Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiech całkiem na serio

Justyna Król
Warto nauczyć się śmiać na zawołanie, traktując to jak ćwiczenie, niczym pompki czy przysiady, które robimy dla zdrowia.

Banda świrów - pomyślałam oglądając filmiki na You Tube, pokazujące grupę ludzi podczas tzw. śmiechoterapii. I wcale nie chodziło o poziom absurdu w dowcipie. Sęk w tym, że nie towarzyszyło temu nic, co kojarzyłoby mi się z jakąkolwiek formą żartu, choć tego w najbardziej kabaretowym stylu się spodziewałam.

Zamiast tego zobaczyłam ludzi wydających z siebie dziwne okrzyki typu „ho, ho, ho”, „cha, cha, cha”. Brzmiało to niezbyt naturalnie i wcale nie przypominało śmiechu. O co tu chodzi? Odpowiedzi postanowiłam poszukać w bydgoskim Klubie Śmiechu.

Pan, który mnie przywitał, ze stoickim spokojem zaczął opowiadać o swojej terapii. Pierwszą myślą w mojej głowie było pytanie: w jaki niby sposób on miałby mnie rozśmieszyć? Jakoś przecież musi. Jakby nie było, to certyfikowany lider uśmiechu.

UDAJEMY DO SKUTKU

- Z boku może to wyglądać dziwnie, bo my faktycznie ten śmiech udajemy. Oszukujemy nasze ciała, bazując na zestawach ćwiczeń. Brzmi to nielogicznie? Już tłumaczę - zaczyna Leszek Biegała. - Joga śmiechu wywodzi się z Indii, powstała kilkanaście lat temu. Jej prekursor był lekarzem, który pisał pracę na temat śmiechu. Szybko zorientował się jak zbawienny wpływ śmiech ma na ludzi. I nie tylko ten sytuacyjny, spowodowany czymś zabawnym. Chodzi o konkretne ruchy przepony, które on wywołuje. Bodźce, które skutkują produkowaniem pozytywnej chemii w mózgu - i na tym to bazuje.

Nad faktem, że skutki śmiechu wymuszonego są identyczne jak te wywołane śmiechem naturalnym, pochylił się też niemiecki psycholog, który w swym słynnym „badaniu ołówkowym” dowiódł, że już sam uśmiech wpływa nawet na percepcję. Poprosił on ochotników, by przeczytali i ocenili komiks. Część miała trzymać w zębach ołówek, czytając z charakterystycznym grymasem radości na twarzach. Pozostałym kazano ten sam przedmiot włożyć do ust, tak by nie mogli naprężyć mięśnia jarzmowego, odpowiedzialnego za uśmiech. Okazało się, że ci pierwsi ocenili komiksy, jako dużo zabawniejsze.

SETKI SPOSOBÓW NA ŚMIECH

Już jakiś czas temu badania nad śmiechem i jego skutkami stały się modne. Zaczęły powstawać konkretne zabawy śmiechowe - ćwiczenia mające pobudzić przeponę do charakterystycznych ruchów. Dziś są ich setki, jedno trwa zwykle kilka minut. Zaczęto też otwierać kluby śmiechu, które na razie w naszym kraju można jeszcze policzyć na palcach jednej ręki.

- Zajęcia ze śmiechoterapii odbywają się zaledwie w kilku miastach Polski - w Bydgoszczy, w Toruniu, we Wrocławiu i Warszawie. Na świecie działa ich mnóstwo - zapewnia Leszek Biegała.
Trudno się dziwić. Jak mówi chińskie przysłowie: minuta śmiechu przedłuża życie o godzinę - i jest w tym dużo prawdy. Ten wibrujący ruch jest jednocześnie masażem dla serca, płuc, żołądka i przewodu pokarmowego. Pod wpływem tej intensywnej pracy mięśni przepony i klatki piersiowej nasz organizm dostaje więcej tlenu, a więcej tlenu, to lepiej ukrwione i szybciej bijące serce.

DZIESIĘĆ MINUT DLA ZDROWIA

Udowodniono też, że dziesięć minut śmiechu dziennie daje dokładnie tyle samo relaksu, co dwie godziny odpoczynku, bo śmiech sam w sobie służy rozładowaniu wszelkich napięć, zredukowaniu stresu i poprawieniu nastroju. Tymczasem badania pokazują, że tak jak dzieci w wieku przedszkolnym śmieją się czterysta razy dziennie, to już dorośli jedynie piętnaście. - Dlatego właśnie warto nauczyć się śmiać na zawołanie, traktując to jak ćwiczenie, niczym pompki czy przysiady, które robimy dla zdrowia - zachęca lider uśmiechu.

Osoby, które często się śmieją, rzadziej chorują na choroby układu krążenia. Co więcej - śmiech podnosi odporność. Amerykańska lekarka, badając ślinę pacjentów, którzy kilka minut wcześniej obejrzeli komedię, wykryła w niej zwiększoną ilość immunoglobiny. Z kolei endorfiny, czyli hormony szczęścia, które wydzielają się, kiedy się śmiejemy, nie bez powodu są nazywane naturalną morfiną - mają działanie przeciwbólowe. Śmiech jest więc także doskonałym uśmierzaczem bólu, a terapie śmiechowe mogą być zbawienne dla ludzi chorych.

Już w połowie minionego stulecia amerykański lekarz, znany jako Patch Adams, założył na nos czerwoną kulkę i jako dr Clown ruszył rozśmieszać małych pacjentów szpitala. Popularna śmiechoterapia pomaga dziś wielu podopiecznych oddziałów onkologicznych. Świetnie sprawdza się też między innymi przy leczeniu depresji.

CUDOWNE OZDROWIENIA?

Odnotowano kilka spektakularnych wyleczeń, w których istotną rolę odgrywał śmiech. Znany jest przypadek amerykańskiego pisarza Normana Cousinsa, chorującego na ciężką chorobę autoimmunologiczną. Wiedząc, że depresja zmniejsza szansę na wyleczenie, zmienił on salę szpitalną na łóżko hotelowe, a leki uśmierzające silny ból, który mu towarzyszył, na ogromne dawki komedii w wydaniu między innymi braci Marx. Choroba się cofnęła, o czym doniesiono w czasopiśmie medycznym „New England Journal of Medicine” oraz książce „Anatomia choroby widziana oczami pacjenta: refleksje na temat zdrowienia i regeneracji”.

Dziś cudowny wpływ śmiechu wykorzystywany jest na wiele sposobów. Wolontariusze
polskiej Fundacji dr Clown wygłupiają się, podskakują i robią śmieszne miny na oddziałach szpitalnych w ponad czterdziestu miastach. W książce „Doktor klaun! Terapia śmiechem, wolontariat, edukacja międzykulturowa” autorstwa P. P. Grzybowskiego czytamy, że śmiechu nie można traktować wyłącznie jako zabawy, a należy go postrzegać jako poważną dziedzinę aktywności, wymagającą odpowiedniego przygotowania i rozwagi w sferze praktyki. Autor podkreśla, że śmiech niejedno ma imię, może mieć charakter towarzysko-rozrywkowy, medytacyjno- relaksacyjny, psychoterapeutyczny, medyczny i opiekuńczo-edukacyjny, a nawet biznesowy.

ANTYSTRESOWO I INTEGRACYJNIE

Takie terapeutyczne działanie śmiechu przydaje się i ludziom biznesu, i ludziom nauki. - W biznesie stres jest bardzo duży, dlatego warto wykorzystać śmiech choćby podczas
przerw w pracy. Najlepiej wykonywać ćwiczenia śmiechowe w grupie. Na początku wydaje się to sztuczne, ale to naprawdę działa - przekonuje Leszek Biegała.

Bywa, że przed ważnymi spotkaniami zarządy korporacji zamawiają komika, który ma rozładować napięcie. W wielu dużych firmach profesjonalni trenerzy realizują szkolenia dla całych zespołów pracowników, w tym menedżerów, ucząc jak odreagowywać stres w pracy, właśnie dzięki dobroczynnemu wpływowi śmiechu.

Wspólne śmianie się to też świetna recepta na udaną imprezę integracyjną i poprawę relacji międzyludzkich w grupie. A to wszystko, jak wiadomo, przekłada się na jakość pracy i jej efekty. Na Zachodzie popularne jest nawet serwowanie zabawnych anegdot podczas wykładów uniwersyteckich, dzięki czemu studenci lepiej się koncentrują i zapamiętują. Po prostu, śmiech trudno przecenić!

ĆWICZ ŚMIECH!

1. KOŁO ŚMIECHU
Uczestnicy ustawiają się w kółku. Robią krok do przodu, klaszczą dwa razy i mówią „cha cha”, po czym robią krok to tyłu, klaszczą i mówią „hi, hi”.

2. PRZYWITANIE ŚMIECHEM
Podajemy sobie ręce i śmiejemy się do siebie serdecznie.

3. ZAPROSZENIE
Ćwiczenie w parach: jedna osoba rysuje w powietrzu wyobrażone drzwi. Śmiechem i gestem zaprasza drugą osobę do przejścia przez drzwi. Druga udaje przestraszoną,
nieśmiałą - gestem i śmiechem się opiera. Do czasu.

4. DYRYGENT
Jedna osoba trzyma niby-batutę (np. mazak) i dyryguje śmiechem. Im wyżej trzyma batutę, tym głośniej grupa się śmieje.

5. ŚMIECH NA ZAPAS
Wszyscy przygotowują sobie jakiś wyobrażony zbiornik na śmiech, na przykład torebkę, plecak, a potem naśmiewają się do tego zbiornika, żeby mieć śmiech i dobry humor zawsze pod ręką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!