Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Hubertem Wojdygą, lekarzem opiekującym się hospicjum domowym w Żninie

Maria Warda
Hubert Wojdyga ma wysoką notę wśród pacjentów żnińskiego szpitala oraz podopiecznych hospicjum
Hubert Wojdyga ma wysoką notę wśród pacjentów żnińskiego szpitala oraz podopiecznych hospicjum Maria Warda
Absolwent Akademii Medycznej w Bydgoszczy uważa, iż żniński szpital jest przyjazną dla młodych lekarzy placówką.

Nie wiem czy zdaje pan sobie sprawę, iż w Żninie jest uważany za lekarza bardzo życzliwego pacjentom?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. O ile mi wiadomo, najbardziej uwielbianym medykiem jest Michał Skowroński, zastępca dyrektora Pałuckiego Centrum Zdrowia do spraw medycznych, internista pracujący między innymi na oddziale wewnętrznym. Ja chyba nie zdążyłem dać się lepiej poznać pacjentom, w żnińskim szpitalu pracuję od 2008 roku, to niedługo.

A jednak. Nie znałam pana, ale słyszałam same pochwały pod adresem doktora Wojdygi. Być może dlatego, że dzięki panu mamy w Żninie hospicjum domowe Sue Ryder. Medycyna paliatywna, to świadomy wybór?
Świadomym był wybór studiowania medycyny, reszta to proza życia. Na absolwenta Akademii Medycznej nie czeka nieskończona ilość miejsc pracy w dowolnym szpitalu, a na dodatek musi on wybrać specjalizację. Wybrałem internę i zgłosiłem się do pracy w hospicjum Sue Ryder. Razem ze mną zaczynało trzech lekarzy. Minęło dziesięć lat, oni nie wytrzymali, a ja pracuję tam już dziesięć lat. Wytrzymałem i zrobiłem specjalizację z medycyny paliatywnej. To druga moja specjalizacja, obok chorób wewnętrznych.

Niełatwy chleb pan wybrał. Co innego przyjść do szpitala odwiedzić chorego, a co innego zajmować się, jakkolwiek strasznie to zabrzmi, rozkładającymi się ciałami. Jak pan sobie z tym radzi?
Rzeczywiście medycyna jest dziedziną mogącą budzić sprzeczności. Z jednej strony szlachetna, śpiesząca na pomoc bliźniemu, z drugiej strony ropiejące wrzody, niegojące się rany, niemile zapachy. Na szczęście nie mam jakiegoś ukrytego, wewnętrznego fizycznego wstrętu do tych spraw, lubię ludzi. To podstawowa cecha lekarza, nie wyobrażam sobie, aby w tym zawodzie pracował ktoś kto nie lubi ludzi. Ja ich lubię i lubię pracę, którą wykonuję. Szczególnie opieka paliatywna jest bardzo absorbująca, nie pozwala o sobie zapomnieć ani na wakacjach, ani w wolne dni. Dzień i w nocy pod telefonem.

Dużo osób w powiecie żnińskim choruje na nowotwory?
Obecnie hospicjum domowe Sue Ryder ma pod opieką 35 osób. To norma przewidziana przez naszą macierzystą placówkę w Bydgoszczy. Niestety, wśród tej grupy mieliśmy ostatnio kilku bardzo młodych pacjentów.

Czy jest różnica między nowotworami u osób młodych i starszych?
W obu przypadkach zachodzą jakieś sprzyjające warunki do rozwoju nowotworu. Moich pacjentów dotknął rak żołądka i rak sutka. Nowotwór bywa niestety podstępny. Czasem dostajemy pacjentów już w agonii, a czasem stan naszych podopiecznych się poprawia do tego stopnia, że nie potrzebują naszej opieki. Bywa, że dostajemy pacjentów wyglądających kwitnąco, którzy za trzy dni umierają, a chorzy, których skreślono, są w stanie żyć bardzo długo.

Co pan czuje, kiedy musi powiedzieć pacjentowi, że jego stan jest beznadziejny, bo ma raka?
Tu potrzeba ogromnego wyczucia, jednemu można powiedzieć, innemu nie. Śmierć to indywidualna sprawa każdego człowieka, jeden jest pogodzony z losem, inny nie. Zazwyczaj jednak pacjenci nie mają świadomości swego stanu zdrowia. Jednak o ile to możliwe, informuję ich o stanie zdrowia, jestem bowiem zwolennikiem szczerych rozmów.

Są pod wpływem narkotyków? Stają się narkomanami?
Rzeczywiście, środki pozwalające leczyć ból, to wyselekcjonowane odpowiednio do stanu chorobowego narkotyki. Nie powodują jednak głodu narkotycznego, ani przyjemnych doznań, jakich poszukują narkomani. Pojawiają się oczywiście skutki uboczne, jak w przypadku każdego narkomana.

Proszę powiedzieć naszym czytelnikom, jaka jest różnica między hospicjum domowym a stacjonarnym? Kto może ubiegać się o waszą pomoc?
Wskazanie, aby chorego objąć opieką hospicjum daje lekarz podstawowej opieki medycznej. Ci pacjenci, którzy mają osoby bliskie, zapewniające im opiekę, zostają w domu. Lekarz odwiedza ich dwa razy w miesiącu, pielęgniarka dwa razy w tygodniu. Współpracujemy ze sobą bardzo ściśle, ale to na pielęgniarkach spoczywa największy ciężar opieki. Do hospicjum stacjonarnego, czyli jakby do szpitala, trafiają osoby, którymi nie ma kto się zaopiekować.

Obcuje pan ze śmiercią. Czy ma to wpływ na psychikę?
Jestem lekarzem, więc muszę umieć sobie poradzić. Pomaga mi świadomość, że niosę ulgę pacjentom. Nie wolno mi za bardzo się rozczulać. Na szczęście jestem człowiekiem twardo stąpającym po ziemi. To bardzo mi pomaga.

Hubert Wojdyga:

- Mieszka w Żninie.
- Absolwent Akademii Medycznej w Bydgoszczy. Posiada dwie specjalizacje; z interny oraz medycyny paliatywnej. Od 2008 roku pracuje w żnińskim szpitalu, prowadzonym przez Pałuckie Centrum Zdrowia. Prowadzi domowe hospicjum Sue Ryder działające w budynku Przychodni Rodzinnej.
- Odpoczywa, słuchając muzyki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!