MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śmiech to nie grzech RECENZJA "Spod ekranu" filmu "PECH TO NIE GRZECH"

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski

Podobno przez 100 lat w naszym kinie zmieniło się wszystko, ale czy aby na pewno? Dawno, dawno tremu, przed wielką wojną, polskie kina zalewały sztampowe komedie o miłości. Był piękny amant, śmieszna stara ciotka, panienka cud urody i intryga osadzona w lekko odrealnionym świecie, w którym ówczesny lud bardzo chciał żyć. No a dzisiaj? Co chwila na ekran wskakuje komedia romantyczna, w której mamy gromadę skliszowanych postaci i realia świata, do którego aspirujemy, który niby jest na wyciągnięcie ręki, a którego większość publiki w życiu nie ugryzie.

Bo kiedy oglądam takie produkcje jak „Pech to nie grzech”, to mam wrażenie, że powstają według jakiejś prymitywnej check-listy, która ma być gwarancją zauroczenia publiki. Panna piękna, co się zmienia - jest. Stara babcia wzruszająca - jest. Pan nieszczęśliwy w związku - jest. Para wesołków dla rozluźnienia atmosfery - jest. I tak dalej... Jak już odhaczymy wszystkie zaludniające ekran klony, to wystarczy skręcić jakąś tam intrygę i sukces prawie w kieszeni. Bo możemy się zżymać i wściekać - tak jak przedwojenni inteligenci na jarmarczną kinową rozrywkę - a ludzie i tak te produkcje oglądają.

Oczywiście zwykle doprawia się takie kino jakimiś drobnymi satyrkami - tu chociażby na mianiaków życia fit. - ale przecież nie o to tak naprawdę chodzi. I w sumie najsmutniejsza jest ta wizja świata, przez Polaków-szaraków wytęskniona. W takich filmach mamy cud-biurowce, apartamenty z oknami po sufit i widokiem, że czapka spada, piękne knajpy i piękne auta. No, jak ktoś biedniejszy, to jeździ jakimś designerskim maleństwem... A gdzie te stare volkswageny i ople? Gdzie dwudziestoletnie skody? No i praca. Zawsze luźna, sympatyczna, z szefem milusim albo śmiesznym. Zawsze w reklamie, rozrywce albo IT. Praca, w której jest czas na romanse i oczywiście rozwój osobisty. A każdy kto liznął korpo wie, że w realu wygląda to jakby nieco inaczej.

Tak więc mamy dzielną, piękną i zdolną pannę, która ma firmę razem z swoim starym druhem. Kiedy słyszy, że druh nazywa ją antymagnesem dla facetów, postanawia się zmienić i poudawać, że ma narzeczonego. Co oczywiście druha skłania do rewizji uczuć, bo od zawsze coś go do pannny ciągnęło... Emocji jak w tabloidzie - wszystkich pod dostatkiem. Wzruszenia, smutek i śmiech oczywiście też. Tego śmiechu jak na komedię trochę skąpo, ale to takie komedie, że zdrowy rechot wydaje się nieco grzeszny.

Aktorzy? To głównie ekipa znana z takich filmówi i seriali, więc jak gra pan Roznerski czy pani Kurdej-Szatan wszyscy wiedzą doskonale. No i jest pan Karolak, któremu życzę wszystkiego najlepszego, bo z wywiadów różnych wynika, że to fajny facet. Jest dzisiaj na takim etapie, jak kiedyś pan Kot, roztapiający się w głupiutkich komedyjkach. A dzisiaj Tomasz Kot to „Zimna wojna” czy „Bogowie”. Czego szczerze i panu Karolakowi życzę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Śmiech to nie grzech RECENZJA "Spod ekranu" filmu "PECH TO NIE GRZECH" - Nowości Dziennik Toruński