MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie jestem kobietą walczącą [WYWIAD]

Redakcja
Idealizm na starcie. Nowa partia, nowe nadzieje, ambicje. Następnie przyszedł zimny prysznic - wybory. Z Marią Gałęską, przewodnicząca regionu Partii Kobiet rozmawia Kamil Pik.

Idealizm na starcie. Nowa partia, nowe nadzieje, ambicje. Następnie przyszedł zimny prysznic - wybory.


<!** Image 4 align=none alt="Image 215157" >


- Czy jest Pani feministką?

- Myślę, że nie nazwałabym się tak, ale głównie dlatego, że dzisiaj w Polsce mówi się przede wszystkim o tzw. walczącym feminizmie.

<!** reklama>

- A Pani nie walczy na przykład o prawa kobiet?

- Ja nie jestem kobietą walczącą. Nie pasuję do schematu, w którym chodzi o wykrzyczenie kilku kontrowersyjnych haseł, sprowadzających się głównie do aborcji, wychowania seksualnego i związków partnerskich. Są to problemy ważne, ale nie najważniejsze. Nie uważam również, że równouprawnienie powinno polegać na robieniu czegoś na siłę, natomiast każdy powinien mieć prawo do swobodnego podjęcia wyboru na równych zasadach.

- Co to dla Pani znaczy?

- Nie można kobiety na siłę wsadzać na traktor, ale jeśli będzie chciała, musi mieć możliwość podjęcia pracy na równorzędnym stanowisku i na takich samych zasadach jak mężczyzna. Również w polityce nie powinno być oporu przed wpuszczeniem kobiet. W sytuacji zachowania kwot przy tworzeniu list wyborczych okazuje się, że kobiet nie trzeba szukać. Tych zainteresowanych działalnością polityczną i społeczną jest tyle, że wystarczy im dać możliwość równego działania.

- Polki często są dyskryminowane?

- Zdecydowanie tak, chociaż nie zawsze są tego świadome. Dotyczy to wielu dziedzin życia. Kobiety wykonują większość domowych obowiązków, a zbyt wielu panów ciągle swoją obecność w domu sprowadza do odpoczywania po pracy. Najgorsze jest to, że wiele pań nie uświadamia sobie, że jest to nieuczciwe, że powinny domagać się równego podziału prac. Często nawet nie zauważają tego, że są w tej płaszczyźnie dyskryminowane. Podobnie w pracy. Wiele pań ciągle traktuje jako coś normalnego silniejszą pozycję mężczyzny. Niesłusznie.

- Dość już o innych. Kim jest Maria Gałęska?

- Na pewno szczęśliwą, spełnioną kobietą. Mężatką z trzydziestopięcioletnim stażem, matką dorosłej córki i babcią. Z zawodu jestem magistrem informacji naukowej i bibliotekoznawstwa. Wiele lat pracowałam w tym zawodzie. Od kilku lat pracuję z fantastycznymi kobietami, które są przy mnie zawsze. Na nie mogę zawsze liczyć. Za to im dziękuję. To daje mi radość życia.

- Jak trafiła Pani do Partii Kobiet?

- Od dawna interesowała mnie działalność społeczna. Z takimi jej formami jak członkostwo w radzie szkoły u córki, czy pomoc udzielana znajomym w potrzebie miałam do czynienia na co dzień. Nigdy jednak nie wstępowałam do żadnej partii i zawsze powtarzałam, że nigdy tego nie zrobię, żartobliwie dodając - no chyba że powstałaby partia dla kobiet. Tak się złożyło, że w 2007 roku taką właśnie partię założyła Manuela Gretkowska. 

Poszłam na spotkanie z nią zorganizowane w Bydgoszczy. W efekcie okazało się, że tematyka poruszana przez Partię Kobiet jest mi bardzo bliska - równouprawnienie, zmiana stylu polityki, kwestie socjalne. Spróbowałam więc podjąć wyzwanie i włączyłam się w działalność nowo powstałej partii. To był mój pierwszy czynny kontakt z polityką.


"Nie pasuję do schematu, w którym chodzi o wykrzyczenie kilku haseł sprowadzających się do aborcji, wychowania seksualnego i związków partnerskich."

Maria Gałęska


- Jakie były pierwsze wrażenia?

- Wspaniałe. Taki idealizm na starcie. Nowa partia, nowe nadzieje, ambicje. Następnie przyszedł zimny prysznic - wybory. Przekonałam się wówczas, że w naszym systemie wyborczym społeczeństwo głosuje na partie, a nie na konkretnych kandydatów. Jak się okazało, nasza partia zaliczyła porażkę, bo nie mieliśmy możliwości konkurowania z dużymi partiami pod względem nakładów na marketing polityczny. Wchodząc do partii myślałam, że wystarczy dobry kandydat, który zaproponuje dobry program, aby wyborcy oddali na niego głos. W praktyce, niestety, tak nie jest.

- Czy w województwie kujawsko-pomorskim łatwo się tworzy Partię Kobiet?

- Nasze województwo jest trudne, specyficzne, jeśli chodzi o działalność społeczną i polityczną. Często odnoszę wrażenie, że społeczeństwo w regionie bardzo mało interesuje się udziałem w różnego rodzaju inicjatywach, nawet takich jak spotkania i dyskusje czy wykłady.

- Z czego to wynika?

- Jednoznacznie nie potrafię odpowiedzieć, jednak z moich obserwacji wynika, że na podejście do uczestniczenia w różnych inicjatywach społecznych czy politycznych ma wpływ np. wiek. Panie z mojego pokolenia rzadko się na to decydują, jednak jak się zdecydują, to działają bardzo prężnie. Myślę, że to wynik pewnych kanonów społecznych, do których przywykły. Znacznie chętniej w różne inicjatywy włączają się młode kobiety. Wszystkim Paniom trudno jednak działać przede wszystkim ze względu na podwójną ilość obowiązków, które mają. Ciągle to głównie kobieta jest odpowiedzialna za prowadzenie domu i wychowywanie dzieci. Jak do tego dodamy pracę zawodową, to na działalność społeczną brakuje już czasu i sił. Mężczyźni wciąż za rzadko biorą równą część tych obowiązków na siebie, odciążając tym samym swoje małżonki i partnerki.

- Polityka to wciąż męska sprawa?

W głowach wielu kobiet ciągle takie przekonanie istnieje. To się już jednak zmienia. Największy wpływ na przełamanie tego stereotypu ma chyba działalność wielu organizacji pozarządowych, zajmujących się tematami związanymi z równouprawnieniem. Od działalności w rozmaitych stowarzyszeniach i fundacjach łatwiej bowiem przejść do aktywności politycznej. Powstanie Partii Kobiet było pierwszym na taką skalę zrywem do działania wśród Polek. Ciągle jednak zbyt wiele z nich mówi, że włączyłyby się w naszą działalność, gdyby to nie była partia. Musimy jednak pamiętać, że gdyby to nie była partia, to jako stowarzyszenie miałybyśmy znacznie węższe pole do działania.

- Co osiągnęła Partia Kobiet w naszym regionie?

- Większość naszych działań dotyczy organizowania spotkań, konferencji, wykładów dla obywateli. Poruszamy tam tematy związane z dyskryminacją, przemocą, doradzamy, jak wyjść z tych problemów, czy jak osiągnąć sukces. Pamiętajmy, że Partia Kobiet jest partią celu, a nie ideologiczną. Jako partia wystąpiłyśmy również do pana prezydenta Rafała Bruskiego z prośbą o stworzenie stanowiska pełnomocnika ds. równego traktowania. Pamiętajmy, że łatwiej rozmawiać z pełnomocnikiem niż urzędnikiem. W kilku miastach Polski jest takie stanowisko. Włocławek ma swoją pełnomocniczkę. Bydgoszcz nie.

Ostatnio byłyśmy też współorganizatorkami akcji „One Billion Rising - Nazywam się Miliard”, czyli uczestniczyłyśmy w ogólnoświatowym proteście przeciwko przemocy wobec kobiet. Kobiety z naszego regionu aktywnie uczestniczyły również we wcześniejszych i w ostatnim V Kongresie Kobiet w Warszawie. Jeśli zaś chodzi o przyszłość, to na jesień planujemy podjąć się organizacji pierwszego bydgoskiego Kongresu Kobiet.

- Jaka idea kryje się pod hasłem Kongresu Kobiet?

- Kongres Kobiet był swoistym zrywem kobiecej części społeczeństwa. Pierwszy odbył się w 2009 roku. Ideą, która mu przyświecała na początku, była chęć dyskutowania o wkładzie kobiet w historię ostatniego 20-lecia w Polsce, ale również podyskutowania we własnym gronie o naszych problemach i pomysłach na zmianę polskiej rzeczywistości. Pierwszy kongres był zamknięty dla mężczyzn. Jak się okazało, spotkał się z bardzo licznym zainteresowaniem. Przyjechało mnóstwo kobiet i wszystkie wyjeżdżałyśmy stamtąd z nowymi doświadczeniami i z bateriami naładowanymi świeżą porcją energii do działania. Z perspektywy czasu widać, że może to być doskonałe forum do przedstawiania rozwiązań ważnych dla kobiet i zwracania uwagi na problemy je trapiące, które wymagają pilnej interwencji. Jest to również doskonała przestrzeń do inspirowania kobiet do rozwoju i działania.

- Jak Pani podsumuje tegoroczny kongres?

- V Kongres odbywał się pod hasłem „Partnerstwo, Solidarność i Różnorodność”. Jak zwykle było wiele ciekawych paneli. Uczestniczkami kongresu były zwyczajne, w różnym wieku i o różnym wykształceniu oraz z różnymi zapatrywaniami politycznymi kobiety z całej Polski. Miałam wrażenie, że mniej było celebrytek i polityczek, i to chyba z korzyścią dla odbywającego się kongresu. Na pewno większość, a może i wszystkie naładowałyśmy swoje akumulatory i możemy wracać do swoich obowiązków zawodowych, rodzinnych i społecznych. Została przeprowadzona ankieta wśród uczestniczek, które w 93 proc. uznały, że kongres jest stowarzyszeniem, które chce działać na rzecz równości płci i wszystkich kobiet. Główne postulaty KK, wynikające z ankiety, to nadal ekonomiczne zrównanie płac kobiet i mężczyzn. Kobiety, które są często lepiej wykształcone od mężczyzn, chcą, by państwo ułatwiło im łączenie ról opiekuńczych z karierą. Muszę również wspomnieć o Nagrodzie Kongresu Kobiet, którą w tym roku otrzymała pani prof. Małgorzata Fuszara, znawczyni problematyki kobiet. Nagrodę kongresu otrzymał również ambasador Szwecji, Stefan Herrstrom. Bardzo im gratuluję!


<!** Image 3 align=left alt="Image 215156" >*Maria Gałęska

Przewodnicząca zarządu partii kobiet regionu kujawsko-pomorskiego. Do partii wstąpiła w 2007 roku. 

Wrażliwa na kwestie społeczne, praw i równouprawnienia kobiet. Z wykształcenia magister informacji naukowej i bibliotekoznawstwa. Prywatnie żona, matka i babcia. Jej pasją są podróże.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!