjne praktyki są niedozwolone), ludzie, którzy w opisach deklarują, że kręcą ich komen­tarze, polubienia i oglądalność. A tego naprawdę tu nie brakuje.

Dwa pierwsze miejsca zajmują pary - takie klasyczne, on i ona, między 30 a 40 rokiem życia. Ich utrwalone łóżkowe sceny oglądają miliony, dosłownie. Para top 1 w tej chwili ma prawie dwa miliony wyświetleń profilu, prawie 6 tysięcy fanów, którzy śledzą każdy ich nowy materiał.

Załóżmy, że nazywają się Krystyna i Andrzej. Swój profil założyli w 2006 roku. On w ankiecie zaznaczył opcję hetero, rasę białą, sylwetkę szczupłą i penisa o długości 18 cm. Ona zmie­niła jedynie ostatnią rubryczkę - biust, rozmiar C. We dwójkę o sobie piszą: „Jesteśmy małżeń­stwem z 17-letnim stażem, kochającym się niezmiennie, z ogromnym poczuciem humo­ru, odpowiedzialnym i rozsądnie podchodzą­cym do życia i takich ludzi też cenimy, i lubimy poznawać. Jeżeli chodzi o spotkania, to pozna­liśmy konkretnych ludzi, z którymi spotykamy się regularnie i nie poszukujemy desperacko nowych znajomości.” Dodatkowo Ona ostrze­ga: „Do panów głównie przed trzydziestką - nie zadawajcie mi głupich pytań, czego może­cie ode mnie oczekiwać albo co ja chce od was, nie jestem panienką stojącą przy drodze z listą usług, to jest strasznie irytujące, rzeczywistość i tak potem pokazuje coś zupełnie innego. Jeżeli ludzie nadają na tych samych falach to wiedzą, co robić, dla nas najważniejsza jest atmosfera, dobry humor i spontaniczność”.

Być może oglądając ich profil pomyślelibyście, że nie ma tu żadnej rewelacji. Figury i scenerie nie przypominają tych z topowych produkcji porno, poza okazjonalnym trójkątem nie znaj­dziecie tu też większych ekstrawagancji. W zbior­nikowej nomenklaturze takich ludzi określa się jako „realnych”, czyli po prostu prawdziwych, istniejących. Krystyna i Andrzej są jak inni. Upra­wiają seks jak większość ludzi na tej planecie i widocznie spora część tej większości lubi i chce na to patrzeć.

BROOKE Z MODY NA SUKCES

Zaraz za nimi na podium stoi godnie duet, który reklamuje się zdjęciem opalonej, szczupłej blondynki w ciemnych okularach. Na innej fotce prezentują się obydwoje, w słonecznym dniu na pomoście, niczym szczęśliwa para z Miami Beach lub polskiego Mielna. Ich album pełen jest wyszukanych ujęć seksu grupowego. Na tablicy przeczytacie ich oficjalne oświadczenia i komentarze na temat plotek o ich rzekomych zdradach, bujnym życiu towarzyskim, swingują­cej naturze. Nie, to już nie Krysia i Andrzej, raczej Ridge i Brooke z Mody na sukces. Drugie skrzydło fantazji: w opozycji do tego, co swojskie i znane, ich fanów kręci ta lekka nutka luksusu w guście wprost z kolorowych lat 90.

Brooke na wszystkich zdjęciach jest dumna i zachwycona, najbardziej chyba wtedy, gdy ma przy twarzy kilka penisów (jeden z nich zawsze należy do Ridge'a). Satysfakcją promienieje też Maria z pierwszej dziesiątki ogólnopolskiego rankingu singielek. Ma 57 lat, sporą nadwagę, ogromny biust i czarną, koronkową maskę na twarzy. Popularność zyskuje dzięki pokazom na żywo. Nie mogłam się oprzeć, spytałam: „Mario... co Ty tu robisz?”.

Z niesłychaną otwartością opowiedziała mi o swoim nieudanym, kilkudziesięciolet­nim małżeństwie, w którym to tylko ona miała potrzeby seksualne. Jej mąż spełnił swój obowią­zek dwa razy, dla dzieci. A kiedy one powyprowa­dzały się już z domu, Maria postanowiła znaleźć sobie hobby. Od tej pory regularnie siada przed kamerką internetową i mówi do napalonych facetów o tym, co mogliby zrobić między jej wiel­kimi piersiami. Jest raz lepiej, raz gorzej, ale śred­nio ogląda ją kilkaset osób naraz.

- Kiedyś, jednym z moich widzów okazał się kolega syna - pisze dodając na końcu kilka uśmieszków. - To dopiero było! Poznał mnie od razu, nie miał wątpliwości. Napisał zaraz. Tłumaczył się sam, że lubi starsze, żebym nie mówiła synowi. Myślałam, że większy problem będzie z tym, że to on powie jemu o mnie. Nic nie powiedział.

CO BY BYŁO, GDYBY...

... ludzie się dowiedzieli? Maria przyznaje, że trochę już zapomniała o tym ryzyku, bo to jednak dwa światy. Tu się ludzie pokazują, spotykają, a potem wstają od komputera i żyją normalnie. - Bo jakby nie patrzeć, to my tu nie robimy nikomu nic złego. Naprawdę - podkreśla. Wierzę, widziałam. Sama jednak po miesiącu usunęłam swoje założone na potrzeby tego teku konto.

Cóż... Ze zbiornika uciekła jedna rybka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!