Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Przechodzę przez rzekę... - bydgoskie slacklinerki w akcji!

Justyna Król
Kasia Świło i Natalia Jankowska podczas treningu w parku Jana Kochanowskiego w Bydgoszczy
Kasia Świło i Natalia Jankowska podczas treningu w parku Jana Kochanowskiego w Bydgoszczy Tomasz Czachorowski
Gdy moja mama zobaczyła, jak przechodzę po taśmie rozwieszonej pomiędzy bydgoskimi kamienicami, powiedziała, że nigdy więcej nie chce tego oglądać…

Wdech, wydech. Wdech, wydech… Byle spokojnie, byle przed siebie. Slackline to sport ekstremalny, który lubi równowagę. Youtubowe filmiki z udziałem doświadczonych slacklinerów wbijają w fotel, a co dopiero oglądanie mistrzów tej dyscypliny na żywo. Aż trudno uwierzyć, że wszystko zaczęło się od niewinnego chodzenia po łańcuchu na parkingu przed sklepem i to już w latach 80.

Jak widać, nie tylko potrzeba, ale i nuda bywa matką wynalazku, zwłaszcza, gdy dopada młodych ludzi rozgrzanych w kalifornijskim słońcu. Zrodzony w Stanach Zjednoczonych slackline przeżywa obecnie rozkwit, choć i w Polsce znany jest od ponad dekady.

LUŹNA GUMA

Najpierw do uprawiania tego sportu wykorzystywano liny wspinaczkowe, z czasem zastąpiono je taśmą. Slackline (z angielskiego: luźna guma) polega na chodzeniu oraz wykonywaniu trików na owej taśmie - zazwyczaj o szerokości 2,5-3,0 cm - rozwieszonej i napiętej między dwoma punktami, na wysokości nawet do kilkuset metrów. Taśma często błędnie nazywana jest liną. Przez swą rozciągliwość raczej przypomina gumę, na której można spacerować, podskakiwać, a nawet wykonywać fikołki…

- Wystarczą dwa drzewa, dwa dowolne punkty i można ćwiczyć - zapewniają bydgoskie slacklinerki, Natalia Jankowska i Kasia Świło. Te dwie siedemnastoletnie harcerki to jedne z pierwszych kobiet pasjonujących się slacklinem.

- Jest nas mało, to prawda. W Polsce trenuje może kilkaset osób, w tym niewiele dziewczyn, ale to tylko kwestia czasu, bo ten sport jest coraz bardziej modny i nie ma co kryć - uzależniający! Jak raz spróbujesz, to już się nie uwolnisz - mówi Kasia Świło.

By stanąć na taśmie na wysokości, wcale nie wystarczą odwaga i nastoletnie szaleństwo. - To tak wszystko lekko wygląda, ale jest okraszone wieloma siniakami i kontuzjami. Nawet dzisiaj nieźle się poobijałam, spadając. Ten sport boli, ale mnie to nie zniechęca. Jest adrenalina - mówi Kasia.

- Oczywiście na początku niesamowicie się bałyśmy, ale przezwyciężyłyśmy ten pierwszy strach. Ćwiczymy dopiero niecały rok i już są efekty. Mamy w Bydgoszczy zorganizowaną grupę slacklinerów. W czwartki trenujemy razem, w różnych miejscach miasta. Uczymy się od najlepszych, także tego, jak upadać - śmieje się Natalia. - Wiadomo, najpierw taśma była krótka i zawieszona nisko nad ziemią, ale cały czas podnosimy sobie poprzeczkę. Każdy ma swój sposób, by jak najdłużej utrzymać się w powietrzu. Mnie bardzo pomaga nucenie, oczywiście kluczowy jest też oddech – dodaje.

DLA WYTRWAŁYCH

To zabawa dla wytrwałych. Najpierw ciężko się nawet podnieść. Gdy taśma jest odpowiednio mocno naciągnięta, wyczuwalne są zarówno pionowe jak i poziome drgania, które nie ułatwiają chodzenia. Już samo wejście na taśmę i stabilny siad zajmują dużo czasu. Dopiero potem się wstaje i pokonuje pierwsze kilka metrów… Determinacji potrzeba niemało, ale jak zapewniają bydgoszczanki, satysfakcja jest tak wielka, że głód rozwoju nieustannie wzrasta.

Dziewczyny mają swoich mistrzów, z którymi udało im się spotkać podczas Slackline Games - Bydgoszcz 2016 i trzecich już nad Brdą majowych Mistrzostw Świata w Przechodzeniu przez Rzekę. Slacline jest bardzo widowiskowy, nic więc dziwnego, że przyciąga gapiów i flesze fotoreporterów.

W trakcie zawodów nad Brdą Kasia i Natalia też spróbowały swoich sił. - Obie spadłyśmy po kilku krokach, ale cóż to były za emocje! Patrząc, jak robią to profesjonaliści, chce się już nie tylko chodzić, ale i uczyć się trików, robić akrobacje - mówi Natalia.

Gdy dziewczyny trenują, ich mamy odchodzą od zmysłów, obawiając się o swoje córki, ale mimo to nie podcinają im skrzydeł. - Ufają, że będziemy ostrożne, nie zapomni my o uprzężach. Nie zabraniają, choć serca pewnie mają w gardłach - mówi Kasia.

- Fakt, moja mama, gdy zobaczyła, jak przechodzę po taśmie rozwieszonej pomiędzy bydgoskimi kamienicami, powiedziała, że nigdy więcej nie chce tego oglądać - wspomina Natalia. - Ale wiem też, jak cieszy się z tego, że robię coś z takim zapałem, że mam pasję, którą realizuję z przyjaciółką ze szkolnej ławki - dodaje.

Dziewczyny mają już swoje plany związane z uprawianą dyscypliną. - Na razie jesteśmy jeszcze w fazie dopracowywania do perfekcji równowagi na taśmie w statycznych sytuacjach, ale w przyszłości zamierzamy sobie poskakać, swobodnie spacerować nad wodą, w otoczeniu górskich szczytów. To jest coś! Dojście do tego momentu wymaga ogromnej cierpliwości oraz wytrwałości, ale wiem, że nie odpuścimy - zapewnia Kasia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!