[break]
Kończę właśnie drugi tom serii "House of Cards" - książek, które stały się inspiracją dla dwóch niezwykle popularnych seriali, wpierw BBC, a później HBO. Autor powieści, Michael Dobbs, był doradcą Margaret Thatcher i szefem kampanii wyborczej. Wie zatem, o czym pisze. Stronice jego książek zapełniają stwory mało przypominające naszych sąsiadów. To raczej krzyżówki tygrysa z hieną - tak prezentują się osoby z najwyższych szczebli w państwie o długiej, chwalebnej tradycji parlamentaryzmu. Z satysfakcją zauważam, że do brytyjskich Ich Zwierzęcych Mości polscy politycy nie dorastają - przynajmniej w naszym grajdołku.
Na szczęście dla życia towarzyskiego i uczuciowego, i w Kujawsko-Pomorskiem zdarzają się historie, które pewnie trudno byłoby wymyślić Dobbsowi. Jak awantura z żoną lokalnego lidera i posła PiS, Łukasza Zbonikowskiego. Anglosascy spece od political fiction mają w zbiorze fabularnych konceptów wątek żony, która tuż przed wyborami występuje przeciwko mężowi, zgłaszając się na policję. Na pewno jednak nie wymyśliliby takiego występku parlamentarzysty i lokalnego lidera, jaki w doniesieniu podała madame Zbonikowska: rozbójnicza kradzież… nie pereł, nie brylantów, nie bentleya, lecz telefonu komórkowego.
Drobny zatarg małżeński, historia bez literackiego potencjału - pomyśli niezorientowany w kulisach czytelnik. I bardzo się pomyli. Telefon komórkowy jest bowiem w tej opowieści teatralną strzelbą, która wypaliła pod koniec przedstawienia. Wcześniej zaś po mateczniku Zbonikowskiego zaczęły krążyć anonimy o grzesznym romansie, jaki połączył posła z pracownicą swego biura. Biurowy romans - znów skrzywi się wymagający czytelnik - kolejny banał. Rumieńca dodało mu jednak kolejne oświadczenie posła Zbonikowskiego. Reprezentant narodu ogłosił bowiem, że za anonimami stoi jego stary wróg i polityczny rywal - poseł Zbigniew Girzyński z Torunia. Girzyński oczywiście zaprzecza i straszy adwersarza sądem w trybie wyborczym. PiS cofa rekomendację Zbonikowskiemu, ten mimo wszystko postanawia kandydować... dla ekonomicznego bezpieczeństwa rodziny. Czytelnik zaczyna obgryzać paznokcie, nie mogąc doczekać się następnego odcinka. Pasjonujące i humanitarne: bez trucizny czy spychania ofiary z dachu, do czego, dla wywołania podobnego efektu, musiał sięgnąć Michael Dobbs.
Trochę żal, że bydgoski miłośnik politycznych thrillerów nie doczekał się podobnego bestsellera o tutejszych pomazańcach. Skromną namiastkę podskórnych napięć podczas toczącej się kampanii wyborczej na razie dała mu jedynie lewica i zdradzony przez nią po kolejnym flircie Roman Jasiakiewicz. Równo tydzień temu odbyła się prezentacja bydgoskiej drużyny kandydatów Zjednoczonej Lewicy. Zabrakło w niej miejsca dla byłego prezydenta i przewodniczącego Rady Miasta Bydgoszczy. Europoseł Janusz Zemke pozwolił sobie zaś na małą złośliwość w stosunku do Jasiakiewicza, wykazującego wigor wilczka w zabiegach o miejsce na liście. "Osoby bliskie wieku emerytalnego lepiej wykorzystałyby swoje doświadczenie w Senacie" - zgasił go Zemke. Wystawiony na aut Jasiakiewicz w rewanżu umieścił nazwisko "Zemke" na liście osób, do których w pożegnaniu z SLD… nie kieruje słów szacunku. Zaiste, nowy to savoir-vivre: na pożegnanie nie dziękować, ale wytykać palcem. Ot, senatorski gest!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Liszowska ma kłopoty wychowawcze z nastoletnimi córkami. Musiała pójść do specjalisty
- Kożuchowska z mężem sfotografowani na komunii syna. Wyglądała jak pierwsza dama |FOTO
- Tak Agata Duda wystroiła się na pogrzeb. Wszyscy na nią patrzyli [ZDJĘCIA]
- Pogrzeb Zielińskiego z najwyższymi honorami. Na ceremonii prezydent z żoną