MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Panom władza, paniom tabliczki

Jarosław Reszka
Około ósmego marca przeżywamy zwyczajowy wzrost zainteresowania żeńską racją stanu. Niestety, odnoszę wrażenie, że tematy wyciągane z szafy w związku z sezonową modą na kobiety z roku na rok stają się coraz bardziej miałkie.

Około ósmego marca przeżywamy zwyczajowy wzrost zainteresowania żeńską racją stanu. Niestety, odnoszę wrażenie, że tematy wyciągane z szafy w związku z sezonową modą na kobiety z roku na rok stają się coraz bardziej miałkie.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >W tym roku na przykład mocno rozreklamowanym problemem w skali całego kraju były roszczenia słowotwórcze. Pod ministry Muchy przewodem stoczony został krótki, acz zażarty bój o uaktywnienie końcówek wyrazów, pozwalających tworzyć żeńskie wersje zawodów językowo skrojonych dla mężczyzn. Przyznaję, że językowe igraszki z ministrą czy marszałkinią dają sporo niewymuszonej radości, ale trudno to uznać za równie ważne zagadnienia, co, na przykład, wałkowane wcześniej z częściowym sukcesem parytety na listach wyborczych.

W Bydgoszczy z kolei panie o wojowniczym temperamencie rozpoczęły batalię o... tabliczki. Na szczęście już nie czekolady, jak trzydzieści lat temu, ale większe, twarde, metalowe i najczęściej granatowe tabliczki, na których wypisuje się nazwy ulic. Naszym paniom za mało jest pań na tych blachach - choć, z drugiej strony, ten stan rzeczy można również uznać za fortunny. Pomijając czasy Hitlera czy Stalina, na granatowych tabliczkach umieszcza się przecież nazwiska bohaterów powołanych w zaświaty, czego żadnej kobiecej aktywistce nie życzę. Prezeska Towarzystwa Polsko-Włoskiego, Elżbieta Renzetti - oby żyła jak najdłużej - w imieniu bydgoskich dam aktywnych postuluje, by tabliczkową hańbę seksizmu zacząć zmazywać od zaraz. Konkretnie od utworzenia ulicy pod patronatem Wisławy Szymborskiej. Cóż, nie mam nic przeciwko temu. Chciałbym tylko nieśmiało zauważyć, że wielkiej poetki, mimo że żyła długo i pracowicie, nigdy specjalnie do Bydgoszczy nie ciągnęło. Z tego, co po jej śmierci wyczytałem w lokalnej prasie, wiem, że jako poetka Bydgoszczy nie odwiedziła ani razu, choć była tu zapraszana wielokrotnie. Ale przecież bydgoszczanie nie są małostkowi...

<!** reklama>Bardziej dziwię się temu, że prezeska Renzetti i jej aktywne koleżanki wolą walczyć ze skutkiem, zamiast z przyczyną. Dopominają się o martwe panie jako patronki ulic, zamiast walczyć, by żywe panie miały szanse na te tabliczki uczciwie zapracować. Z tym zaś w Bydgoszczy i w całym regionie rzeczywiście było i jest krucho. Tak mi przynajmniej wychodzi z pobieżnych i dalekich od naukowego obiektywizmu obrachunków. Oto fakty. W bydgoskim ratuszu szefuje mężczyzna, który ma trzech zastępców i tylko jedną zastępczynię - Grażynę Ciemniak. W bydgoskim Starostwie Powiatowym nie lepiej: pan starosta, pan wicestarosta, dwóch członków Zarządu Powiatu i też tylko jedna członkini - Małgorzata Niedźwiedzka. Żadnej samorządówki - marszałkini, wicemarszałkini czy członkini - nie ma natomiast w pięcioosobowym Zarządzie Województwa. Zdecydowanie inaczej sprawy się mają jedynie w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim. Najważniejszy fotel, pierwszy raz zajmuje tam kobieta - wojewoda (jedyne wysokie stanowisko językowo uformowane dla kobiety) Ewa Mes, która docenia swe podwładne nie tylko w okolicznościowych przemówieniach. Wprawdzie wicewojewoda i dyrektor generalny urzędu to chłopy, jednak już na poziomie szefostwa wydziałów panie uzyskały przewagę: mamy na Jagiellońskiej trzech dyrektorów oraz cztery dyrektorki.

<!** Image 3 align=none alt="Image 186432" sub="Wojewoda Ewa Mes dba o kariery dyrektorek wydziałów FOT. Tadeusz Pawłowski">Jeszcze bardziej niż w administracji męska dominacja widoczna jest w nauce i szkolnictwie wyższym. Żaden z trzech uniwersytetów w regionie nie ma rektorki. Ba, we wszystkich tych uczelniach znajdziemy tylko jedną prorektorkę - ma ją toruński UMK w osobie profesorki Małgorzaty Tafil-Klawe, odpowiadającej za bydgoskie Collegium Medicum. Na UKW próżno też szukać dziekanki, a UTP na siedmiu wydziałach dziekankę zatrudnia jedną - profesorkę Ewę Spychaj-Fabisiak. Rektorkę ma tylko jedna państwowa wyższa uczelnia w regionie - Akademia Muzyczna (profesorka Maria Murawska) - i jednak prywatna: Kujawsko-Pomorska Szkoła Wyższa (doktorka Helena Czakowska), ale w tym ostatnim przypadku w grę wchodzi raczej parytet... małżeński, bo rektorka jest wraz z mężem współwłaścicielką szkoły.

Diabeł (rodzaj męski!) nie tkwi więc w niebieskich tabliczkach. „Fortuna”, „kariera”, „sława” - to już jednak rodzaj żeński.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zasady głosowania w wyborach europejskich 9 czerwca

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski