Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zanim zapomnisz... - przełom w leczeniu choroby Alzheimera

Z lekarzem neurologiem Robertem Kucharskim, kierownikiem Centrum Psychoneurologii Wieku Podeszłego i Centrum Pamięci Sue Ryder, rozmawia Lucyna Tataruch
W 2017 roku ma zostać zarejestrowany pierwszy profilaktyczny lek, dzięki któremu będziemy mogli zatrzymać tę chorobę. Zbadać jednak warto się już wcześniej. Co powinno zwrócić naszą uwagę?

Aż 70 procent osób po 50. roku życia ma kłopoty z pamięcią - czyli jest to powszechny problem.
Powszechny, a jednocześnie lekceważony. Mówi się przecież, że w pewnym wieku tak to już bywa, można zapominać… Nie jest to jednak wcale takie oczywiste.

Można mieć superpamięć do końca życia?
Są tacy ludzie, czasem nawet stulatkowie i starsi - mówimy o nich „starsi starzy” - którzy zachowują pełną sprawność intelektualną do późnego wieku. Z mediów znany jest choćby przykład profesora Władysława Bartoszewskiego. Do końca życia świetnie sobie radził, zawsze wypowiadał się składnie, choć później może już nieco bardziej kwieciście (śmiech). I takich osób jest całkiem dużo. Nie znaczy to jednak, że każdy 70-latek musi mieć perfekcyjną pamięć. To normalne, że sprawność mózgu pogarsza się z czasem, ale mimo to na starość w kwestiach intelektualnych nikt nie powinien nas w niczym wyręczać, powinniśmy samodzielnie funkcjonować w społeczeństwie. Niestety, część osób starzeje się w sposób chorobowy i m.in. zaczyna mieć problemy z pamięcią. Choroba Alzheimera jest najczęstszym przypadkiem wśród chorób otępiennych.

Kiedy powinniśmy zacząć się tym martwić?
Około 45-50 roku życia. Jeśli mamy zachorować, to już w tym wieku w naszym mózgu rozpocznie się ten proces. Potencjalnie zdrowi pięćdziesięciolatkowie zauważą u siebie problemy zapamiętywaniem bieżących wydarzeń, na przykład dzień po rozmowie nie będą o niej pamiętać albo ustalą coś i zapomną o tych ustaleniach…

To są już problemy trzydziestoparolatków! Sama coraz częściej łapię się na tym, że zapominam o ustaleniach, spotkaniach, odbytych rozmowach…
Ale nie ma żadnych dowodów na to, że choroba może się rozpocząć tak wcześnie, chyba że mówimy już o ewidentnie genetycznych uwarunkowaniach. Wówczas jednak jej przebieg jest wyjątkowo intensywny i dramatyczny, nie da się tego przeoczyć, dlatego na tym bym się teraz nie skupiał. Myślę, że problemy 30-, 40-latków wynikają raczej z olbrzymiej ilości informacji docierających z zewsząd. Każdy próbuje to wszystko zapamiętać, zakodować i odtwarzać, ale nie jest to możliwe. Powinniśmy dać sobie i innym prawo do niedoskonałości.

Mam jednak wrażenie, że gdy czytam coś np. na smarfonie, to automatycznie nie zapamiętuję już nowych treści, bo jestem przyzwyczajona, że w każdej chwili mogę wszystko sprawdzić. To nie jest błędne koło? Mniej pamiętam, bo nie trenuję pamięci.
Trenuje pani pamięć nieustannie! Proszę zliczyć wszystkie PIN-y, hasła, sprawy urzędowe, terminy, rachunki i rozliczne obowiązki, o których pani pamięta. Najwięcej trenujemy właśnie w zakresie pamięci bieżącej. Może stajemy się przy tym mniej erudycyjni i zapominamy o zasobach z wiedzy ogólnej, ale są to właśnie informacje, po które w każdej chwili możemy sięgnąć, więc mózg je filtruje. Świat się zmienia, a my się do tego dostosowujemy. Dawniej z samego faktu posiadania wykształcenia ogólnego wynikało to, że zna się nazwiska literatów, malarzy, muzyków. Dziś nawet młodzież, która dopiero zdała maturę, nie pamięta takich informacji, ale czy to powód do narzekania?

Myślę, że tej młodzieży nie będzie potrzebna w przyszłości wiedza encyklopedyczna.
Z pewnością. Wśród młodych ludzi, którzy przychodzą teraz do pracy, dostrzegam ten sam zapał, jaki widziałem dawniej u moich rówieśników. Nie powinniśmy się o nich martwić. A już na pewno nie o to, ile zapamiętują (śmiech).

Wróćmy więc do pamięci 50-latków. Co powinno zaniepokoić ludzi w tym wieku?
Przede wszystkim, nikt sam nie jest w stanie ocenić, czy jego problemy z pamięcią są poważne czy nie. Zaniepokoić jednak powinny wszystkie te sytuacje, w których zapominamy o rzeczach towarzyszących nam na co dzień. Na przykład - gdy podczas rozmowy zacinamy się, bo brakuje nam oczywistych słów, takich, które są powszechnie używane. Jeśli dotyczy to pojedynczych wyrazów, raz na dwa miesiące, to możemy spać spokojnie. Problemem jest „haczenie mowy” - jak się to określa - co drugą czy trzecią rozmowę. Wtedy trzeba już sprawdzić, co się dzieje. Symptomów może być więcej, choćby takie chwile, gdy trafiamy w dobrze znane nam miejsce, ale nie umiemy odnaleźć wyjścia, nie wiemy, dokąd prowadzi droga itp.

Domyślam się, że osoby, którym przytrafiają się takie sytuacje, są przerażone.
Reakcje są różne i one też powinny być ważnym sygnałem dla otoczenia. Proszę sobie wyobrazić osobę, która ma bardzo wysokie wykształcenie, dużą wiedzę - np. aktywnego zawodowo profesora uniwersyteckiego. Jeśli taki człowiek zaczyna mieć problemy z pamięcią, to najczęściej już w pierwszej reakcji unika spotkań, wycofuje się z życia społecznego, chowa.

Przez wstyd?
Tak. Ukrywa swoje problemy przed otoczeniem, bo ten stan go krępuje. Sytuacja jest dla niego uciążliwa, ale nie umie jej sobie wytłumaczyć. Możemy to przyrównać do zwijania się, zamiast rozwijania swojej osobowości. I to jest już coś, co powinno zaniepokoić jego bliskich. Inaczej może to wyglądać u osób z niższym wykształceniem lub wykonujących na co dzień proste czynności, przy których nie widać od razu tego typu zmian w pamięci - bywa, że otoczenie nie zauważa żadnych symptomów przez wiele lat! Zwraca się na nie uwagę dopiero wtedy, gdy choremu rozsypują się podstawowe czynności i wydarzy się coś dramatycznego, człowiek nie trafi do łazienki we własnym mieszkaniu. Tylko że wtedy jego stan będzie już bardzo poważny. Chciałbym wobec tego podkreślić, że musimy jak najczęściej rozmawiać ze swoimi bliskimi. Dzięki temu możemy w porę dostrzec, że ktoś zaczął mieć problemy z wysławianiem się, zapamiętaniem faktów, opowiadaniem…

Często chorzy sami bagatelizują swój stan?
Dotyczy to szczególnie tej drugiej grupy, której bliscy również lekceważą objawy przez długie lata. Dajemy się przekonać, że wszystko jest OK, bo mama powtarza: „A wiesz, zapomniałam, bo nie zapisałam sobie”, „Zapomniałam, bo ty mi to tak dawno mówiłeś”, „Zapomniałam, bo przecież nie jest to aż takie ważne”. Zawsze jest jakieś „bo”, żeby wytłumaczyć sytuację. Nazywamy to dyssymulacją.

[div=pull-right][img=200px]http://m.7dni.pl/2016/07/orig/82ee8-352818.jpg[/img][/div]

Zaburzenia pamięci zawsze zaczynają się od zmian osobowości. Np. jeśli ktoś jest dominujący i ekstrawertyczny, to może próbować dominować jeszcze bardziej, ale mniej racjonalnie. Stanie się fanatyczny i nie da sobie niczego wytłumaczyć. To bardzo ważne sygnały dla otoczenia.
Robert Kucharski, neurolog, kierownik Centrum Psychoneurologii Wieku Podeszłego i Centrum Pamięci Sue Ryder

Kłopoty z pamięcią mogą zmienić też osobowość?
Tak, zauważyliśmy, że każde otępienie zaczyna się właśnie od tego. Zmiana może być dyskretna, ale i tak sprawia, że człowiek staje się kimś innym. Ludzie generalnie się nie zmieniają, chyba że wydarzy się coś wielkiego, co przetransformuje komuś myślenie i sposób reagowania na świat. Gdy jednak nasze życie toczy się spokojnie i nagle zaczynamy zachowywać się inaczej niż zwykle, może to oznaczać, że w mózgu dzieje się coś niedobrego.

W jaki sposób się zmieniamy?
Dużo zależy od osobowości wyjściowej. Jeśli ktoś zawsze był dominujący i ekstrawertyczny, to może próbować dominować jeszcze bardziej, ale mniej racjonalnie. Np. przez kłopoty z pamięcią i frustrację, zacznie forsować zupełnie nielogiczne decyzje.

Takie osoby stają się np. fanatyczne?
Tak, zdecydowanie. Bezkrytycznie narzucają swoje zdanie, nie dają sobie niczego wytłumaczyć. Z drugiej strony, ludzie którzy zawsze byli łagodni, opanowani i nastawieni pokojowo, częściej wraz z chorobą popadają w smutek, a bywa i że w depresję. To oczywiście nie są żadne sztywne reguły, ale obserwujemy takie zmiany.

Kobiety chorują tak samo jak mężczyźni?
Na pewno chorują częściej. Wydawałoby się, że jest na to wytłumaczenie, bo panie statystycznie żyją dłużej, a mówimy przecież o schorzeniu, w którym wiek jest czynnikiem ryzyka. Okazuje się jednak, że nie ma takiego prostego przełożenia. Nie wiemy, dlaczego tak to wygląda. W funkcjonowaniu samej pamięci wielkiej różnicy między płciami nie ma, natomiast zauważamy inne zachowania - panowie częściej chorują dominująco, panie zamykają się w sobie, izolują. Ale nie szukałbym przy tym różnic w budowie mózgu. Raczej jest to związane z kulturowością.

Jak przekonać, np. mamę, do wizyty u specjalisty, tak by nie poczuła, że rodzina chce z niej zrobić chorą osobę?
Musimy zaznaczyć, że u osób, które skarżą się na łagodne problemy poznawcze, wcale nie chcemy szukać choroby. Szukamy za to czegoś, co będzie wskazywało, że pacjent może zachorować. Może, ale nie musi. Przy czym, choroba Alzheimera w ponad 90 procentach przypadków nie jest uwarunkowana genetycznie…

Czyli lęk towarzyszący wnukom, w związku z tym, że babcia była chora, jest nieuzasadniony?
Nie ma jednego genu, który odpowiadałby za zachorowanie. Ważna jest cała mozaika genetyczna, wobec tego nie jest to jednoznaczne.

Czego więc konkretnie szukamy?
Za tę chorobę odpowiada nadmierna ilość nieprawidłowego białka, które odkłada się w tkankach mózgu i go niszczy. Potrafimy wykryć ten proces na bardzo wczesnym etapie, dzięki tzw. biomarkerom. W ten sposób stwierdzamy, czy pacjent nosi w sobie tę bombę zegarową, która w przyszłości może okazać się chorobą. Czyli szukamy tego odkładającego się białka. Diagnoza oczywiście zawsze zaczyna się od rozmowy z pacjentem i jego bliskimi. Jeśli lekarz lub psycholog stwierdzi, że mamy do czynienia z faktycznymi zaburzeniami pamięci, wówczas wykonujemy dalsze badania, takie jak pobranie materiału biologicznego przez punkcję lędźwiową.

Ludzie boją się tego badania.
Niepotrzebnie. Rzeczywiście istnieje fobia społeczna związana z nakłuciem lędźwiowym i możliwym ryzykiem na przykład paraliżu, ale ono praktycznie nie istnieje. To badanie wykonuje się od bardzo dawna. Ważne jest to, by było przeprowadzane przez doświadczonego lekarza, przestrzegającego pewnych zasad, a tak jest zawsze. Poddajemy się bardziej ryzykownym operacjom i zabiegom bez takich obaw.

Co dalej - gdy dowiemy się, że białko się odkłada i za kilka lat możemy usłyszeć diagnozę o chorobie Alzheimera?
Taka informacja jest bardzo istotna, bowiem za chwilę będziemy świadkami przełomu w leczeniu tej choroby. Otóż w 2017 roku prawdopodobnie zostanie zarejestrowany pierwszy profilaktyczny lek, który przez wiele lat był badany również w naszym ośrodku. Dzięki niemu nieprawidłowe białko będzie okładało się w mniejszej ilości lub w ogóle. Nawet jeśli nie uda się zarejestrować tego leku, to już za drzwiami jest co najmniej kilka innych.

Będziemy w stanie dosłownie zatrzymać rozwój choroby?
Tak. Dzięki temu pacjent może w ogóle nie zachorować lub zachorować łagodnie, zatrzymać się na fazie wstępnej i funkcjonować samodzielnie do końca życia. Dlatego tak ważne jest, aby zbadać się jak najwcześniej.

Jakie inne działania profilaktyczne możemy podjąć?
Warto wiedzieć, że białka, które odkładają się w tkankach mózgu, najpierw muszą wydostać się z naczyń. Dzieje się tak wtedy, gdy naczynia ulegają uszkodzeniu, a to z kolei jest efektem nadciśnienia, cukrzycy, palenia tytoniu, hipercholesterolemii itd. Musimy więc o siebie dbać i skutecznie leczyć tzw. choroby cywilizacyjne. Moja mentorka, pani profesor Barcikowska, mawia, że aby chorować łagodnie, trzeba chodzić na spacery z książką w ręku i przyjacielem pod rękę. Po pierwsze aktywność fizyczna, po drugie umysłowa - ale poznawcza, czyli nie krzyżówki, a po trzecie aktywność społeczna.

Dlaczego nie krzyżówki?
Krzyżówki odtwarzają. Dzięki nim nie poznajemy niczego nowego. Lepiej rozwiązywać sudoku, bo to jest pewien rodzaj łamigłówki intelektualnej. Jednak myślę, że ciekawszą łamigłówką są spotkania i rozmowy towarzyskie, poznawanie nowego języka, escape roomy itp.

Z jakich treningów pamięci korzystają Państwa pacjenci?
Ćwiczenia dobierane są indywidualnie. Mamy zespół bardzo dobrych psychologów, specjalistów korzystających z opracowanych metod, jak i tworzących swoje własne narzędzia. Gdy przychodzi do nas osoba chora, to oczekuje konkretnego leczenia, wdrożenia farmakoterapii itp. My praktykujemy jeszcze coś, czego zwykle się nie robi - otwieramy się na osoby zdrowe, które nie chcą dopuścić do zachorowania. Wobec tego nie usztywniamy się na konkretne schematy działań, za to chcemy wspólnie z naszymi pacjentami tworzyć zindywidualizowane programy terapii.

Przełamują też Państwo przy okazji pewne tabu.
Zgadza się. Społecznie nadal jeszcze wstydzimy się problemów z pamięcią i wolimy je bagatelizować… Bardzo chciałbym, aby już teraz objawy, o których mówimy i sama choroba Alzheimera nie były stygmatem.

Nie pomaga w tym kult młodości. Nikt nie chce się przyznać do tego, że się starzeje, a kłopoty z pamięcią kojarzą się z podeszłym wiekiem.
W tym względzie bardziej obawiam się o to, co będzie za kilkanaście lat… Osoby, które już teraz są starsze, nie żyją w kulcie młodości. Wychowywały się w innym otoczeniu medialnym i nie odmładzają się na siłę. Mówią: „W tym wieku tak już jest, że się zapomina. Musimy się z tym pogodzić”. Trzeba więc jak najczęściej przypominać, że wcale nie musi tak być. Natomiast kult młodości i niechęć do przyznania się, że nasze ciało szwankuje, dotyczy współczesnych 30-, 40-latków. To oni mogą mieć problem ze wstydem. Dlatego warto o tym głośno mówić. Nie wstydźmy się tego, że mamy problemy z pamięcią. W ogóle nie wstydźmy się, że mamy jakiekolwiek problemy zdrowotne. To nie ma związku z tym, czy jesteśmy dobrzy czy źli, wartościowi czy nie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!