Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzenia przy muzyce: Hanna Leniec i Mariusz Koper, czyli drugi oficer i kapitan jachtu Katharsis II

Magda Jasińska
Kapitan Mariusz Koper i Hanna Leniec, drugi oficer jachtu Katharsis II, którym polska załoga jako pierwsza opłynęła Antarktydę po jej wodach na południe od 60 stopnia
Kapitan Mariusz Koper i Hanna Leniec, drugi oficer jachtu Katharsis II, którym polska załoga jako pierwsza opłynęła Antarktydę po jej wodach na południe od 60 stopnia Ireneusz Sanger
Hanna Leniec, bydgoszczanka, drugi oficer jachtu Katharsis II i Mariusz Koper - inowrocławianin, kapitan jachtu. Załoga jako pierwsza opłynęła Antarktydę po jej wodach na południe od 60 stopnia. Cała rozmowa Magdy Jasińskiej z podróżnikami do wysłuchania w audycji Zwierzenia przy muzyce w piątek o godz. 21.07 na antenie Polskiego Radia PiK.

Gratuluję tego, co osiągnęliście, chociaż zawsze mówicie, że nie płynie się po rekord. Chciałoby się spytać - no i jak? Jak to jest po ponad 100 dniach podróży. Ile już dni jesteście na lądzie?

Mariusz Koper: Rzeczywiście, jesteśmy w kraju niedługo. Zakończyliśmy rejs na początku kwietnia. Dokładnie 5 kwietnia, ale później jeszcze musieliśmy dopłynąć do Nowej Zelandii, gdzie jacht podlega w tej chwili niezbędnym kosmetycznym i niekosmetycznym naprawom.

Czy można powiedzieć, że jak wpłynęliście do Hobart, to potem już były wakacje?
M.K.: No właśnie nie, bo ten ostatni odcinek, który nam pozostał do pokonania, czyli z Tasmanii do Nowej Zelandii wiązał się z przepłynięciem Morze Tasmana, które słynie z bardzo sztormowych warunków, dużych fal. Wytwarzają się tam bardzo trudne warunki, wymagające. Po dopłynięciu do Hobart jakby zeszło z nas to ciśnienie, była radość, że osiągnęliśmy cel.

Panie Kapitanie, po co ciągnie wilka morskiego w taką podróż? Po co się wytycza kolejne etapy? Ta poprzeczka idzie za każdym razem w górę.
M.K.: Ja mam w sobie coś takiego, że lubię się sprawdzać. Uwielbiam wyzwania i widzę, czy temu wyzwaniu jestem w stanie podołać. Jeśli tak, to próbuję rzucić rękawice i działać. I tak było w tym przypadku, tak jak pani wspomniała, myśmy deklarowali, że nie płyniemy po rekord, bo tak to wszyscy dookoła odbierają. Popłynąć jak najszybciej to jest akwen, na którym trudno bić rekordy. Płynęliśmy pod auspicjami światowej organizacji żeglarskiej, która zniechęcała nas do bicia rekordu szybkościowego tej trasy. Natomiast rejs, w którym byliśmy, to taka biała plama na tej wielkiej żeglarskiej mapie świata, okrążenie wokół Antarktydy po jej wodach na południe od 60 stopnia. Nikt wcześniej nie dokonał tego, więc dla mnie to było naturalne, że chciałem podjąć się tego.

Szarżował Pan?
M.K.: Nie, absolutnie nie. Może trochę na końcu.

Ale to właściwie był rekord Pani Hani. Dokonała Pani niemożliwego. Nie znam wielu kobiet, które by po takich przejściach -operacji, chemioterapii chciały się podjąć takie wyzwanie.
Hanna Leniec: Tak, muszę powiedzieć, że to wyzwanie to była dla mnie niesamowita mobilizacja. Powiedziałam sobie, że to zrobię. O raku dowiedziałam się na parę dni przed poprzednim terminem wyjazdu, kiedy nasza wyprawa miała już ruszać, więc to się wszystko musiało przesunąć o rok. Ja miałam to w głowie - „Mam rok, żeby przejść operację. Mam rok, żeby przejść chemię i muszę pracować nad tym, żeby ręka po operacji była sprawna, żebym mogła stać za sterem. I jak dojdę do siebie, to będzie dobrze, to będę zdrowa”. Postawiłam sobie takie wyzwanie, a cała załoga mnie bardzo w tym wspierała. Pierwsze próbne rejsy robiliśmy najpierw w sierpniu, zaraz po chemii, kiedy byłam bardzo słaba. Wierzyłam, że z każdym tygodniem musi być lepiej, a później był kolejny próbny rejs sierpniowy. Też jeszcze było słabo, ale dałam już radę, płynęliśmy non stop trzy doby w bardzo sztormowych warunkach. Było ciężko, czasami ze łzami w oczach stałam za tym serem na wachcie, ale dałam radę. A potem kolejna próba w październiku, kiedy przeprowadziliśmy z Madagaskaru do Kapsztadu jacht w trzyosobowym składzie. To był kawał oceanu do pokonania i zrobiliśmy to. Czułam, że było już lepiej, że siły wracają i w grudniu wróciłam do formy, pojechaliśmy do Kapsztadu.

Zanim wypłynęliście, trzeba było wszystko przygotować.
H.L.: Cała logistyka zakupów, przerobienia tego jedzenia, które mamy ze sobą zabrać, ulokowanie na jachcie, to w dużej mierze było moje zadanie, no i już wtedy w grudniu musiałam na lądzie być na pełnych obrotach. Na tego typu wyprawy trzeba wszystko zaplanować, chcieliśmy w rejsie być około 100 dni, ale musieliśmy brać margines bezpieczeństwa, że wyprawa nam się może przedłużyć z powodów pogodowych, czy z powodu awarii, więc mieliśmy żelazną rezerwę na 120 dni plus jeszcze, powiedzmy już na zupełnie czarną godzinę, żywność liofilizowaną, a że zrobiliśmy to w niecałe 103 dni, to troszkę tego jedzenia zostało.

M.K.: Wiele spraw trzeba załatwić przed samym rejsem, bo jeżeli się tego dobrze nie zorganizuje, to potem rejs jest po prostu nieudany.

Na czyjej to było głowie?
M.K.: Na mojej głowie. Mam taką zasadę, że musimy być samowystarczalni. W końcu nie można cofnąć się do jakiegokolwiek sklepu, gdyby czegoś zabrakło, nie można zamówić ani prądu, ani brakującej części zapasowej. W zasadzie wszystkie istotne urządzenia na jachcie były zdublowane, a te które nie były zdublowane, miały komplet części zapasowych.

Ostatnio raz jeszcze słuchałam waszych relacji i były bardzo opisowe i spokojne - nawet jak opowiadaliście o sztormach.
H.L.: Zgadza się. Jak nagrywaliśmy, to nawet prosiłam Mariusza o trochę ekspresji.

_M.K.: _Hania do mnie wtedy mówiła: „Bo ty tak mówisz o tych sztormach, jakby to była po prostu mżawka, a przecież sytuacja jest dosyć poważna”. No, ale ja już taki jestem.

H.L.: No i to jest wspaniałe, bo ten spokój i opanowanie przenosi się na całą załogę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!