Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podwójna magia chwili

Emilia Iwanciw
Miały tego samego faceta. Z Ewą Maksymilian pił herbatę z cynamonem w dzień. Trzymali się za ręce. Z Moniką pił whiskey z lodem w nocy. Szli do łóżka. Rano znów herbata z Ewą. Tak minął rok.

Miały tego samego faceta. Z Ewą Maksymilian pił herbatę z cynamonem w dzień. Trzymali się za ręce. Z Moniką pił whiskey z lodem w nocy. Szli do łóżka. Rano znów herbata z Ewą. Tak minął rok.
<!** Image 3 align=none alt="Image 220875" sub="Fot.: Miasta Kobiet">
Monika:
czarne włosy, wyrazisty makijaż, długie rzęsy, dżinsowa minispódniczka, ciemna karnacja, różowe paznokcie, buty na obcasie. Sekretarka w biurze nieruchomości. 40 lat.  Szczupła rozwódka z dwójką dorosłych dzieci. Po przejściach. Wesoła, lubi się bawić.
<!** reklama>
Ewa:
naturalna blondynka, bez makijażu, jasna karnacja, szara marynarka, biała koszula, dzianinowa spódnica, beżowe rajstopy, płaskie buty. Wysoka prawniczka z własną działalnością. 38 lat. Samotna. Po przejściach. Refleksyjna i poukładana. Przez ponad rok miały tego samego faceta. Nie wiedziały o sobie nawzajem.  Maksymilian z Ewą spotykał się w dzień. Codziennie pili herbatę, rozmawiali, snuli plany na przyszłość. Przytulali się, trzymali za ręce. Z Moniką Maksymilian spotykał się po zmroku. Pili whiskey z lodem, spędzali razem całą noc. Następnego dnia znów herbata z Ewą. Tak minął rok.
Monika
Sierpień 2012. Klub Awangarda w Bydgoszczy. Jedna z popularnych imprez pod hasłem „After 30”, na której spotykają się chętni do weekendowej zabawy. W większości samotni. Poszukujący kandydatów na męża, kandydatek na żonę albo rozrywki. 

Tu Monika poznała Maksa. Kiedy o tym opowiada, głos jej drży. Zakłada nogę na nogę, wstaje, chodzi po pokoju, gestykuluje. Spogląda przez szybę, jakby szukała potwierdzenia, że to, co jej się przytrafiło, nie jest tylko sennym koszmarem. 

- Wypatrzył mnie w tłumie, tańczyliśmy, ładnie pachniał, było miło. Opowiadał o swoich dzieciach, rozpadzie małżeństwa, rozterkach, jakie wtedy przeżywał. Dużo mówił o magii chwili, nieziemskim dotyku, wzajemnym przenikaniu, chłonięciu chwili, smaku ust, pokrewnych duszach.

Pomyślałam wtedy, że to wyjątkowy facet. Taki refleksyjny, wrażliwy. Potrafi mówić o swoich emocjach. Mało jest takich facetów. Umówiliśmy się znowu. Na kolejnych spotkaniach okazało się, że Maks potrafi też słuchać. - Otworzyłam się przy nim, wyluzowałam. Wyraziłam swoje zdanie na temat mężczyzn, a język mam ostry i jestem babka z silnym charakterem.

Nie zraził się. Powiedział, że to go we mnie kręci, że dzięki temu jestem atrakcyjna. Po trzech tygodniach oznajmił, że jest we mnie zakochany.

Od tego momentu zaczęły się romantyczne kolacje i namiętne noce. 
Ewa
Wrzesień 2012. Znany portal randkowy Sympatia.pl. Tutaj Maks wypatrzył w tłumie Ewę. Kilkanaście listów, wymiana zdjęć, pierwsze spotkanie w realu i od razu bum.

To chyba w końcu ten. Spotkanie w kawiarni „Sowa”. Aromatyczna herbata z cynamonem. Wyznania Maksa o magii chwili, nieziemskim dotyku, wzajemnym przenikaniu, chłonięciu momentów, smaku ust, pokrewnych duszach.

- Początkowo miałam duży dystans do tej romantycznej aury - mówi Ewa obracając w dłoniach swój smartfon, kiedy spotykamy się w jej kancelarii prawnej.

- Maks opowiadał dużo o sobie, sprawiając przy tym wrażenie niepozbieranego faceta. W trakcie rozmowy potrafił przejść od uśmiechu do łez. Przez pierwsze dwa tygodnie utrzymywała się huśtawka w moich odczuciach, jednak później ustała.

Ujęła mnie szczególnie jego znajomość kobiecej duszy. Byłam przekonana, że w końcu poznałam faceta na życie.

Po trzech tygodniach Maks powiedział Ewie, że jest zakochany i chce się z nią zestarzeć. Nastąpiły długie miesiące sielanki. Codzienne spotkania. Bez kłótni, bez nieporozumień, bez wątpliwości.

Z mnóstwem inspirujących rozmów i sporadycznym seksem. Ewa: - Nim się poznaliśmy, długo byłam sama. Pewnie dlatego umiałam docenić zwykłe chwile przepełnione czułością i bliskością. Wierzyłam, że na wielką namiętność przyjdzie jeszcze czas.
Maks
Rzadkie blond włosy, błękitne oczy, poczciwy uśmiech, delikatne zmarszczki wokół oczu i dołeczki w policzkach.

<!** Image 4 align=none alt="Image 220875" sub="Fot.: Miasta Kobiet">

Tatuaż w formie kotwicy na nodze. Styl elegancko-sportowy. Dżinsy, koszula, czarny płaszcz. Wygląda na 37 lat i mówi, że ma właśnie tyle. Naprawdę ma 43. Pracuje w jednym z bydgoskich urzędów.

Nie jeździ samochodem. Od 2 lat nie mieszka z żoną. Wynajmuje pokój, bo własne mieszkanie zostawił żonie. Ma dwójkę dzieci, które rzadko widuje.

Maksymilian to jego pseudonim na portalach randkowych i społecznościowych: Sympatia, Badoo, eDarling i paru innych. Często bywa w bydgoskich klubach: Awangardzie, Kredensie, Starej Babci, Metrze. Poznaje panie w Internecie i w realu. Kochliwy.

Z dwiema kobietami spotyka się jednocześnie. W tym czasie miewa też jednonocne przygody.  Interesują go panie w wieku od 20 do 40 lat. Lubi gotować.

Jego popisowa potrawa to sałatka z rakami. Swoim partnerkom mówi o magii chwili, nieziemskim dotyku, chłonięciu momentów, przenikaniu granic, smaku ust, pokrewnych duszach.
Big Love
Z Ewą i Moniką Maks spotykał się przez rok. W ciągu dnia wymieniali czułe SMS-y. Monika pomalowanym na różowo paznokciem wskazuje na wyświetlaczu smartfona wiadomość z 24 grudnia: „Jesteś moim Aniołem”. Ewa ma w swoim telefonie identyczną z tą samą datą: „Jesteś moim Aniołem”. Jest jeszcze więcej bliźniaczych tekstów: „Czuję Cię blisko”, „Jesteś wyjątkowa”, „Uwielbiam patrzeć, jak jesz”.

Pierwszy dzień świąt Maks spędzał z Ewą. Drugi z Moniką. Obie znalazły pod choinką identyczne kosmetyki. Podarunki jednak bywały różne. Na urodziny Monika dostała skąpą bieliznę. Ewa praktyczne etui do telefonu.
**W połowie lata Maks obejrzał z Moniką polski film Barbary Białowąs pt. „Big Love”, w którym namiętne love story zamienia się w toksyczną miłość i prowadzi do dramatycznego finału. Tydzień później głaskał Ewę po włosach podczas tego samego filmu na wakacjach w Zakopanem, nucąc piosenkę Ady Szulc. „Kochanie udawaj, że miłość to nie grzech. Boję się jej. Niech prawda śpi, nic nie mówi mi. Ciii…”

W listopadzie Maks trafił do szpitala z powodu problemów z sercem. Monice i Ewie wysłał identycznego MMS-a z widokiem podłączonej kroplówki.  Ewę poprosił o odwiedziny. Monice powiedział, że opiekuje się nim kuzynka.

- Można powiedzieć, że jego serce z podwójnym „Big Love” nie dało sobie rady - Ewa uśmiecha się ponuro. Powaga wraca po chwili namysłu. - Maks był wyraźnie przerażony swoim stanem.

Dzwonił do mnie wtedy kilkadziesiąt razy dziennie. Zmizerniał. Było mi go żal. Wysłał mnie do swojego mieszkania po rzeczy. Codziennie odwiedzałam go w szpitalu, przywoziłam jedzenie, trzymałam za rękę słuchając zapewnień o miłości.
Wady
Monika spędzała czas z Maksem głównie w nocy. Rozmawiali, wygłupiali się, jedli chińskie jedzenie, opowiadali kawały śmiejąc się do łez, oglądali telewizję.

W weekendy często chodzili razem na dyskoteki. Monika w porównaniu z Ewą wiedziała o wiele więcej o ciemnych stronach osobowości Maksa.

- Miewał doły, codziennie pił alkohol, brał silne przeciwbólowe leki, od których był chyba uzależniony. Widziałam jego zmienne nastroje. Były momenty, w których chciałam z nim zerwać, ale mijały. Czasami Maks jakby miotał się w sobie, mówił, że jest popieprzony, że wszystko jest takie skomplikowane. Czemu to nie wzbudziło mojego niepokoju? Ja swoje w życiu przeżyłam. Wiem, że nie ma idealnych facetów. Ci, których poznaję, i ci z jakimi żyją moje znajome, mają wady podobnego kalibru. Wydawało mi się, że dobrze robię, nie piętnując wad Maksa, nie spisując go na straty. Mógł być przy mnie sobą. Choć dziś może to brzmieć śmiesznie, doceniałam jego szczerość. Miałam nadzieję, że to właśnie we mnie docenia i dzięki temu zatrzymam go przy sobie.
Na zielonej kanapie
Przy Ewie Maks nie sięgał po kieliszek. Wolał herbatę. Dziwiła ją jedynie duża ilość tabletek przeciwbólowych, jakie połykał. Podczas spotkań Ewa i Maks przez większość czasu rozmawiali siedząc albo leżąc na zielonej kanapie.- Maks uwielbiał mówić o tym, co zrobimy razem w przyszłości. Często zapewniał mnie o swoim oddaniu, chciał wziąć ze mną ślub, kupić mieszkanie, motor, fortepian i zrobić dziecko. Lubił też analizować swoje życie, opowiadać o problemach z byłą żoną, dziećmi, kolegami z pracy. Zawsze mu coś doradziłam. Pomogłam znaleźć nowe mieszkanie do wynajęcia, pożyczałam pieniądze, robiłam dla niego zakupy. Zarabiam więcej niż on, więc nie widziałam w tym żadnego problemu. Były też jakieś mankamenty. Choć spotykaliśmy się codziennie, nie mogłam zostawać u niego na noc. Maks tłumaczył, że właścicielka mieszkania, w którym wynajmuje pokój, nie zgadza się na nocne wizyty. Ja mieszkam z rodzicami, więc po pracy spotykaliśmy się u niego. Czasem wychodziliśmy na obiad do restauracji. Nie bywaliśmy w klubach ani dyskotekach, bo Maks obawiał się spotkać byłą żonę albo jej znajomych. Około 21 wracałam do domu. Maks często prosił wtedy o podwiezienie do mamy.- Jest schorowana, nie lubi być sama - tłumaczył - cytuje Ewa. Pod mieszkaniem mamy był czuły całus na pożegnanie i Maks znikał w obdrapanych, rzeźbionych, brązowych drzwiach zabytkowej kamienicy.
Mama
W lipcu Maks spędził z Moniką siedem dni na Mazurach. Ewie powiedział, że jedzie do kuzynki w Hamburgu i wyłącza telefon, bo połączenia są drogie.

Z tą samą walizką, pożyczoną od Moniki, dwa dni później wyjechał z Ewą na tygodniowy urlop w Zakopanem. Monice powiedział dokładnie to samo: jedzie do kuzynki z Hamburga i wyłącza telefon, bo połączenia kosztują.

- To były najlepsze wakacje w moim życiu - wspomina dzisiaj Ewa. Oczy jej się świecą i trzęsą ręce, kiedy kończy opowiadać swoją historię.

Monika gestykuluje żywo, zapala papierosa. Nerwowo strząsa popiół do kubka po jogurcie.

- Kiedy Maks schodził z Ewą z Gubałówki, ja w Bydgoszczy pijąc kawę w biurze, miałam już mieszane uczucia. Zaczęłam domyślać się, że Maks nie jest szczery. Między wierszami, mimochodem opowiadał mi o pewnej kobiecie, z którą się przyjaźni, ale to tylko platoniczna relacja. Zaczęłam drążyć. Skleiłam kilka faktów. Dowiedziałam się, gdzie pracuje i kim jest. Okazało się, że mamy wspólnego znajomego. Zadzwoniłam. Tak poznałam Ewę.

Poniedziałek. 12 sierpnia 2013. Godzina 23.30. Ewa parkuje pod domem Moniki. Przed nią obdrapana brązowa brama z rzeźbionym portalem. Zaczyna się trząść. Nie może uwierzyć, że to, co przeżywa dzieje się naprawdę.

- To był ten sam dom, do którego podwoziłam Maksa kilka razy w tygodniu po dniach spędzanych ze mną. Ta sama cholerna, brązowa brama jego mamy! Często po nocy „u mamy” również go stamtąd odbierałam. Do dziś nie mieści mi się w głowie, że można przez rok codziennie w dzień wyznawać miłość jednej kobiecie, bezczelnie prosić ją o podwiezienie na noc do drugiej. A potem szeptać drugiej do ucha dokładnie to samo.

Ewa i Monika przegadały całą noc. Od tamtego czasu się przyjaźnią. Początkowo rozmawiały tylko o Maksie porównując fakty, daty, zdarzenia i słowa. Teraz robią razem zakupy, chodzą do kina, rozmawiają o zwykłych codziennych sprawach. - Łatwiej przeżywać ten koszmar wspólnie i razem powracać do żywych - tłumaczą.
Brązowe drzwi
Jak się czuję? - pyta samą siebie Ewa z goryczą w głosie. - Wykorzystana, oszukana. Po wielu przejściach z facetami nie uważałam siebie za naiwną. Kiedy przewijam w głowie ten związek jak film, szukam niepokojących sygnałów, które przegapiłam. Nie ma ich zbyt wiele. Z perspektywy czasu widzę, że Maks ma niesamowitą zdolność dopasowywania się do ludzi, z którymi przebywa. Wykreował się na takiego mężczyznę, jakiego szukałam, choć nie wiedział, kogo szukam. Monika potrzebowała zupełnie innego faceta i dla niej grał inną rolę. Nie ma co zastanawiać się, z którą z nas był bardziej sobą. Myślę, że w każdym jego obliczu była kropla prawdy i morze kłamstw. Dziś jestem przekonana, że już nigdy nie zaufam żadnemu mężczyźnie i już zawsze będę budzić się ze łzami śniąc jedną z końcowych scen „Przeminęło z wiatrem”. Rhett w progu żegna się ze Scarlett i znika we mgle. Po chwili ona tonie we łzach. Zamyka za nim ciężkie, rzeźbione, brązowe drzwi. Kładzie się na czerwonych schodach i głośno szlocha. Przez chwilę siedzimy w milczeniu. Monika głaszcze Ewę pocieszająco po ramieniu. Siada obok. Bawi się złotą bransoletką. **
Zaczyna mówić. - Jestem zdruzgotana, choć może po mnie tego nie widać. Staram się nie histeryzować, ale swoje wypłakałam. Kiedyś myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko głupim, naiwnym laskom. Takim, które udają, że nie widzą śladów czerwonej szminki na białym kołnierzu koszuli. Dziś wiem, że taka absurdalna historia może spotkać każdą z nas.

Ciii…
**Kilka dni po burzliwym rozstaniu z Maksem Monika i Ewa wcieliły się w rolę detektywów. - Byłyśmy ciekawe, czy są gdzieś jeszcze jakieś ofiary jego kłamstw - wyjaśnia Monika. - Okazało się, że pomiędzy nocami „u mamy” i herbatką z „kuzynką”, spotykał się z innymi kobietami.

Jedną zabrał do MacDonalda. Drugą na spacer w Myślęcinku. Z trzecią spędził noc. Dotarłyśmy też do dziewczyn poznawanych na czatach. Jeszcze będąc z nami w „związkach” Maks związał się z kolejną kobietą pochodzącą z Grudziądza. Widziałyśmy ją. Blondynka w okularach, wysoka, szczupła. Spędziła z nim noc.

Tydzień później na Facebooku blondynka z Grudziądza ogłosiła, że jest zakochana. Na swojej tablicy umieściła piosenkę Ady Szulc z filmu „Big love”. „Kochanie udawaj, że miłość to nie grzech. Boję się jej. Niech prawda śpi, nic nie mówi mi. Ciii…”
Na prośbę bohaterów reportażu imiona oraz niektóre fakty zostały zmienione.


Więcej interesujących artykułów szukaj dziś w miesięczniku „Miasta Kobiet”, który znajdziesz w „Expressie Bydgoskim”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!