MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To ja lecę

Dominika Kucharska
Śniłyście kiedyś, że spadacie? Lecicie w dół i nie macie się czego złapać? Mnie często zdarzało się to w dzieciństwie. Aż w końcu nauczyłam się latać…

Śniłyście kiedyś, że spadacie? Lecicie w dół i nie macie się czego złapać? Mnie często zdarzało się to w dzieciństwie. Aż w końcu nauczyłam się latać…
<!** Image 3 align=none alt="Image 219268" sub="Fot.: Tomasz Czachorowski">
Słyszę budzik. Podciągam rolety i widzę krople deszczu na szybie. Jeszcze wczoraj był upał i ani jednej chmurki na niebie. - Chyba to całe latanie nie jest mi pisane - myślę sobie, ale nadzieja, że jednak dziś się uda, nie gaśnie. To w końcu drugie podejście.

<!** reklama>

Ostatnio pogoda popsuła nam plany, ale mamy sygnał, żeby wsiadać do samochodu i przyjeżdżać.

Śniliście kiedyś, że spadacie? Lecicie w dół i nie macie się czego złapać? Mnie często zdarzało się to w dzieciństwie, ale i w dorosłym życiu nieraz budziłam się zalana potem, z przekonaniem, że już po mnie.Ten brak kontroli obezwładnia, dlatego na hasło „symulacja swobodnego spadania” w głowie zapaliła mi się żarówka i nieśmiała chęć spróbowania swoich sił. Tunel aerodynamiczny, wybudowany w Prądkach pod Bydgoszczą, od kilku miesięcy przyciąga zaciekawionych amatorów ekstremalnych zabaw. Po drobnych kłopotach z trafieniem na miejsce jestem tam.
PO POWIETRZNEJ DRABINIE
- Będziesz jak piórko na wietrze - mówi Dariusz Makowski, właściciel latającej atrakcji, po jednym spojrzeniu w moją stronę. Po tych słowach miękną mi nogi. Działanie tunelu okiem laika przypomina działanie wielkiej suszarki do włosów. Trzy silniki o średnicy dwóch metrów wydmuchują powietrze z prędkością około 200 km na godzinę.

Wciąż bezpieczna stoję na dole i patrzę, jak to robią profesjonaliści. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że można rękami złapać za powietrze i wspinać się po nim jak po stopniach drabiny. Uwierzcie, jest to możliwe.


Wznoszę się coraz wyżej. Myślałam, że największą panikę wywoła we mnie spadanie. Tymczasem boję się, że odlecę i wiatr generowany przez tysiące koni mechanicznych wywieje mnie daleko stąd.

DOMINIKA KUCHARSKA


Po latających fachowcach do przeźroczystego tunelu wchodzi dziewczyna, która próbuje swoich sił po raz pierwszy. Strumień powietrza robi z nią co chce. Jej nogi latają na wszystkie strony, a we mnie odzywa się lęk wysokości. Z ust wyrywa się nerwowy śmiech.

Boję się, ale już słyszę swoje imię. Przechodzę szybkie szkolenie. Posłusznie zapinam kombinezon. Okazuje się, że założenie sandałów nie było dobrym pomysłem. Całe szczęście jedna z latających pożycza mi adidasy.
<!** Image 4 align=none alt="Image 219269" sub="Fot.: Tomasz Czachorowski">
PATRZ NA PALCE, ZGINAJ NOGI!
Na trawie leżą piankowe klocki obite materiałem przypominającym skórę. Zgodnie ze wskazówkami kładę się na jednym z nich na brzuchu. Pan Dariusz kuca przede mną, wyciąga ręce i każe nacisnąć dłońmi na jego dłonie.

- Czujesz opór? Ten, który wytworzy powietrze w tunelu, będzie nieporównywalnie silniejszy - wyjaśnia.

Dwa wyprostowane palce oznaczają, że mam wyprostować nogi. Analogicznie - zgięte palce to zgięte nogi. Pokazywanie na migi jest niezbędne, bo przez hałas panujący w tunelu nic nie usłyszymy.

Wątpliwości, zawahanie, myśli o ucieczce... Nie mam na to czasu. Powiedziałam „A”, to powiem i „B”. Zresztą, już wołają, żebym wchodziła po metalowych schodkach na szczyt konstrukcji. Gogle i kask - wszystko na swoim miejscu. Wybucham nerwowym śmiechem i udając, że jestem odważna, wchodzę do tunelu.
TO JA JUŻ LECĘ...
Jestem w środku. Czuję się jak w okrągłej szklarni. Hałas, nieustający podmuch i adrenalina, która rozszerza mi źrenice i sprawia, że uderzenia serca przyspieszają. Instruktor pokazuje mi, jak położyć się na powietrzu (?!).

Potem energicznie łapie za uchwyty na moim kombinezonie, a ja zaczynam się unosić. Wznoszę się coraz wyżej. Myślałam, że największą panikę wywoła we mnie spadanie. Tymczasem boję się, że odlecę i wiatr wytwarzany przez tysiące koni mechanicznych wywieje mnie daleko stąd.

Wiem, że to niemożliwe, bo góra tunelu zabezpieczona jest siatką, ale ja latam, więc na to, co możliwe, a co nie, patrzę z innej perspektywy.

Świadomość, że instruktor wciąż jest blisko i nie przestaje mnie trzymać (chociażby za kolano) działa uspokajająco. Na zupełnie samodzielne latanie nie jestem jeszcze gotowa.

Po kilku sekundach dociera do mnie, że nie podnosi mnie nic innego jak tylko powietrze i rzeczywiście jestem jak piórko na wietrze... i rzeczywiście latam! Patrzę przed siebie. Na dole stoi grupka ludzi, bo każde odpalenie kosmicznej maszyny przyciąga zaciekawionych mieszkańców Prądek. Oni stają, a ja latam! O czym myślę? O niczym innym poza tym, co przeżywam w tej chwili. Kiedy unoszę się ponad ziemią to co, przyziemne staje się odleglejsze. Jest genialnie i trochę nierealnie.
<!** Image 5 align=none alt="Image 219269" sub="Fot.: Tomasz Czachorowski">
CHCĘ JESZCZE, CHCĘ WYŻEJ!
Największe zaskoczenie? Sam fakt, że się odważyłam. Ja, osoba, która na kolejce górskiej zamyka oczy i modli się, żeby już było po wszystkim. Osoba, która na ósmym piętrze wieżowca nie wchodzi na balkon, bo to zdecydowanie za wysoko i wszystko może się zawalić.

I teraz właśnie ja prostuję nogi i zginam, wzlatuję wyżej i znów zbliżam się do ziemi. Instruktor przeciąga mnie silnym ruchem i stawia na nogi.

Wychodzę z tunelu i wiem jedno, chcę jeszcze!

Całe szczęście nie czekam długo, bo wejście znów się otwiera i znów czuję podmuch, który za chwilę uniesie mnie do góry. Instruktor pokazuje, że tym razem mam poszybować na plecach. Przecząco kręcę głową i mówię, choć i tak nikt mnie nie słyszy, że nie ma mowy.

I co? Mimo że rozum odradza, po kilku sekundach posłusznie kładę się na plecach. Powietrze wypycha mnie do góry. Nie wytrzymuję długo, bo siła podmuchu mną miota.
Znów wybieram pozycję, w której mogę poczuć się jak ptak. Uśmiecham się do fotoreportera i mam nadzieję, że moje poliki nie falują aż tak bardzo jak twarz instruktora. Chłonę każdą sekundę.
NIE SPADNIESZ, UMIESZ LATAĆ
Zabawa kończy się i schodzimy na dół. Po chwili szybowania twarde stąpanie po ziemi wydaje się dziwne. Mimo że na głowie miałam kask, to moje włosy sterczą na wszystkie strony. - Jak znów przyśni ci się, że spadasz, to wiedz, że nie spadniesz. W końcu umiesz latać - słyszę na do widzenia.

Adrenalina działa długo. Dopiero po dwóch godzinach zauważam, że mam obity łokieć. Musiałam się uderzyć, gdy podmuch powietrza zepchnął mnie na ściankę tunelu. Wcześniej nie czułam bólu. Siadam przed komputerem. Piszę, ale tak naprawdę głowę mam wysoko w chmurach. Dzień jak co dzień? Nie. Ja dziś całkiem odleciałam!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!