Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Te środki często więcej obiecują, niż mogą dać. Zdrowy człowiek wcale ich nie potrzebuje

Redakcja
Nie są produktami leczniczymi, więc producenci nie muszą zlecać badań klinicznych, potwierdzać ich skuteczności, ani ostrzegać przed działaniami niepożądanymi. Wystarczy etykieta z napisem „suplement”.

Nie są produktami leczniczymi, więc producenci nie muszą zlecać badań klinicznych, potwierdzać ich skuteczności, ani ostrzegać przed działaniami niepożądanymi. Wystarczy etykieta z napisem „suplement”.

<!** Image 3 align=none alt="Image 224774" >

W przypadku suplementów diety słówko „prawie” naprawdę robi różnicę. Przyjrzyjmy się opakowaniom leków i suplementów. Są niemalże identyczne, podobnie jak postać substancji: kapsułki, tabletki, syropy. Drugie, bardzo istotne podobieństwo: oba produkty sprzedawane są także w aptekach, a w podświadomości mamy zakodowane, że w aptekach sprzedaje się leki, zwykle skuteczne i co ważne, bezpieczne. Samo hasło „suplement” wciąż niewiele mówi klientom, ale za to przemawiają do nich reklamy, w których suplementy diety pojawiają się nader często. Zasady reklamowania tego typu środków to temat na osobne publikacje. Najsurowsze obostrzenia dotyczą farmaceutyków sprzedawanych tylko na receptę. Mogą być reklamowane jedynie w mediach branżowych i zawierać tylko informacje medyczne, bez sloganów, ocen. Najważniejsze są ostrzeżenia o działaniu ubocznym danego specyfiku.

<!** reklama>

Wszystkie chwyty dozwolone

Przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej preparaty witaminowe, mineralne, ziołowe, itp., zaliczane były do produktów leczniczych. Przechodziły jako takie badania, żmudną procedurę rejestracyjną. Zliberalizowane w tej materii unijne prawo pozwoliło bez zbędnych formalności sprzedawać suplementy. Ułatwienie polega na tym, że zaliczono je do kategorii „żywność”, produkty spożywcze, a przecież przed oferowaniem żywności nie trzeba robić bardzo drogich i długotrwałych badań klinicznych. Spożywanie żywności nie wiąże się także (przynajmniej teoretycznie) z pojawianiem się objawów niepożądanych, więc na opakowaniu takiej adnotacji klient nie znajdzie. Co musi producent suplementu? Niewiele. - Wystarczy wysłać do nas drogą mailową formularz informujący o zamiarze sprzedaży - mówi Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego. - To tylko czysta formalność, ale czasem żądamy opinii naukowej, że dany suplement jest bezpieczny i nie spełnia kryteriów produktu leczniczego. Jedyna kontrola, której podlegają te specyfiki, dotyczy ewentualnych zanieczyszczeń. Nie sprawdza się natomiast, czy w składzie jest substancja deklarowana na etykiecie, w jakich proporcjach. Przypominam, że chodzi o żywność. Podobnie nikt nie bada, np. ile betakarotenu zawiera jedna marchewka.

Choć, jak twierdzi nasz rozmówca, GIS ma pole do manewru, suplementowe lobby jest potężne i w walce o swoje nie waha się uderzać do najwyższych instancji. - Dwie firmy importujące suplementy złożyły na nas skargę do Komisji Europejskiej. Chodziło o to, że w przypadku suplementów z innych krajów Unii żądamy potwierdzenia bezpieczeństwa i kosztami obarczamy firmy. Dlatego planujemy wprowadzić opłatę rejestracyjną (podobna obowiązuje w innych krajach) i z uzyskanych środków będziemy zlecać polskim instytutom naukowym wyrywkowe badania produktów na rynku.

„Nie ma prawa leczyć”

Prof. dr hab. Zbigniew E. Fijałek, dyrektor Narodowego Instytutu Leków, zwraca uwagę, że GIS notyfikował ponad 20 tys. preparatów z opisywanej przez nas kategorii. - Nie znaczy to, że wszystkie są już dostępne na rynku - zaznacza dyrektor. - Chciałbym zwrócić uwagę na inną istotną sprawę. Suplementy są postrzegane przez wielu lekarzy jako leki, przez większość kupujących jako leki, a jest to żywność. Nie ma prawa leczyć! Nasz instytut zajmuje się suplementami w niewielkim wymiarze, w ramach naukowej działalności, albo na zlecenie. Jest to kropla w morzu potrzeb, jeśli weźmie się pod uwagę ilość dostępnych suplementów. Powiedzieliśmy sobie, że te produkty nie leczą, więc jaki jest sens ich produkowania? Celem istnienia suplementów jest według mnie dobry zarobek ludzi, którzy je produkują.

- Osoba zdrowa, która prawidłowo się odżywia poprzez zbilansowaną dietę, nie potrzebuje suplementów diety - zaznacza Jan Bondar. - Bez badań lekarskich trudno stwierdzić w swoim organizmie jakieś niedobory. W Polsce prowadzona jest narodowa suplementacja jodem dodawanym do soli. Podobnie kobietom w ciąży, bądź przygotowującym się do ciąży zaleca się suplementację kwasu foliowego, bo udowodniono jego dobroczynne działanie. Przestrzegam natomiast przed uleganiem reklamom o treści balansującej na granicy etyki, prawa. Przestrzegam, np. przed specyfikami, gwarantującymi odporność, albo takimi, które rzekomo poprawią wydajność umysłu dziecka, a co za tym idzie poprawią wyniki w szkole...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!